Gdzie jest ten szczur?

W szatni Realu Madryt bywało gorąco. Tak to opisuje Jerzy Dudek w swojej biografii „nieREALna kariera”, która ukaże się w sprzedaży za kilka dni.

Przed dwoma laty przeczytałem, że prasa hiszpańska tropi „szczura” w szatni Realu. Od razu przypomniał mi się mecz z Barceloną w kwietniu 2011 roku, gdy zremisowaliśmy na Santiago Bernabéu 1:1. Mourinho wszedł do szatni i powiedział, że wynik nie jest zły. 

Pociągnąć z wątroby brakujące pięć metrów

Kolejny fragment biografii Jerzego Dudka „nieREALna kariera”. Ostatnio było o tym, jak balują zawodnicy w Anglii. Tym razem o ich polskich kolegach.

Na tym najwyższym poziomie piłkarze muszą jakoś odreagować stresy. Dlatego trener powinien czasami przymknąć oko dla dobra drużyny. Mówimy mu wprost, że chcielibyśmy po meczu ruszyć na miasto. Jednocześnie staramy się kontrolować sytuację, żeby nie przegiąć... 

Wiesiu i „nieREALna kariera”

Pora się rozliczyć. Obiecuję znacznie mniej niż ktokolwiek w kampanii prezydenckiej. I nawet z tego chcę się uczciwie wyspowiadać.

Gdy coś obiecam, że za jakiś czas napiszę, a nie piszę, czuję się trochę jak oszust. Nie zawsze ze swojej winy, ale kogo to obchodzi? Mnie jednak zdecydowanie bardziej obchodził los jednego człowieka, którego historię poznałem i zamierzałem podać jako przykład. 

Wydoić ile się da!

Flota Świnoujście nie dokończy rozgrywek pierwszej ligi. Gdy dokona się szczegółowej sekcji zwłok można znaleźć ciekawe przyczyny zgonu pacjenta.

Klub nie ma pieniędzy na rozegranie kilku meczów w końcówce sezonu. Zostanie więc karnie zdegradowany, choć nie zajmuje miejsca w strefie spadkowej. Jeśli PZPN spojrzy na niego przychylnym okiem może w przyszłym sezonie uda mu się wystartować w czwartej lidze. 

Wypychany na siłę

Paweł Wszołek zaliczył asystę w meczu Serie A. Pierwszą w tym sezonie. I jeszcze na dodatek wyszedł w podstawowym składzie. To prawie sensacja. Niestety...

Gdy rozmawiałem o tym ze znajomym, zapytał – a w jakim on klubie gra? Pytanie zastanawiające, bo człowiek zjadł zęby na piłce, a rozmawiamy przecież o potencjalnym reprezentancie Polski. Ale od razu sobie uświadomiłem, że gdy zobaczyłem w tytule 

Jak szybko nie utonąć

Komisja ds. Licencji Klubowych pochwaliła się po swoim poniedziałkowym posiedzeniu jakie podjęła decyzje. Na pierwszy rzut jej raport wygląda świetnie.

Wszystkie kluby dostały przecież licencję na grę w Ekstraklasie. W porównaniu z poprzednimi sezonami niewątpliwy sukces. Gdy jednak uważniej wczytać się w ten raport, już tak malinowo nie jest, choć z pewnością widać zauważalny postęp.

Dlaczego tak późno?

W poniedziałkowy wieczór Łukasz Fabiański wraca po rocznej przerwie na stadion Arsenalu. Po raz pierwszy jako gwiazda, ale oczywiście nie drużyny z Londynu.

Arsenal zagra ostatni mecz 36. kolejki Premier League ze Swansea City. Walijska drużyna spisuje się w tym sezonie rewelacyjnie. Ósme miejsce w tabeli, tuż za ligowymi potentatami, to wręcz wymarzona pozycja. Wielka w tym zasługa polskiego bramkarza Swansea. 

Na razie nie ma co myśleć o mistrzostwie

Wynik sobotniego meczu Legii z Lechem jest wręcz wymarzony z kilku powodów. Podchodzę jednak do niego z dużym spokojem i czekam na dalsze atrakcje.

Pierwszą atrakcją była niewątpliwie druga połowa wspomnianego meczu. Po pierwszej słyszałem kwękania, że nudno, że dramat, że wstyd, bo przecież grają dwie najlepsze polskie drużyny. Kto nie narzekał i potrafił chwilę cierpliwie poczekać, został nagrodzony po przerwie. 

Nigdy nie dzwońcie dwa razy

Znalazłem kolejny tekst o piłkarzu, który nazywa się Mateusz Miazga. Jest przymierzany do reprezentacji Polski. Nie chcę mówić, że na siłę, ale jednak...

Przed tygodniem obejrzałem sobie z nim wywiad w Polsacie Sport. Miazga to syn polskich emigrantów. Urodził się w Stanach Zjednoczonych, ale mówi płynnie w języku swoich rodziców. Wyczuwalny jest obcy akcent, czasami zabraknie mu słowa, ale biorąc pod uwagę...

Skandal po kryminale

Barcelona pokonała w półfinale Ligi Mistrzów Bayern Monachium 3:0. Zainteresowało mnie w tym meczu tyle spraw, ile padło w nim bramek.

Zacznę od tego czym chwalić się nie mogę, czyli od własnej porażki, więc lepiej mieć to z głowy od razu. Nie rozumiem dlaczego większość redaktorów chce uchodzić za nieomylnych. Ja wręcz przeciwnie. Uważam, że napisanie „pomyliłem się” może mnie tylko uwiarygodnić w...