...trzymać się go rękami i nogami

Fot. Trafnie.eu

Agent polskiego piłkarza robi w mediach za gwiazdę. Czytając jego wypowiedzi odniosłem wrażenie, że chwilami za bardzo już w swoją gwiazdę uwierzył.

Mowa o Przemysławie Pańtaku, agencie Arkadiusza Milika. Reprezentuje interesy jeszcze kilku zawodników, ale napastnik Napoli jest z nich najbardziej znany. I chyba dlatego został obszernie odpytany na tę okoliczność, co zaowocowało następującą refleksją (za: przegladsportowy.pl)

„W interesie menedżera jest za to, żeby piłkarz odszedł za większą kwotę, bo dostanie większą prowizję. Szybka kasa jest łatwa, ale może zgubić. Są też tacy menedżerowie, którzy myślą długofalowo i wolą stopniowo budować karierę zawodnika. Istotne, czy agent działa dla dobra swoich relacji w klubie, czy dla zawodnika. Te interesy są rozbieżne. Dla klubu lepiej zrobić transfer za siedem milionów euro, dla piłkarza korzystniejsze może być odejście za połowę tej ceny, ale tam, gdzie będzie miał większe szanse na grę. Polska liga jest na takim poziomie, że przeskakując o dwa-trzy piętra można się poturbować. Później piłkarz musi się cofnąć, zejść poniżej poziomu, z którego startował i w ten sposób traci czas. Dużo wtedy zależy od kolejnego kroku, wypożyczenia, korekty poprzedniego wyboru”.

Dziennikarz przytomnie zauważył:

„Jak w przypadku Milika. Po transferze do Bayeru Leverkusen były nawet dwie korekty. Najpierw w Augsburgu i druga, udana – w Ajaksie”.

Niestety nie dostał od agenta prostej i szczerej odpowiedzi, tylko taką:

„W Augsburgu trochę tych szans Arek dostał. Realia okazały się jednak takie, że kiedy wiedzieli, że go nie wykupią, to w drugim półroczu został potraktowany gorzej”.

Wolałbym zdecydowanie usłyszeń jasny przekaz, że właśnie niemiecki przypadek Milika dał jego agentowi dużo do myślenia i dzięki „dwóm korektom” może teraz innych pouczać, jak powinno się budować kariery swoich klientów. Ale widać mamy inne zapatrywania na przyznawanie się do błędów i budowę karier piłkarzy.

Tyle nasłuchałem się już łkań tych z Polski lądujących na trybunach albo od razu w rezerwach zagranicznych klubów, że do ich transferów podchodzę z wielką ostrożnością. Dlatego po nieudanych wojażach Milika w Niemczech uważałem nawet, że Ajax będzie dla niego za mocny, bezpieczniej wybrać najpierw nieco słabszą drużynę. Na szczęście się pomyliłem, o czym mam odwagę napisać z własnej woli, zamiast udawać mądrzejszego niż jestem.

Ale pochwalę się też pewną refleksją zawartą w tym samym tekście, która pozostaje aktualna:

„Każdy piłkarz powinien właśnie takiego [klubu] dla siebie szukać. Takiego, w którym miałby szansę grać. A gdy już znajdzie, trzymać się go rękami i nogami”.

Dotyczyła Mateusza Klicha, który zaliczył wpadkę w Niemczech, jak Milik. Nie rozumiałem więc „dlatego wrócił do Wolfsburga?”, uzasadniając:

„PEC Zwolle to była drużyna skrojona właśnie na jego aktualną miarę”.

Miałem rację, bo w Niemczech zaliczył kolejny dół w karierze, a odbudował się znów w Holandii, choć w innym klubie – Twente Enschede. Niestety w lecie Klich postanowił się przenieść do Leeds United. Niby tylko druga liga angielska, ale i tam nie gra. Właśnie przeczytałem, że w styczniu ma znów zmienić klub. Niech dokona rachunku sumienia, posłucha jeszcze raz i zapamięta - każdy piłkarz powinien szukać takiego, w którym miałby szansę grać. A gdy już znajdzie, trzymać się go rękami i nogami!

▬ ▬ ● ▬