Problemy hałaśliwego aroganta

Fot. trafnie.eu

Przed ostatnim meczem Aleksa Fergusona na Old Trafford pojawiła się informacja jaki był prawdopodobnie prawdziwy powód jego rozstania z Manchesterem United.

Wszystko za sprawą trenera reprezentacji Rosji Fabio Capello. Angielskie media cytowały wypowiedź Włocha dotyczącą Fergusona: „Gdy rozmawiałem z nim przed kilkoma miesiącami, mówił, że ma zamiar pracować dalej. Dlatego informacja o zakończeniu kariery naprawdę mnie zaskoczyła. Zadzwoniłem do niego i powiedział mi, że podjął taką decyzję z powodu  nadmiernego stresu”.

Najpierw pytanie  - ciekawe jak panowie się dogadali? Trochę dukam po angielsku, ale Fergusona za nic zrozumieć nie mogę. To znaczy jego języka szkockiego. Potrafię złapać najwyżej sens wypowiedzi jednej na pięć. Capello jest raczej na poziomie dla początkujących, tak go oceniam słysząc jak mówi, jeśli chodzi o znajomość angielskiego. Zagadką więc pozostanie jak zrozumiał tak subtelną kwestię, którą mu przekazał Szkot?

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że kluczowym powodem odejścia Fergusona były problemy z planowaną operacją biodra i rekonwalescencją po niej. Zakładając, że jakimś cudem Capello jednak się z nim dogadał, należy wnosić, że operacja mogła stanowić tylko pretekst, by odejść akurat teraz.

Zastanawiam się jaki stres tak zdołował Sir Aleksa? W Anglii zrobili z niego niemal Boga. To chyba pierwszy taki przypadek w historii Szkocji. Na Old Trafford ma pomnik, a jedną z trybun ochrzczono jego imieniem. Nikt nawet nie pomyśli, by go zwalniać. Manchester United został po raz dwudziesty mistrzem Anglii, bijąc krajowy rekord należący do Liverpoolu. O jakim więc stresie rozmawiamy? Mam swój typ…

Przez lata pan Ferguson przyzwyczaił się do jednego. Wystarczyło powiedzieć Manchester i wszyscy od razu wiedzieli o co chodzi. Ostatnio już nie wystarczy. Rywale za płotem coraz bardziej prężą muskuły. Dlatego kilka razy puszczały mu nerwy. Najpierw nazwał ich „małym klubem z małostkową mentalnością”, później „hałaśliwymi sąsiadami”. Najbardziej nie mógł przeżyć, gdy ci „hałaśliwi sąsiedzi” zleli mu tyłek na Old Trafford w ubiegłym sezonie gromiąc 6:1. Uznał, że to najgorszy dzień w historii klubu. Był i następny, gdy Manchester City odebrał United mistrzostwo dzięki bramce zdobytej dosłownie w ostatniej sekundzie ostatniego meczu w sezonie.  

Do wszystkich kibiców United, którzy bardzo kochają Fergusona, apeluję – wiary nie traćcie. Może wróci! Informacja o jego problemach ze stresem zbiegła się z inną. „Hałaśliwi sąsiedzi” przegrali wczoraj w finale Pucharu Anglii z Wigan 0:1. Wielu uznaje ten wynik za sensację. Niesłusznie. To przecież Anglia, gdzie nie ma łatwych meczów dla tych teoretycznie silniejszych. A już na pewno w rozgrywkach pucharowych, w których nie takie cuda się zdarzały (patrz czwartoligowy Bradford City w finale Pucharu Ligi w tym sezonie!). Z pewnością porażka Man City musiała poprawić humor Sir Aleksowi i pomogła odstresować się przed niedzielnym meczem ligowym ze Swansea City, jego ostatnim w karierze na Old Trafford.

A jeśli nie ostatnim? A może powie bukmacherom, którzy dają tyle samo szans obu klubom z Manchesteru na zdobycie tytułu w nowym sezonie: „Jesteście idiotami”? Jeszcze uwierzy, że potrafi znów ograć „hałaśliwych sąsiadów”? I może wróci???

Na wszelki wypadek – teoria „Ferguson – stres – Man City” – WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE!

▬ ▬ ● ▬