Wrażenia z rodzaju ekstremalnych

Fot. Trafnie.eu

Najstarsze rozgrywki piłkarskie na świecie mają się świetnie. Ostatnia runda Pucharu Anglii była wyjątkowo emocjonująca, a wyniki wprost nieziemskie.

Ale zacznę od czegoś innego. Trafiłem na ciekawą informacje o możliwości zwiedzania zakładów karnych. W Polsce, nie w Anglii. Ósmego lutego przypada święto Służby Więziennej i z tej okazji podczas weekendu za dwa tygodnie chętni będą mogli zwiedzić wybrane więzienia w ramach tak zwanego dnia otwartego. To jeszcze nic nadzwyczajnego. Najciekawsze, że na przykład na Mazowszu było tak wielu chętnych (kilka tysięcy), że listę zwiedzających już dawno zamknięto!

Tych, którzy się nie załapali na wycieczkę, mogę pocieszyć. Weźcie do ręki kodeks karny, znajdźcie odpowiedni paragraf i zafundujcie sobie pobyt w odosobnieniu na tyle, na ile macie ochotę. Na pewno zaliczycie wtedy więcej atrakcji, niż zwiedzający wpuszczeni za kratki na krótką wycieczkę.

Zacząłem się zastanawiać skąd taki pęd, by trafić (na moment) do miejsca, do którego nikt nie chce trafić (na dłużej)? Widać w dobie reality show konwencjonalne atrakcje już nikogo nie kręcą, potrzeba czegoś wyjątkowego, wręcz ekstremalnego. Bogatszy o tę refleksję od razu skojarzyłem ją z wynikami... meczów o Puchar Anglii. Wiem, że skojarzenie karkołomne, nawet bardzo, ale nie podlegające na szczęście pod żadne paragrafy.

Nieziemskie rezultaty piątkowych i sobotnich spotkań to też przecież wrażenia z rodzaju ekstremalnych. Liverpool remisuje bezbramkowo u siebie z drugoligowym Boltonem, a Manchester United na wyjeździe z czwartoligowym Cambridge United.

Prezes tego ostatniego klubu udzielając wywiadu stacji Sky News przyznał, że cały świat zna Cambridge ze względu na sławny uniwersytet. I dodał z dumą, że teraz wszyscy dowiedzieli się, że jest tam też klub piłkarski.

W Anglii obowiązuje system, który w pucharze nie daje forów drużynom z niższych klas, czyniąc je automatycznie gospodarzami. A gdy mecz zakończy się remisem, wtedy rozgrywany jest dodatkowy, na stadionie gości z pierwszego pojedynku. Dlatego Liverpool i Manchester United mają jeszcze szanse na awans w powtórzonym spotkaniu. Kibice z Cambridge już oszaleli ze szczęścia, bo pojadą go obejrzeć na Old Trafford, co dla nich stanowi prawdziwe święto.

Jeszcze większą wpadkę niż sąsiedzi zaliczyli piłkarze Manchesteru City przegrywając u siebie 0:2 z drugoligowym Middlesbrough. A już największą – Chelsea. Jak to możliwe, że zuchy Jose Mourinho ulegli na Stamford Bridge trzecioligowemu Bradford City 2:4, prowadząc 2:0??? Biorąc pod uwagę moje niedawne rozmyślania penitencjarne, pomyślałem, że może chłopaki z Londynu chcieli ten jeden raz (jak chętni na wycieczkę za kratki) poczuć smak czegoś, co normalnie oni fundują rywalom? Z reguły sami innych leją, to teraz wiedzą jak ci inni się czują.

Pewnie Jose Mourinho chętnie posłałby mnie na dłużej w miejsce odosobnienia za lansowanie takich mocno naciąganych teorii. Po meczu wszedł do szatni gości i pogratulował zwycięstwa. Czekałem na konferencję prasową, by zobaczyć jego reakcje, a bardziej spektakl, jaki odegra. Był za, a nawet przeciw. Tym razem sędziom się nie dostało. Jak na złość nic nie nabroili, więc na nic się Jose nie przydali. Starannie dobierał słowa, by coś wyszarpać dla siebie z tej klęski. Dlatego przyznał, że przy całym rozczarowaniu wynikiem własnej drużyny, potrafił cieszyć się z sukcesu rywali. Choć z drugiej strony jest mu wstyd i to najgorszy rezultat w jego karierze trenerskiej. Ale na koniec znalazł coś optymistycznego:

„To może wpłynąć na nas pozytywnie przed następnymi meczami”.

Chyba nawet wiem w jaki sposób. Być może na korkowej tablicy w ośrodku treningowym Chelsea wiszą już wycinki z angielskich gazet, bijące w oczy tytułami z „wstyd” czy „hańba”. Gdy Mourinho był trenerem Realu Madryt zafundował swoim zawodnikom taką „prasówkę” po porażce 0:5 z Barceloną. Stanowiła najlepszą motywację. Nie potrzebne były żadne dodatkowe pogadanki. Dlatego najbliżsi rywale Chelsea będą mieli na pewno mocno pod górkę.

▬ ▬ ● ▬