W której bajce ta rola?

Od początku lutego drużyna dołująca w Premier League stała się nagle najpopularniejszą w Polsce. Takie odnoszę wrażenie przeglądając media.

Gdybym nie znał układu tabeli angielskiej ekstraklasy, pomyślałbym, że to jakaś współczesna bajka. Bajka piłkarska, do tego długa, ale ze szczęśliwym zakończeniem. I jeszcze NASZ w głównej roli. Czego chcieć więcej?

Tak właśnie relacjonowany jest transfer Kamila Grosickiego do Hull City, który udało się dopiąć, chyba agrafkami, w ostatnich minutach ostatniego dnia stycznia. Czyli znów nerwówa, jak w sierpniu, ale tym razem na szczęście wszystko zakończyło się dobrze.

Polski pomocnik marzył od lat, by zagrać w lidze angielskiej. Mówił o tym otwarcie tak długo, aż sen się wreszcie spełnił. To znaczy prawie się spełnił, bo jeszcze nie zagrał, jak Bartosz Kapustka jeszcze nie zagrał w barwach Leicester City, choć pół roku minęło od transferu. Teraz jednak tzw. eksperci nie mają wątpliwości – nie tylko zagra, ale może nawet zawojuje Premier League.

Świetnie, bardzo się cieszę, gdy czyjeś marzenia się spełniają, bo uważam, że zawsze warto marzyć. Kto dużo o czymś myśli, temu w końcu się udaje. Grosickiemu też się udało. Wreszcie trafił do Anglii. Z medialnych przekazów bije niemal bezgraniczny optymizm, że oczami wyobraźni zobaczyłem raj wytapetowany w bursztynowe i czarne pasy. Dokładnie takie, jak na koszulkach Hull City. Tylko że z prawdziwym piłkarskim rajem za wiele nie ma wspólnego.

Klub z prowincjonalnego miasteczka nie może się pochwalić wielkimi sukcesami. Poza jednym występem w finale Pucharu Anglii za największy należy uznać ponowny awans do Premier League. Drużyna znajduje się jednak w strefie spadkowej. Co prawda zremisowała ostatni mecz ligowy z Manchesterem United na Old Trafford, już z Grosickim na trybunach, ale inne drużyny zagrożone spadkiem też punktowały.

Czy euforyczne wręcz odbieranie transferu akurat do tego klubu nie jest więc lekką przesadą? A może nawet nie lekką? Tłumaczę to sobie tym, że przez dziesiątki lat nikt nie chciał dużo płacić za Polaków. Od niedawna za niektórych wreszcie zaczęli dawać więcej. Za Grosickiego Hull City dało dziewięć milionów euro, czyli trafił do dziesiątki najdroższych zawodników w polskiej piłce. Być może głównie stąd owe podniecenie.

Już przeczytałem, że Premier League jest wręcz skrojona pod niego, że na pewno da radę, będzie kursował jak ekspres po skrzydle... Oby się sprawdziło, ale jak mawiał trener Leo Beenhakker – krok po kroku. Niech Grosicki najpierw znajdzie się w kadrze na najbliższy mecz z Liverpoolem. Później niech w nim zagra, najlepiej w podstawowym składzie. A jak już zagra, to najlepiej, jak potrafi. I w następnym meczu tak samo. Co będzie dalej, zobaczymy.

Tradycyjnie do transferów polskich piłkarzy podchodzę z większym realizmem niż podnieceniem. Nie trzeba mieć zbyt bujnej wyobraźni, by zrozumieć dlaczego. Wystarczy spojrzeć na Kapustkę. Dlatego życzę Grosickiemu, by występował w zupełnie innej bajce. Rola, jaką w niej odegra, zależy tylko od niego.

▬ ▬ ● ▬