Pogadanka o hipokryzji

Fot. Trafnie.eu

Mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski skończył 75 lat. Nie mam wyjścia, z takiej okazji naprawdę MUSZĘ poświęcić mu okolicznościową laurkę.

Może od razu wyjaśnię, by niektórzy, przyzwyczajeni do zdecydowanie innego traktowania jubilatów, nie byli zdziwieni i mogli spokojnie dokończyć lekturę. Otóż pan Tomaszewski stwierdził przed laty, że trzeba walić ludziom prawdę w oczy, nawet gdyby była to prawda nieprzyjemna!!! Zapamiętałem, nawet zapisałem, więc teraz mogę się w odpowiednim momencie posiłkować wspomnianym zaleceniem z okazji okolicznościowego tekstu na jego temat. I walę prosto w oczy.

Przeczytałem właśnie rozmowę z nim przeprowadzoną na tę samą okoliczność, która rozbawiła mnie do łez. Doprecyzuję – przeczytałem tytuł, tyle mi wystarczyło. A brzmiał tak (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Z hipokryzją czułbym się fatalnie”.

Koń by się uśmiał, kobyła zresztą też. Czułbym się fatalnie (dlatego MUSIAŁEM porwać się na taki tekst!), gdybym nie zestawił różnych wypowiedzi pana Tomaszewskiego. Nikomu nie wolno zabraniać się kompromitować, szczególnie gdy świetnie mu to wychodzi, a już szczególnie przy takiej szczególnej rocznicy urodzin. Cytat pierwszy dotyczący wyboru nowego szefa PZPN z 2008 roku:

„Boniek prezesem? Śmiechu warte!”

Cytat drugi z 2012 roku, przed kolejnym zjazdem PZPN:

„Jeśli delegaci na zjazd zrozumieją, że dobro polskiej piłki jest ważniejsze niż dobro ich kieszeni, to wybiorą prezesem Zbyszka Bońka, a wiceprezesem Romana Koseckiego”.

Już przed ponad dekadą dawałem przykłady „stałości uczuć” Jana T.:

„Proszę się przygotować na smakowity deser (o przekrętach w polskiej lidze) z wywiadu z tego samego roku dla „Trybuny”: „(…) ci, którzy rozpoczęli proceder są bezkarni, a prawo jest równe i równiejsze. I to tylko dlatego, że za Zagłębiem stał PiS, a za Widzewem – Boniek”.

Minęło trochę czasu i Tomaszewski zrobił to, co potrafi najlepiej [PERFEKCJONISTA!] – zwrot o 180 stopni. Najpierw wpadł w objęcia PIS-u, a ostatnio Bońka. Nowemu prezesowi zaproponował, że gdyby ten chciał skorzystać z jego usług, jest do dyspozycji. Czy będzie mu dalej zadawał pytania dotyczące Widzewa? A może zechce jeszcze podyskutować o jego karierze trenerskiej w reprezentacji Polski? „Mówiłem, że Boniek g... osiągnie i sprawdziło się” – tak ją ocenił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” w 2003 roku”.

To może jeszcze na koniec wyjątkowo „etyczny” przykład. W 2004 roku przeszedł samego siebie. Popełnił dziełko pod tytułem „PZPN czy Przestępcy Zrzeszeni Przeciw Nam”. Nie minął rok, a z własnej nieprzymuszonej woli stał się jednym z Przestępców Zrzeszonych Przeciw Nam, gdy zgodził się objąć szefostwo Komisji Etyki w związku! Dziwnym trafem krytyka poczynań tej organizacji w jego wykonaniu zdecydowanie osłabła. Etyczna wielkoduszność? Może wyedukowałby się we wspomnianej dziedzinie i zdefiniował swój przypadek?

Pełnienie zaszczytnej funkcji nie przeszkodziło Tomaszewskiemu w podróży do Brazylii z Antonim Ptakiem, ówczesnym właścicielem pierwszoligowej Pogoni Szczecin. I jakoś trudno przypomnieć sobie, by zasilił grono prześmiewców tego klubu, z którego drwiła wtedy cała Polska. Gdy Komisja Etyki wyzionęła ducha, znów stał się pierwszym krytykiem PZPN, a władze związku nazywał „futbolową mafią”. Określenie, akurat w jego ustach, nabiera tragikomicznego wyrazu, skoro był wcześniej doradcą niejakiego Jacka Dębskiego, Ministra Sportu, który zginął zastrzelony przez zawodowego zabójcę wykonującego wyrok mafijnych bossów.

Z okazji urodzin panu Janowi T. zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Czym więcej głupot będzie wygadywał, tym więcej będę miał gotowców na teksty.

▬ ▬ ● ▬