Ruchy cudzoziemskie

Fot. Zbigniew Luchciński / ksppolonia.pl

Swoje wychwalacie, obce sprowadzacie. Tak powinno brzmieć przysłowie idealnie pasujące do ruchów transferowych w polskiej Ekstraklasie obserwowanych od lat.

Zacznę od Ruchu, ale tego z Chorzowa. Bezbramkowo zremisował w meczu Ligi Europejskiej z Metalistem Charków. Wynik odebrano jako wielce obiecujący. Ukraińcy to teoretycznie znacznie silniejsza drużyna. Ruch czeka w przyszłym tygodniu wyprawa na Ukrainę.

Nie chciał tam jechać, ponieważ sytuacja „bardzo dynamicznie się zmienia, stąd trudno przewidzieć, w jakich okolicznościach mecz z Metalistem miałby się odbyć. Codziennie dochodzą do nas wiadomości o rozruchach oraz zbrojnych działaniach w Kijowie oraz innych miejscach na Ukrainie”.

Chciał, by UEFA przeniosła mecz poza Ukrainę, ale ta nie posłuchała. Rewanż odbędzie się w dwóch trzecich drogi między Chorzowem i Charkowem – w Kijowie. To efekt wojny, która toczy się na wschodzie Ukrainy...

I tam właśnie wybrał się Łukasz Teodorczyk. W mieście, w którym Ruch nie chciał zagrać jednego meczu, on ma grać i mieszkać. Jeśli przejdzie pomyślnie testy medyczne, podpisze kontrakt z miejscowym Dynamem. I dlatego już nie wystąpi w najbliższym meczu ligowym z... Ruchem.

„Nie ukrywaliśmy, że jeśli pojawi się dobra oferta zarówno dla klubu jak i zawodnika, to nie będziemy robili przeszkód w zmianie barw klubowych" – powiedział wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski.

Jak dobra musiała to być oferta dla zawodnika, żeby zgodził się przenieść do kraju, w którym toczy się wojna? Pamiętam Teodorczyka, gdy zaczynał grę w Ekstraklasie w barwach Polonii, jako charakternego zawodnika. Dlatego sądzę, że sobie poradzi w tych bojowych warunkach, łatwo nie wymięknie. Czy poradzi sobie też na boisku? Tego raczej nie wie nikt. Na razie wiadomo tylko, że na Ukrainę nie chciało wrócić przed sezonem kilku obcokrajowców, więc nowi są mile widziani.

Transfer Teodorczyka, już określany w mediach jako „wielki”, to ubytek z Ekstraklasy kolejnego wyróżniającego się w niej Polaka. A informacja o nim pojawiła się w dniu, w którym po raz pierwszy naprzeciw siebie stanęły polskie drużyny prowadzone przez portugalskich trenerów. Niestety dla jednego z nich nie będzie to zbyt przyjemna data. Jorge Paixao, po porażce 0:2 jego Zawiszy z Lechią Joaquima Machado, najprawdopodobniej zostanie pogoniony ze stanowiska.

I znów w mediach wróciła dyskusja o obcokrajowcach w polskiej piłce. „Przegląd Sportowy” robi wyliczankę pod tytułem „Co za dużo, to niezdrowo”. Zawisza, który przegrał w tym sezonie wszystkie cztery mecze w Ekstraklasie, przoduje w zestawieniu z 13 obcokrajowcami. Na samym końcu Ruch z dwoma zagraniczniakami. Jednocześnie gazeta zamieszcza wielki wywiad z nowym piłkarzem Korony Olivierem Kapo. A w nim pytanie:

„Co pan właściwie tu robi? Kibice i eksperci są w szoku, że piłkarz z takim CV trafił do polskiej ligi”.

Już wiem, że co za dużo to niezdrowo, ale nie wiem czy w przypadku Kapo to za duże CV?

„Sport” zajął się zagranicznymi trenerami udzielając głosu Zbigniewowi Koźmińskiemu. Zawsze będę go pamiętał jako prezesa Górnika Zabrze, który tak nim rządził, że do dziś nie wiem czy był tylko jego prezesem, czy także właścicielem! Mam nadzieję, że chociaż on wie.

Tenże Koźmiński powiedział co wiedział:

„W większości wypadków sprowadzamy do nas trenerski szrot”.

Jako przykład podał … Leo Beenhakkera:

„Więcej szkód narobił, niż dobrego. Swymi opowieściami o drewnianych domkach tylko powiększył nasze kompleksy. I dlatego do dziś łykamy jak gęsi każdą mądrość, jeśli tylko wypowiedziana jest w obcym języku. To oburzające!”

Oburzające jest, że komuś takiemu jak Koźmiński bezkrytycznie udziela się głosu. Ja na pewno nie będę łykał jego bzdur. Dziwnym trafem ostatnim trenerem, który awansował z reprezentacją do wielkiego turnieju był obcokrajowiec, Beenhakker właśnie. Dziwnym trafem najlepszym trener ubiegłego sezonu (niech ktoś mi powie, że niesłusznie!) został obcokrajowiec, Jan Kocian.

I tak wróciliśmy do Ruchu prowadzonego przez Słowaka, któremu życzę bezproblemowego pobytu w Kijowie i awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. A wszystkim życzę, by oceniali innych za to, co potrafią, a nie jaki mają paszport. Często ci sami, którzy narzekają na piłkarski „szrot”, płodzą laurki agentom ten „szrot” sprowadzającym.

▬ ▬ ● ▬