Refleksje słodko-kwaśne

Fot. Trafnie.eu

Nawet trzy, a wszystkie wzbudzające jakże różne emocje. I wszystkie oczywiście związane z wydarzeniami w kończącym się właśnie tygodniu.

Może zacznę od cytatu. Choć sprzed kilku dni, nie mogę sobie odmówić przyjemności, by się z innymi nim podzielić, bo to wręcz książkowy przykład mentalności współczesnych zawodników. Mam tylko cichą nadzieję, że nie wszystkich. Otóż Cezary Kucharski tak opowiedział o jednym grajku, którego jest agentem (za przegladsportowy.pl):

„Młody zawodnik, który wrócił do Polski, zadzwonił do mnie wkurzony, bo klub wysłał go samego na badania lekarskie. Nie wiedział, jak ma się zachować, bo za granicą prowadzili go niemal za rękę, a tu został sam, w przychodni. „Czy jest tam okienko z napisem rejestracja? „No jest”. „Więc podejdź, przedstaw się, powiedz, że klub cię tu wysłał.” I tak kierowałem go krok po kroku. Pomogłem, ale potem opieprzyłem, bo sam musi myśleć. W przyszłości, jak będzie miał rodzinę, dzieci zachorują, to przecież nie zadzwoni do menedżera z prośbą o pomoc. Staram się ich uczyć życia. Ale to problem nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Menedżerowie niemalże zmieniają zawodnikom pampersy. To im nie pomaga”.

Żeby chociaż kopali piłkę jak Messi, może i byłbym w stanie im wybaczyć. Ale nie kopią i kopać nigdy nie będą. Za to niestety jest większe prawdopodobieństwo, że jak skończą karierę, wpadną w jakieś tarapaty. Czytając ten fragment, trudno się dziwić…

Teraz temat tygodnia (miesiąca, sezonu, dziesięciolecia, stulecia?) w europejskiej klubowej piłce. Leicester City już prawie mistrzem Anglii. Byłby na pewno, gdyby wygrał w niedzielę na Old Trafford. Nie liczyłem za bardzo na zwycięstwo, więc się nie zdziwiłem, że tylko zremisował z Manchesterem United 1:1. Ale nie ma tragedii, bo nie liczę też, że w poniedziałek Tottenham Hotspur wygra z Chelsea na Stamford Bridge. Jak nie wygra, Leicester będzie mistrzem. Jak wygra też będzie, tylko tydzień później, bo ma teraz przewagę ośmiu punktów.

Ze dwa – trzy tygodnie temu wymieniałem uwagi z kolegą na temat sensacyjnie spisującej się drużyny. Przyznał, że przed początkiem sezonu nie dawał żadnych szans Claudio Ranieriemu. Wtedy odetchnąłem i powiedziałem:

„Witaj w klubie”!

Gdy dowiedziałem się, że Włoch zostanie menedżerem Leicester City, miałem jednoznaczne skojarzenia:

„Dramat. Kto go zatrudnił? Teraz to zlecą już z Premier League na pewno”.

Ranieri to miły człowiek. Naprawdę dobrze mu życzyłem, ale uważałem, że może bardziej nadawałby się do silniejszego klubu. W takim broniącym się przed spadkiem na pewno sobie nie poradzi.

Jak widać nie tylko ja się myliłem, nie tylko mój kolega, ale też bukmacherzy obstawiający mistrzostwo tej drużyny: 5000-1! Na szczęście piłka ciągle jest bardzo nieprzewidywalna. Na szczęście czasami przyjemniej się pomylić, niż być do bólu mądrym.

Nieprzewidywalne są też zachowania kibiców. Na jednym meczu Arsenalu z Norwich City, były dwa mecze. Drugi na trybunach. Część londyńskich kibiców domagała się zwolnienia Arsene Wengera, druga go wspierała.

Być może Arsenal powinien być mistrzem w tym sezonie, a jeśli nie był, to z własnej winy. Taką opinię znalazłem niedawno w angielskich mediach, nie pamiętam już gdzie. Może prawda, a może i nie. Teza raczej nie do sprawdzenia. Tak jak nie do sprawdzenia jest założenie, że gdyby Arsenal pogonił Wengera przed dziesięcioma laty, miałby na koncie ze dwa (trzy, pięć???) tytuły mistrzowskie więcej. A może właśnie rozpaczliwie broniłby się przed spadkiem?

Trochę przykro patrzeć jak kibice traktują menedżera, który zdobył tyle trofeów dla ich klubu i który ma najdłuższy staż w Premier League (pracuje w Arsenalu od września 1996 roku!). Pocieszające dla Wengera jest to, że pensja jaką otrzymuje (podobno 7 mln funtów rocznie) jest wystarczająco wysoka, by stanowić rodzaj ubezpieczenia od pracy w trudnych warunkach.

A ja wiem z doświadczenia, że w takich przypadkach czas jest najlepszym sędzią. Za dziesięć i więcej lat sprawiedliwie osądzi pracę Francuza w Arsenalu.

▬ ▬ ● ▬