Strzelanina, jak zwykle

Legia Warszawa zremisowała 3:3 z FC Midtjylland w duńskim Herning w pierwszym meczu ostatniej rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy.

Podczas jej tegorocznych meczów w europejskich pucharach naprawdę trudno się nudzić. W tym w Herning Marc Gual już po kilkudziesięciu sekundach znalazł się w naprawdę dogodnej sytuacji. Biegł z piłką wprost na bramkę Midtjylland. Niestety nieczysto w nią trafił, uderzając piszczelem, więc przeszła obok słupka.

Cztery minuty przed końcem Blaž Kramer kopnął piłkę wręcz idealnie w pełnym biegu tak, że wpadła tuż przy słupku do siatki, wyrównując stan meczu na 3:3. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy Legia za moment znów nie straci bramki? Przecież wyrównywała dwa razy i dwa razy dała sobie strzelić kolejne. Na szczęście trzeci raz już nie dała.

W czterech jej wcześniejszych pucharowych meczach w tym sezonie padło aż 20 bramek, czyli statystycznie po 5 w jednym. W piątym w czwartkowy wieczór padła jedna więcej, więc średnia została wyśrubowana do 5,2! Właściwie można by Legię wychwalać pod niebiosa, bo przecież zdobywanie bramek to kwintesencja futbolu. Poza tym remisowy wynik w wyjazdowym meczu w Herning nie jest zły, gdy weźmie się pod uwagę, że za tydzień będzie rewanż w Warszawie.

We mnie jednak ten entuzjazm jakoś nie ma szans wygrać z realizmem. Może dlatego, że po analizie niektórych elementów gry dochodzę do wniosku, że Legia niestety nie robi postępów wraz z pokonywaniem kolejnych run kwalifikacyjnych. Pierwszą bramkę znów straciła po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i uderzeniu piłki głową. Znów, bowiem, jak zauważyłem po pierwszej rundzie kwalifikacji:

„Legia straciła w meczach z Ordabasami dwie niemal bliźniacze bramki. W obu do dośrodkowań z rzutu rożnego wyskoczyli piłkarze z Kazachstanu i mając wokół siebie wianuszek legionistów spokojnie wpakowali piłkę do siatki”.

I w Herning niestety trzeci taki przypadek.

Zamiast zwracać na to uwagę mógłbym oczywiście głównie chwalić piłkarzy z Warszawy za kreatywność i jako przykład dać choćby ostatnią bramkę w wykonaniu dwóch zawodników, którzy pojawili się na boisku w drugiej połowie. Maciej Rosołek popisał się świetnym prostopadłym podaniem wypuszczając Kramera pomiędzy duńskimi obrońcami, a ten precyzyjnym strzałem nie zmarnował sytuacji zapewniając swojej drużynie remis.

Ale na chwalenie to przyjdzie jeszcze czas, jak Legia awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Dzieli ją od tego jeden mecz w najbliższy czwartek w Warszawie. Tylko i aż jeden. Naprawdę nie musi być tak szalony jak ostatnie dwa. Wystarczy skromne zwycięstwo 1:0, bez serii błędów w defensywie i kolejnej strzelaniny.

FC Midtjylland to nie jest wielka drużyna. Legię stać, by ją ograć i awansować. Gdyby awansu nie wywalczyła, kac w Warszawie byłby chyba nawet większy od tego w Poznaniu po niedawnej porażce Lecha ze Spartakiem Trnava.

▬ ▬ ● ▬