Prezydent FIFA? Wybór całkiem... logiczny

Fot. Trafnie.eu

Sepp Blatter będzie rządził światowym futbolem przez kolejne cztery lata, już piątą kadencję. Co to w praktyce oznacza?

Blatter to FIFA, FIFA to Blatter. Pewnie wygrał w piątek wybory prezydenckie pokonując jordańskiego księcia Ali bin Al-Husseina, co nie spodobało się w Europie i jeszcze w kilku krajach świata. Na Szwajcara głosowali przedstawiciele aż 133 federacji. Ich wybór wydaje się całkiem... logiczny. Aby go zrozumieć, koniecznie trzeba wyzbyć się eurocentryzmu. Zadanie dość trudne, biorąc pod uwagę, że ten kontynent odgrywa od lat wiodącą rolę w światowej piłce. Dlatego chce mieć największy wpływ na decyzje z nią związane podejmowane na najwyższych szczeblach FIFA. I chyba właśnie tego najbardziej boi się reszta świata, głosując na Blattera. 

Słabsze piłkarsko kontynenty, choć nigdy niczego nie osiągnęły w mistrzostwach świata, mogą liczyć na sporo miejsc w finałach. To za kadencji Blattera impreza po raz pierwszy odbyła się w Azji i w Afryce, o czym tam doskonale pamiętają. Dzięki niemu mogą też liczyć na stały dopływ gotówki, którą FIFA legalnie przelewa na konta federacji w formie różnych dotacji czy środków na realizację konkretnych przedsięwzięć piłkarskich. W biednych krajach są gwarancją normalnej egzystencji lokalnych federacji, a dla niektórych osób z nimi związanych także wspaniałą okazją do podreperowania własnego konta. Dlatego informacje o aferach korupcyjnych, z którymi trzeba walczyć, nie wzbudzają tam entuzjazmu.

Popieranie innego kandydata, wspominającego o konieczności przeprowadzenia zmian, byłoby więcej niż ryzykowne. Co prawda Blatter też wiele razy mówił o zmianach, ale przecież wiadomo, że krzywdy głosującym na niego nie zrobi. Jest gwarantem pewnego układu, znakomicie poruszając się po piłkarskich salonach. To niewątpliwe jego zalety, których zdają się nie dostrzegać najwięksi wrogowie, próbujący wsadzić go do więzienia.

Hasło – UEFA może zbojkotować mistrzostwa świata w Rosji – brzmi ciekawie, ale trzeba się zastanowić, co w praktyce oznacza. Nie wyobrażam sobie bojkotu samych finałów po normalnym rozegraniu eliminacji. To byłaby obłuda nawet gorsza od tej, którą najwięksi wrogowie zarzucają Blatterowi. Czyli we wrześniu przyszłego roku UEFA musiałaby zorganizować dla swoich reprezentacji dodatkowe mistrzostwa Europy. Bez rozgrywek o stawkę federacje straciłyby sponsorów i dochody. Rozpoczęłaby się otwarta wojna z FIFA.

Odmowa udziału w mistrzostwach świata byłaby sprzeczna z artykułem 13, pkt 1b jej statutu nakładającego obowiązek uczestniczenia w rozgrywkach przez nią organizowanych.
Skoro opozycjoniści nie mogą się pozbyć Blattera z FIFA, dlaczego sami z niej nie wystąpią? Artykuł 16, punkt 1 statutu nie pozostawia wątpliwości, że członkostwo w FIFA jest dobrowolne! Każda federacja może z niego zrezygnować z końcem roku kalendarzowego, jeśli z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem poinformuje o tym sekretariat generalny listem poleconym.

Pofantazjujmy chwilę. Dziesięć najsilniejszych europejskich federacji występuje z FIFA i zakłada nowy międzynarodowy związek piłki nożnej. Od razu przystępują do niego Stany Zjednoczone i Australia, które uważają się za oszukanych przy przyznawaniu organizacji mistrzostw świata w 2022 roku. Teraz najtrudniejsze zadanie – trzeba przekonać najważniejszych graczy z Ameryki Południowej – Brazylię, Argentynę czy Urugwaj. Szczególnie trudno wyobrazić sobie Brazylię porzucającą Blattera, który zafundował jej ostatnie finały mistrzostw świata. Ale już Urugwaj był ostatnio w opozycji do FIFA po karze nałożonej na Luisa Suáreza, a Argentyna oddała w piątek głos na księcia Alego. Podejrzewam, że gdyby Brazylia przekalkulowała ile może stracić, pozostając w starym układzie, a ile zyskać, wchodząc w nowy, mogłaby szybko zapomnieć o wdzięczności dla Szwajcara.

Gdyby udało się stworzyć nowy związek w oparciu o tak silną piłkarsko grupę krajów, inne same zaczęłyby zabiegać o przyłączenie do niego. Nie miałyby wyjścia. Nikt już nie interesowałby się FIFA, a raczej tym co z niej pozostało...

Choć pewnie taki scenariusz nie będzie zrealizowany, zapewniam, że jeśli ktoś zacząłby głośno o nim mówić, skłonność do ustępstw ze strony Blattera natychmiast by wzrosła. Pozostaje wybór – albo podjąć związane z nim ryzyko, albo narzekać na prezydenta FIFA i poczekać, aż w końcu znudzi się swoją rolą.

▬ ▬ ● ▬

PS: Tekst został opublikowany także na Onet.pl.