Wódko, pozwól żyć

Fot. Trafnie.eu

Kolejna afera alkoholowa w polskiej piłce. Gdy doświadczeni zawodnicy zachowują się jak należy, sprawy bierze w swoje ręce młodzież. Niestety z powodzeniem.

Kolejna, bo przecież sporo ich było, ale wymieniać nie będę, licząc na pamięć, nawet niekoniecznie perfekcyjną, czytających ten tekst. Właśnie przez rodzime media przetoczyła się fala artykułów o aferze w reprezentacji do lat 17. Tej samej, która w maju rozkręciła prawdziwą falę zachwytów jej wynikami i, może nawet bardziej, grą. Działo się to z okazji finałów mistrzostw Europy na Węgrzech, w których zajęła trzecie-czwarte miejsce.

Miałem okazję wtedy oglądać jeden z najważniejszych meczów w historii rodzimej młodzieżowej piłki, gdy drużyna prowadzona przez trenera Marcina Włodarskiego grała w półfinale z Niemcami. Dotarcie do tego etapu rozgrywek tak poważnej imprezy nie zdarza się często, więc trudno się dziwić, że redaktorzy z zachwytem komentowali wyczyny młodszych rodaków.

Choć ci półfinał z Niemcami przegrali 3:5, grali z polotem, nie tylko w tym meczu, co się mogło podobać. Spełniły się wreszcie pragnienia ”bardziej ofensywnego stylu”, które w przypadku reprezentacji seniorów pozostały najwyżej marzeniem. Młodzi piłkarze nie bali się żadnego rywala, śmiało ruszali z piłką do przodu podejmując ryzyko i zdobywając mnóstwo bramek.

Zwolennicy teorii, że Polska piłka niezwykłymi talentami stoi, mieli swój moment chwały, dając starszym zawodnikom młodziaków za wzór. Największą nagrodą były nawet nie same wyniki wywalczone na Węgrzech, ale ich dodatkowy efekt. Otóż zajęte tam miejsce gwarantowało awans do finałów mistrzostw świata, które pod koniec tygodnia rozpoczną się w Indonezji.

Wyjazd do tak egzotycznego kraju na drugi koniec globu musi podziałać na wyobraźnię. Niestety na niektórych podziałał za bardzo, gdy już się tam znaleźli, dlatego mistrzostwa obejrzą tylko w telewizji, jeśli oczywiście będą mieli ochotę. W nocy z niedzieli na poniedziałek w mediach pojawiła się informacja o aferze w kadrze do lat 17., która przygotowuje się do wspomnianych mistrzostw na obozie na indonezyjskiej wyspie Bali (za: meczyki.pl):

„Niektórzy niestety nie tak, jak trzeba. Według naszych informacji czterech piłkarzy ma wrócić do kraju jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. Powód? Alkohol...

Kadra do lat 17 w ostatnim okresie jest stawiana za wzór, jeśli chodzi o wyniki sportowe oraz pracę z tymi piłkarzami przez trenera Marcina Włodarskiego. Tym bardziej szokuje informacja, do której dotarliśmy, że czterech piłkarzy - Oskar Tomczyk, Filip Wolski (Lech Poznań), Jan Łąbędzki (ŁKS Łódź) i Filip Rózga (Cracovia) - miało zostać przyłapanych na byciu pod wpływem alkoholu”.

Szybko zareagował PZPN, potwierdzając informację poprzez publikację oficjalnego komunikatu:

„W związku z niesportowym zachowaniem oraz złamaniem regulaminu, sztab szkoleniowy kadry U-17 podjął decyzję o usunięciu ze zgrupowania czterech zawodników”.

Szybko zareagowały też kluby zawodników deklarując w swoich komunikatach odpowiednie ich ukaranie po powrocie do kraju. A w mediach pojawiły się kolejne informacje na wspomniany temat. Trener Włodarski w feralny wieczór zrobił jeszcze dodatkowy obchód po hotelowych pokojach zawodników i okazało się, że... (za: meczyki.pl):

„...dwa pokoje były puste. Wspomniana czwórka została szybko namierzona w barze. Na stole stał alkohol z gatunku tych mocniejszych. Z naszych informacji wynika, że młodzi zawodnicy wyglądali na pijanych, a Oskar Tomczyk miał mieć nawet uraz głowy…”

Czytając mnóstwo komentarzy na ten temat, zauważyłem dwie tendencje. Pierwszą, bezwzględnie potępiającą głupotę zawodników. Drugą, próbującą tę głupotę wyjaśnić grzechami młodości, czemu towarzyszyły dwa pytania. Czy wspomniany incydent będzie początkiem końca ich nieźle zapowiadających się karier? A może będzie bolesną nauczką na przyszłość, dzięki której „wyjdą na ludzi”?

Oczywiście musiał na to zareagować okolicznościowym wpisem Zbigniew Boniek (za: X):

„4 piłkarzy wraca do kraju. Dobra decyzja PZPN. Ale jak pomyśle o rodzicach, dziadkach tych chłopaków, to chce mi się płakać. Tak niszczyć sobie marzenia”.

Mnie się płakać nie chce. Zamiast tego próbuję logicznie ogarnąć problem i nie udawać nim zaskoczenia, co byłoby szczytem obłudy. Przecież zaledwie przed rokiem na zgrupowaniu tej samej drużyny w jednym pokoju znaleziono... (za: meczyki.pl):

„...butelki po alkoholu. Sprawa dotyczy dwóch zawodników - bramkarza Michała Matysa z Akademii Zagłębia Lubin i Mikołaja Tudruja z Akademii Lecha Poznań”.

Obaj „zostali dyscyplinarnie usunięci ze zgrupowania. O zaistniałej sytuacji zostały poinformowane kluby obu zawodników”.

Czterech następnych nie wyciągnęło z tego żadnych wniosków! Może więc Boniek martwi się na wyrost? Bo żeby „niszczyć sobie marzenia”, trzeba je najpierw mieć. A jak ktoś zadowala się pierwszym lepszym sukcesem, zamiast myśleć o następnym, znacznie ambitniejszym i starać się odpowiednio na niego zapracować, często ląduje w najbliższym barze zamawiając następna kolejkę.

PS: Tytuł jest zapożyczeniem nazwy cyklicznego programu o alkoholizmie emitowanego przed laty w polskiej telewizji.

▬ ▬ ● ▬