Zwycięzca bierze wszystko

Fot. Trafnie.eu

Piłkarze polskich drużyn szykują się na obozach do rundy wiosennej. Nie znaczy to jednak, że nie toczą się różne gierki. Toczą, nawet bardzo ostre.

Nie pozostawia co do tego wątpliwości choćby ten tytuł: „Kolejne tarcia w PZPN. Boniek uderzył w jednego z najbardziej znanych polskich sędziów?” Portal Wirtualna Polska, na którym go znalazłem, zamieścił wywiad z Ryszardem Wójcikiem, byłym międzynarodowym sędzią. Oto fragment:

„We wtorek przewodniczący Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki poinformował mnie, że moje nazwisko nie znalazło się na liście. Obserwatorem UEFA byłem od momentu zakończenia sędziowania, czyli od 2001 roku. W moim przypadku żadnych ograniczeń wiekowych nie było, jedynym kryterium jest zgłoszenie przez krajowy związek”.

PZPN może delegować do roli obserwatora UEFA cztery osoby spełniające określone kryteria. Wójcika postanowił już nie delegować. W czym więc problem? Sam zainteresowany wyjaśnia:

„Uważałem, że możliwy jest inny kandydat na prezesa PZPN i w ostatnich wyborach byłem w tej grupie, która nie do końca popierała kandydaturę Zbigniewa Bońka. Zwycięzca bierze wszystko, skąd my to znamy...”

Rozbawiła mnie inna wypowiedź Wójcika:

„Zawiodłem się na Zbigniewie Bońku jako człowieku, bo takie decyzje podejmuje z bardzo prymitywnych powodów”.

Naprawdę się zawiódł? Bo ja nie. Wystarczy poczytać kilka tekstów na tej stronie dotyczących szefa PZPN, by zrozumieć dlaczego.

Jeszcze mocniejsze działa wytoczyli przeciwko sobie właściciele Legii. W tej wojence główne role odgrywają teraz prawnicy, a najważniejszą odegrają pieniądze. W jednej drużynie występują razem – prezes Bogusław Leśnodorski i Maciej Wandzel (po dwadzieścia procent udziałów), w drugiej samotnie Dariusz Mioduski (sześćdziesiąt procent). Każda strona złożyła propozycję wykupu pozostałej części akcji. Czyja oferta będzie lepsza, ten przejmie całą Legię. Czyli zwycięzca bierze wszystko. Nad prawidłowością procedur, z inicjatywy współwłaścicieli, czuwają osoby z Polskiej Rady Biznesu, jako tak zwani „mężowie zaufania”.

Czekam z niecierpliwością na rozstrzygnięcie, mając w pamięci kilka wypowiedzi dżentelmenów bezpośrednio zaangażowanych w ten spór, zresztą już wcześniej cytowanych. Przecież w ubiegłym roku Leśnodorski nie pozostawił złudzeń, co myśli o zaangażowaniu udziałowca większościowego (za: wp.pl):

„Ja i Maciek Wandzel uważamy, że właścicielem klubu takiego jak Legia, nie mogą być ludzie, którzy nie mają pieniędzy, żeby tego klubu wspomóc. Darek Mioduski nigdy nie dołożył do klubu złotówki. Przynajmniej od roku dążę do tego z Maćkiem, żebyśmy rozpoczęli oficjalne szukanie inwestora, który pozwoli na to, żeby ten klub mógł konkurować realnie z zespołami z najwyższej półki”.

Gdy Mioduski przejmował Legię, wyjaśnił (za: legia.com):

„Główną wartością, którą wnoszę jest wiedza i międzynarodowe doświadczenie w zakresie zarządzania i rozwoju firm, finansowania projektów, pozyskiwania kapitału, tworzenia joint ventures”.

Czyli teraz nadszedł moment, jak w pokerze, by wreszcie powiedzieć – SPRAWDZAM! Będzie okazja, by się przekonać, kto wcześniej w tej grze blefował.

▬ ▬ ● ▬