Wielka lekcja pokory

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała w Tiranie z Albanią 0:2 w meczu eliminacyjnym do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Jeśli chce na nie jeszcze pojechać, to lepiej…

Bramkarz Wojciech Szczęsny w telewizyjnym wywiadzie zaraz po meczu stwierdził, że czuje „zawód i dużo wstydu”. I jeszcze, że „wygląda to fatalnie”. Ale chyba najgorsze, że nie widzi wyjścia z patowej sytuacji. Szczere wyznanie, co mnie nie zaskakuje i nie dziwi, bo Szczęsny jest z takich znany.

Choć pierwsze pół godziny meczu w Tiranie nie wyglądało aż tak źle. Polacy po dwudziestu minutach zdobyli nawet bramkę po uderzeniu Jakuba Kiwiora, jednak słusznie nie uznaną, bo zdobytą ze spalonego. Ciekawe jak potoczyłby się ten mecz, gdy została uznana, czyli jej strzelec ruszył do dośrodkowania z rzutu wolnego, wykonywanego przez Sebastiana Szymańskiego, ułamek sekundy później. Ale takie gdybanie nie ma większego sensu.

Tak samo jak mówienie, że zabrakło odrobiny szczęścia. Bo kilkanaście minut później Albańczykom nie brakowało niczego. A konkretnie Jasirowi Asaniemu, który spod bocznej linii ruszył w kierunku narożnika pola karnego i oddał wspaniały, soczysty strzał. Piłka uderzona mocno i precyzyjnie, nabrała takiej trajektorii lotu, że Szczęsny nie miał szans na jej obronienie i przy dalszym słupku wpadła do siatki. Jak mawiał Jerzy Dudek – pięknych strzałów się nie broni.

Decydująca była druga bramka stracona po przerwie. Tym razem Szczęsnemu przeszkodził Mateusz Wieteska, który zmienił tor lotu piłki po uderzeniu Mirlinda Daku, odbierając szansę na skuteczną interwencję.

Choć do końca meczu zostało prawie pół godziny, widać było, że polska drużyna już się nie podniesie. Drużyna już wtedy tylko z nazwy, raczej zbiór zawodników, którzy jej nie tworzyli. Totalnie siadła mentalnie, przestała funkcjonować jako taka. I to chyba było, przynajmniej dla mnie, najgorsze.

Polacy przegrali bowiem z zawodnikami, którzy piłkarskiego świata nie podbiją. Ale mieli tę przewagę nad nimi, że byli drużyną właśnie. Umotywowani, waleczni, napompowani taką energią, której w nich nie było. Dlaczego? To problem złożony i skomplikowany. Nie wiem tylko kto ma go rozwiązać, gdy słyszę, że trener Fernando Santos zupełnie się do wypełnianej roli nie nadaje i powinien zostać czym prędzej pogoniony. Na pewno reprezentacja przestała funkcjonować jako spójna mentalnie grupa. Już z Wyspami Owczymi nie wyglądało to za dobrze. Z mocniejszym rywalem wyglądało, jak powiedział Szczęsny, niestety fatalnie.

Straciła już szanse na awans do finałów mistrzostw Europy, który gwarantuje zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc w grupie. Jeśli ktoś jeszcze w taki wierzy licząc punkty pozostające do zdobycia, analizując kto w pozostałych meczach musi z kim wygrać (przegrać), gratuluję optymizmu. A może raczej utraty kontaktu z rzeczywistością? Bo musiałby się zdarzyć naprawdę cud, niech każdy sobie przeanalizuje, jeśli ma ochotę, co konkretnie, by wyprzedzić na jednym z dwóch pierwszych miejsc Albanię albo Czechy. Jedyna szansa, to baraże związane z miejscem zajętym wcześniej w Lidze Narodów. Raczej jednak też tylko w teorii, jeśli Polska nadal prezentowała by taką grę, jak w ostatnich meczach...

Uzyskane wyniki w trwających eliminacjach są niezwykle bolesną lekcją pokory. Pamiętam reakcje po losowaniu składu grup eliminacyjnych. To była „grupa śmiechu”, z której „nie da się nie awansować”. Jak widać, jednak się da.

▬ ▬ ● ▬