Powitanie z pożegnaniem

Fot. Valeriy Taemnickiy

W podsumowaniu kończącego się tygodnia o odpaleniu dwóch transferowych bombach w Ekstraklasie. Na razie jeszcze poza boiskiem, tylko w mediach.

Biorąc pod uwagę jacy piłkarze są najczęściej ściągani do polskiej ligi, akurat te dwa nazwiska robiły wrażenie. Przyznaję, że na mnie też. Szczególnie jedno, czyli Yevhena Konoplyanki. W piątek oficjalnie stał się zawodnikiem Cracovii. Gdy podniecenie wywołuje już transfer do Ekstraklasy każdego, kto ma choć symboliczny występ w jednej z czołowych lig europejskich, tym razem ściągnięto naprawdę kawał piłkarza. Takim jest bez wątpienia ukraiński skrzydłowy. Nie wiem tylko, czy użyłem w poprzednim zdaniu odpowiedniego czasu, ale o tym później.

Pamiętam go doskonale z meczów przeciwko reprezentacji Polski. Niewielkiego wzrostu, za to dysponującego wielką szybkością i świetną zwrotnością, dlatego szalenie trudnego do pilnowania i groźnego w każdej ofensywnej akcji.

Pamiętam go też z finału Ligi Europy rozgrywanego w Warszawie w 2015 roku. Jego Dnipro Dniepropetrowsk było rewelacją rozgrywek, a on gwiazdą drużyny. Choć w finale przegrało z Sevillą, Hiszpanie doskonale zapamiętali dynamicznego zawodnika w barwach rywali, bo kilka tygodni później kupili go za 40 milionów euro! Grał tam razem z Grzegorzem Krychowiakiem. Potem występował jeszcze w Schalke 04 Gelsenkirchen i Szachtarze Donieck.

Rzadko się zdarza, by do polskiej ligi trafiali piłkarze z takim CV, nawet w wieku 32 lat. Z pewnością Konoplyanka stał się bohaterem najbardziej głośnego transferu w ostatnich latach obok Lukasa Podolskiego. Klubowa strona Cracovii jeszcze jego CV doprecyzowała:

„Jest jedną z ikonicznych postaci w reprezentacji Ukrainy. 32-letni skrzydłowy na swoim koncie zgromadził 86 występów w pierwszej kadrze kraju, niejednokrotnie z opaską kapitana na ramieniu. Jego dotychczasowy dorobek strzelecki wynosi 21 trafień w 86 występach, w tym m.in. bramka na Wembley przeciwko reprezentacji Anglii, czy gole w meczach towarzyskich z Niemcami i Urugwajem. Zawodnik brał udział w turniejach Euro 2012 i Euro 2016, a ponadto został trzykrotnie wybrany zawodnikiem roku na Ukrainie oraz dwukrotnie wyróżniony statuetką dla najlepszego zawodnika ligi ukraińskiej”.

Dlatego pozyskanie Konoplyanki przez Cracovię nazwano w mediach „transferową bombą”. Pytanie tylko, czy odpali? Poza wiekiem mogą przeszkodzić w tym kontuzje. Tak jak przeszkodziły w Szachtarze, w którego barwach ostatnio w ogóle nie grał. Czy taki klub pozbywałby się takiej „ikonicznej postaci”, gdyby była w odpowiedniej dyspozycji? W Krakowie Konoplyanka chce się odbudować, marzy o powrocie do reprezentacji Ukrainy. Cracovia poinformowała, że:

„Podpisana umowa będzie obowiązywać przez pół roku z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy”.

W piątkowym meczu z Lechią Gdańsk jeszcze nie zagrał, ale był na stadionie robiąc za gwiazdę – rozdawał autografy, udzielał wywiadów. Śledząc relacje w mediach odniosłem wrażenie, że więcej uwagi poświęcono Ukraińcowi, niż boiskowym wydarzeniom.

I jeszcze druga transferowa bomba, czyli pozyskanie przez Wartę Poznań Franka Castañedy, nazwane też „nadzwyczajnym transferem”. Chciały go również inne polskie kluby (za: moldfootball.com):

„Zarówno Górnik Zabrze, jak i Legia Warszawa interesowały się tym zawodnikiem, ale kością niezgody był czas trwania umowy. Kolumbijczyk nie chciał podpisywać długoterminowych kontraktów, a kluby nie chciały go zatrudnić tylko do końca sezonu”.

Castañeda był ostatnio jednym z najlepszych piłkarzy mołdawskiego Sheriffa Tyraspol, z którym w tym sezonie występował w Lidze Mistrzów. Miejscowe media przy okazji przypomniały, że po wygaśnięciu w grudniu kontraktu interesowały się nim: Glasgow Rangers, Empoli, Salernitana, Samsunspor, FC Augsburg, kazachski Toboł Kustanaj czy kluby francuskie.

Dla Castañedy Poznań to tylko półroczny przystanek w karierze, w drodze do, być może, znacznie lepszej ligi. Witając się, właściwie już się… pożegnał. Na oficjalnej klubowej stronie można znaleźć taką jego wypowiedź:

„W ciągu tych kilku miesięcy chcę pomóc drużynie wydostać się z miejsca, w którym się teraz znajduje. Zależy mi też na tym, żeby kibice zapamiętali mnie z dobrej strony”.

No cóż, spieszmy się oglądać transferowe bomby w wiosennych meczach Ekstraklasy, skoro mogą z niej tak szybko odejść.

▬ ▬ ● ▬