Trzy tajemnicze słowa

Fot. Jacek Prondzyński - legia.com

Po ostatnim meczu Legii w Lidze Mistrzów niektórym za bardzo rozgrzały się głowy. Kilka wygłoszonych opinii aż prosi się o komentarz.

Zacznę od sprostowania. Przeczytałem, że dzięki zwycięstwu nad Sportingiem „Legia wyszła z grupy”. Otóż z całą pewnością LEGIA NIE WYSZŁA Z GRUPY. I oczywiście trudno było tego od niej oczekiwać już po losowaniu składu wszystkich grup w sierpniu. Z każdej awans uzyskiwały dwie pierwsze drużyny. Wyprzedzenie Realu Madryt i Borussii Dortmund wydawało się od początku misją niewykonalną. I taką się w rzeczywistości okazało.

Mimo że Legia z grupy nie wyszła, dostała nagrodę pocieszenia zarezerwowaną przez UEFA dla drużyn, które zakończyły rywalizację na trzecim miejscu. Dlatego na wiosnę zagra w Lidze Europejskiej. Jej wyczyn uznano, zresztą słusznie, za wielki sukces. Bo wyprzedzenie teoretycznie znacznie silniejszego Sportingu takim niewątpliwie było.

Kluby z najsilniejszych piłkarsko krajów zesłanie do Ligi Europejskiej z trzeciego miejsca uważają za porażkę, czy nawet kłopotliwy prezent. Dlatego w drugiej części sezonu nie zawsze traktują poważnie znacznie mniej prestiżowe rozgrywki. Występują w nich z konieczności, tęsknym okiem zerkając na Ligę Mistrzów.

Polska do tej grupy nie należy, więc każda możliwość pokazania się w Europie także na wiosnę, jest mile widziana. Dlatego w Warszawie z wielkim podnieceniem wyczekiwane jest poniedziałkowe losowanie przeciwnika Legii. Jak mawia trener Magiera – żeby rozbić rzeczy wielkie, najpierw trzeba się nauczyć robić te małe. Jak się marzy o powrocie do Ligi Mistrzów, najlepiej zacząć od zwycięstw w Lidze Europejskiej. Albo chociaż od remisu...

Aleksandar Prijović postanowił zdecydowanie pominąć ten krok i wyraźnie odleciał, bazując na bezgranicznej euforii po środowym meczu. Dlatego wypalił:

„Możemy pokonać każdego”.

Kiedy Messi z Neymarem to przeczytali, pewnie nie mogli zasnąć ze strachu. Dopiero gdy ktoś im wytłumaczył, że Barcelona w tym sezonie na Legię nie trafi już na pewno, odetchnęli z ulgą, zapadając w błogi sen.

Lepiej, żeby Prijović skoncentrował się na strzelaniu bramek, niż wygadaniu bajek. Przypomnę tylko, że dwa sezony wcześniej, gdy finał Ligi Europejskiej odbywał się w Warszawie, niektórzy piłkarze Legii też pletli bzdury, że ich celem jest właśnie występ w nim na Stadionie Narodowym. Czym to się skończyło, wolę przemilczeć.

I wniosek na koniec zaczerpnięty z lektury różnych mediów – Legia w końcu zmądrzała, zatrudniając tego trenera, którego wcześniej przegnała z klubu. Chciałbym, żeby był prawdziwy, ale raczej nie jest. Otóż Jacek Magiera wydaje się niestety wyborem z konieczności, żeby nie powiedzieć wręcz zastępczym.

Tak wynika z wypowiedzi Dragomira Okuki, który najprawdopodobniej miał zastąpić Besnika Hasiego. Serbski trener wyznał rodzimej gazecie „Politika”, że „kilka dni temu” dzwonili do niego ludzie z Legii, by namówić go do powrotu do Warszawy. Ze względu na stan zdrowia (problemy z biodrem) odmówił.

Zakładając, że słowa Okuki są prawdziwe, zastanawiam się, co dla niego oznacza „kilka dni temu”? Mam nadzieję, że jednak wrzesień (dość luźne wyczucie czasu) i poszukiwania następcy Hasiego. Bo chyba nikt na Łazienkowskiej nie jest samobójcą, by szukać teraz następcy Magiery?

▬ ▬ ● ▬