Z kosmosu na ziemię

Fot. Trafnie.eu

Bohaterowie rundy wiosennej w polskiej piłce zaliczyli twarde lądowanie po odpadnięciu z Pucharu Polski. W niedzielę przegrali w Legionowie.

Piłkarze Błękitnych Stargard Szczeciński są w tej chwili gwiazdami drugiej ligi. Nie ma w tym stwierdzeniu ani złośliwości, ani przesady. Po tym co wyprawiali w Pucharze Polski stali się nie tylko lubiani, ale i rozpoznawalni. Widać to było w Legionowie, gdzie rozegrali pierwszy mecz w drugiej lidze po zakończeniu pucharowej przygody. Pojawiło się na nim kilka kamer telewizyjnych więcej niż zwykle. Widzów na trybunach też.

„Zobacz, to ten strażak” - wyjaśniał jeden kibic drugiemu pokazując na piłkarza Błękitnych. Gdy trener Krzysztof Kapuściński maszerował po bieżni, by zająć miejsce na ławce, przywitały go brawa.

„Chciałbym podziękować kibicom Legionovii, bo świetnie nas przyjęli” - powiedział po meczu. „Bardzo miło się tu czuliśmy”.

Przyznał, że trochę się nawet rozkleił:

„Jak kibice zaczęli klaskać, wszystko mi się znowu przypomniało, zawodnikom też, bo przeżyliśmy wspaniałe chwile. Tego się nie da opisać. To jest po prostu dla nas kosmos! Te dowody sympatii ludzi z całej Polski nastrajają nie tylko pozytywnie do piłki, ale i do pozytywnego funkcjonowania w tym świecie. Widzieliśmy, że sprawiamy ludziom radość. Czuliśmy, że nam kibicują, kibicują słabszemu”.

W niedzielę w Legionowie nastąpił twardy powrót do rzeczywistości. Legionovia przed przerwą objęła prowadzenie. Goście też mieli sytuacje, ale je marnowali. W końcówce, mimo że w czwartek zaliczyli dogrywkę w półfinale Pucharu Polski z Lechem, zdominowali mecz. Zdołali wyrównać, a później nie wychodzili z połowy gospodarzy. Ale to Legionovia zdobyła zwycięską bramkę po kontrataku już w doliczonym czasie gry. Tak to podsumował Kapuściński:

"Zabrakło dziś piłkarskiego szczęścia, bo nie zasłużyliśmy na porażkę. Mieliśmy przecież sporo sytuacji, ale piłka nie chciała wpaść”.

Bramkarz i kapitan Błękitnych Marek Ufnal zauważył:

„Fajnie chłopcy grali. Mieliśmy tyle sytuacji, że powinniśmy rozstrzygnąć ten mecz do przerwy. Ale taka jest piłka. Dzisiaj widzieliśmy, że gra się do ostatniego gwizdka. Chcieliśmy wydrzeć zwycięstwo, zgarnąć pełną pulę, a nie mamy nic”.

Nie miał jednak wątpliwości, że Błękitni podeszli do meczu jak podejść powinni:

„Powiedzieliśmy sobie, że z tym pucharem jest koniec. Musimy zejść na ziemię. Ale naprawdę byliśmy dziś dobrze zmotywowani, coś nie wyszło. Mamy tydzień do następnego meczu ligowego. Chcemy się zregenerować mentalnie i fizycznie. Mam nadzieję, że się odbudujemy w lidze i pójdziemy w górę tabeli”.

A trener Błękitnych dodał:

„Musimy się pozbierać. Najbliższy tydzień będzie już inny, z normalnym mikrocyklem. Bo ostatnio gramy co trzy dni. Była duża rotacja i przez to gdzieś jakość naszej gry uciekła”.

Kapuściński przyznał, że celem drużyny przed sezonem było utrzymanie w drugiej lidze. Nikt już o tym nie pamięta, bo ma szanse nawet na awans. Trener zdaje sobie jednak sprawę, że trzeba wrócić do ligowej rzeczywistości:

„Gdy wybiła 24.00, bo wtedy mniej więcej mecz z Lechem się skończył, kopciuszek musiał jechać do domu. A bal trwa. Ale warto było przeżyć coś takiego. Ciężką pracą można coś osiągnąć. Bo tak naprawdę nikt na nas nie stawiał, a pokazaliśmy tą prawdziwą radość z gry w piłkę. Dlatego kibice w Polsce nas doceniają. Dostaliśmy masę maili z podziękowaniami. To jest mobilizujące. Mam nadzieję, że w przyszłości o Błękitnych jeszcze będzie głośno”.

Pewnie na kilku stadionach w drugiej lidze też przywitają ich w tym sezonie brawa, jak w Legionowie. Ale na pewno nikt im nie odpuści, jak nie odpuściła Legionovia.

▬ ▬ ● ▬