FC Barcelona - mycie głowy i obcinanie paznokci

Do Gdańska przyleciała wczoraj jedna z najsłynniejszych drużyn piłkarskich na świecie. Z dwoma największymi gwiazdami, za to bez nowego trenera.

„Super Mecz”, bo tak była reklamowana towarzyska potyczka Lechii z Barceloną, miał się odbyć 20 lipca. Goście w ostatniej chwili odwołali swój przyjazd, uzasadniając decyzję nawrotem choroby nowotworowej i rezygnacją z posady trenera Tito Vilanovy. Tak mnie to zirytowało, że na spotkanie w nowym terminie czekałem jak na zeszłoroczny śnieg. Choć zdawałem sobie sprawę, że byłem w mniejszości.

Ośmioletni Marcin z Trójmiasta dosłownie zwariował ze szczęścia, gdy dowiedział się, że zobaczy na żywo słynną Barcelonę. Mama uczyła go, że w szczególnych sytuacjach trzeba zawsze odpowiednio wyglądać i właściwie się zachowywać. W poniedziałek wieczorem zażyczył sobie więc mycie głowy, choć po ganianiu na podwórku za piłką i tak od tego mama rozpoczęłaby jego wieczorną toaletę. Później jeszcze poprosił o obcięcie paznokci, choć z podniecenia zbliżającym się meczem wcześniej poobgryzał wszystkie. Szykował się do szczególnego wydarzenia w swoim życiu, więc uznał (słusznie!), że musi wyglądać szczególnie.  

Wcześniej z kolegą przeanalizowali kadrę Barcelony, która miała przylecieć do Gdańska i nie mogli się nadziwić dlaczego jej nowy trener postawił akurat na takich zawodników. Czy naprawdę nie wie kogo ma w drużynie, kto co potrafi?

Dziecięcą naiwność nie tylko można zrozumieć, ale i z uśmiechem pochwalić. Wynika przecież z niepełnej wiedzy na temat funkcjonowania tego świata. Ja niestety już taką posiadam, więc nieobecność w Gdańsku Gerardo Martino odebrałem jako perfekcyjny dowód, jak można kogoś perfekcyjnie olać. Nie pamiętam, żeby drużyna przyjechała na mecz, nawet towarzyski, bez trenera. Ale wszystkie moje uprzedzenia zostały szybko zneutralizowane gdy tylko piłkarze zaczęli grać.

Trener Michał Probierz odgrażał się, że interesuje go zwycięstwo. Deklaracje wydawały się śmieszne, bo dotyczyły drużyny, która w tym sezonie nie potrafiła jeszcze wygrać w lidze. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że miała się mierzyć z praktycznie drużyną rezerw Barcelony, wzmocnioną Messim i Neymarem, wypowiedź Probierza najbardziej pasowała do kategorii przechwałek.

A jednak wcale do zwycięstwa nie było daleko. Już sam wynik, 2:2, stanowi zaskoczenie. Jeszcze większe gra Lechii. Poczynała sobie nadzwyczaj śmiało. Gdybym na przykład nie oglądał wcześniej Piotra Grzelczaka w kilku meczach, mógłbym pomyśleć, że wczoraj zamienił koszulki i tylko przez pomyłkę zagrał w barwach Lechii, zamiast Barcelony. Gospodarze dwa razy obejmowali prowadzenie. Poczuli się pewnie. Zbyt pewnie, skoro ostatni zawodnik przed bramkarzem wziął się za dryblowanie. Od straty piłki zaczęła się akcja, którą Messi zakończył zdobyciem wyrównującej bramki.

Trochę zniesmaczyła mnie końcówka meczu. Na ostatnie dziesięć minut na boisku pojawił się Brazylijczyk Neymar, debiutując w barwach Barcelony. Niestety przez kilka minut oglądaliśmy spektakl pod tytułem – „Kto jeszcze nie sfaulował Neymara”?

Nie wiem jak nowy gwiazdor katalońskiego klubu zapamięta swój debiut. Kibice w Gdańsku remis z Barceloną, nawet w mocno rezerwowym składzie, z pewnością pamiętać będą długo.    

PS: Ośmioletni Marcin meczem był zachwycony. Opłaciło się myć głowę i obcinać paznokcie. Już podczas drugiej połowy obiecał mamie, że dziś nauczy ją „podcinki”, czyli zagrania, dzięki któremu Messi strzelił drugą bramkę…

      ▬ ▬ ● ▬