Wreszcie zaczęły wypadać?

Fot. Trafnie.eu

Zbigniew Boniek, odkąd przestał być prezes PZPN, systematycznie pojawia się w mediach. Choć teraz pewnie chciałby, żeby na jakiś czas o nim zapomniano.

Mało prawdopodobne, bo sytuacja z piłkarskim związkiem wydaje się mocno rozwojowa. A konkretnie ze sprawdzeniem dokumentów dotyczących ponad dwóch kadencji byłego prezesa. Właśnie pojawiła się informacja o tym jak PZPN wydawał pieniądze na sprawę bezpośrednio z nim związaną, czyli wytoczenie procesu o ochronę dóbr osobistych Piotrowi Nisztorowi, dziennikarzowi „Gazety Polskiej” (za: sportowy24.pl):

„...zaczęły wyciekać informacje na temat szczegółów finansowania tej prawnej potyczki. Okazało się na przykład, że była bardzo kosztowna dla… PZPN. Wedle naszych źródeł, kwota faktur za prowadzenie tej nieskomplikowanej - jak się wydawało - sprawy w jednej tylko instancji przekroczyła bowiem 312 tysięcy złotych (+VAT, wynoszący 23 procent [ponad 380 tysięcy]). A co jeszcze ciekawsze, związek miał zapłacić za tę usługę więcej niż za całoroczną obsługę prawną we wszystkich pozostałych sprawach!”

Od razu przypomniał mi się pewien fakt związany z działalnością związku w 2016 roku:

„W lutym Dolcan Ząbki, najbliżej położony od siedziby związku klub pierwszoligowy, potrzebował trzystu tysięcy złotych, by przystąpić do rundy wiosennej. Zwrócił się do PZPN z prośbą o pożyczką. POŻYCZKĘ, nie DAROWIZNĘ, którą z całą pewnością, by spłacił. Ryzyko jej udzielenia było wręcz zerowe. Jednak związek, mający najlepszy marketing w Europie, odmówił. Chyba tym razem pan prezes nie powiedział – »brawo«?”

Chyba nie użył też swojego ulubionego „brawo” komentując szokującą informację o wysokości wynagrodzenia dla kancelarii adwokackiej. Ale ważniejsza, pośrednio z nią związana, pojawiła się kilka dni wcześniej (za: wp.pl):

„Cezary Kulesza, prezes związku, właśnie postanowił zlecić gruntowny audyt związany z funkcjonowaniem biura związku w Warszawie. O co chodzi?

Jak nieoficjalnie można usłyszeć, powodem do zamówienia audytu miały być nieprawidłowości, jakie ustalono przy okazji badania sprawy związanej z podsłuchem. Głównie mają być związane z kwestiami organizacyjnymi i bezpieczeństwem”.

Chyba najważniejsze, że po audycie powinniśmy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Tak przypuszczam, a dałem temu wyraz już wcześniej, apelując wręcz do nowego prezesa:

„Mam nadzieję, że tak zupełnie przy okazji, pochyli się nad wydatkami PZPN w ostatnich dziewięciu latach i podliczy ile kosztowała związek kadencja jego poprzednika, który, jak sam wielokrotnie twierdził, żadnego wynagrodzenia nie pobierał”.

Na sierpniowym zjeździe PZPN ustępujący prezes uraczył delegatów, z typową dla siebie skromnością, następującą refleksją:

„Wychodzę dumny i szczęśliwy. Zostawiam PZPN w bardzo dobrej sytuacji, gdzie każdy może mu zazdrościć”.

Pewnie niedługo dowiemy się w szczegółach czy jest czego zazdrościć. Gdy w 2012 roku nowy prezes obejmował urząd straszono trupami, które za chwilę zaczną wypadać z szafy po starej ekipie. Dziewięć lat minęło i czyżby coś wreszcie zaczęło wypadać? Na pewno już z innej szafy...

▬ ▬ ● ▬