Podsumowanie 2014 roku – cz. 5

Fot. Trafnie.eu

Pora na lipcowe opinie po mistrzostwach świata i początku europejskich pucharów w wykonaniu polskich drużyn. Niektóre czas zweryfikował okrutnie.

Wejście Kolumbijczyka Zunigi kolanem w plecy Neymara. To był kluczowy moment tego mundialu. Gdy przeczytałem, że Brazylijczyk nie zagra do końca turnieju, byłem przekonany, że jego koledzy tę stratę przekują w zawziętość i na boisku będą walczyć jak prawdziwi mężczyźni. Nie spodziewałem się, że od półfinału z Niemcami na boisku i poza nim zobaczę płaczków. Lament można zrozumieć w obliczu osobistej tragedii, a nie w trakcie turnieju, gdy liczy na ciebie 200 milionów ludzi.

Brazylia wychodzi na mecz z Niemcami. Trzymają się za ręce, są wzruszeni, Julio Cesar i David Luiz trzymają w ręku koszulkę nieobecnego Neymara. Tego sentymentalnego patosu było za wiele. Później, przed meczem o trzecie miejsce, Neymar płacze na konferencji prasowej. Mówi, że prawie został inwalidą. Scolari nie reaguje, dalej pozwala swoim piłkarzom na tego typu zachowania i efekt jest taki, że przeciwko Holandii w żółtych strojach gra jedenastu piłkarskich inwalidów.

Polska piłka to jedna wielka ułuda. Kiedy gramy między sobą, czy to w lidze czy w Pucharze Polski, wszystko wygląda pięknie. Legia ogrywa kogoś trzema golami i ludzie krzyczą: „Są najlepsi! Zdominują polską piłkę! Awansują do Ligi Mistrzów!”. A później na Łazienkowską przyjeżdżają półamatorzy z Irlandii albo Estończycy, zarabiający po trzy tysiące złotych miesięcznie podejmują u siebie Lecha Poznań. I czar pryska. Ledwo remisujemy lub przegrywamy.

W juniorach broniłem w starych rękawicach kopalnianych, które dostałem od ojca, bo klub w tych kwestiach nie pomagał, a rodziny na nic lepszego nie było stać. Wychodziliśmy na mecz z Górnikiem Zabrze, a tam wszyscy w nowoczesnych strojach i ich bramkarz miał takie lśniące rękawice, od których nie mogłem oderwać wzroku. W pierwszej chwili pomyślałem, że skoro oni tak wyglądają, to my nie będziemy mieć szans, ale jak zaczął się mecz, okazało się, że ten świetnie wyposażony gość broni gorzej ode mnie. W piłce opakowanie jest ułudą, a liczą się umiejętności, z którymi w Polsce jest coraz gorzej. My nie jesteśmy prawdziwymi piłkarzami. Jesteśmy za nich przebrani.
Jerzy Dudek

Kibice, którzy kochają polską piłkę, chodzą na mecze, kupują karnety, raczej nie zostali uszkodzeni obrazem fantastycznych mistrzostw i się nie odwrócą. Wiedzą, czego mogą się spodziewać po meczach naszej ekstraklasy i nie będą rozczarowani, kiedy zobaczą spotkanie stojące na słabym poziomie. Są przyzwyczajeni. Mundial może jedynie trochę wyostrzyć ich spojrzenie na piłkę nożną i na przykład zaczną porównywać taktyczne rozwiązania stosowane przez trenerów polskich klubów albo będą się przyglądać temu, co nasi piłkarze robią z piłką przy nodze. Wtedy mogą im się przypominać migawki z mundialu. Ale oglądać ligi nie przestaną.

Ligowcy mają o sobie wysokie mniemanie. I raczej wyobrażam sobie to tak, że oglądają mundial przy okazji nieudanych zagrań, mówili albo pokazywali przed telewizorem, jak to poprawnie oni kopnęli by piłkę w podobnej sytuacji.
Leszek Mellibruda, psycholog biznesu

Ośmielę się wystąpić dziś z apelem do prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Panie Boniek, zgaś Pan światło w związku, który ma największe dotacje w polskim sporcie i jednocześnie najgorszą pozycję ze wszystkich dyscyplin. Wyślij Pan tych wszystkich trenerków do Kolonii. Za trzy-cztery lata wprowadź Pan nakaz, by wszystkie zespoły ekstraklasy wystawiały młodzież i przestały kupować miernych obcokrajowców. W każdym klubie muszą ponadto funkcjonować akademie trenerskie. Bo co nam dają Orliki, skoro nie ma na nich specjalistów, poprawnie szkolących naszą młodzież? Trenera reprezentacji proszę wziąć z Borussii Dortmund i to bez oglądania się na koszty. W końcu tyle pieniędzy już Pan utopił w błocie. Jürgen Klopp w Borussii już pokazał, jak się pracuje z Polakami, byłby więc idealnym kandydatem do kadry. Jeśli to wszystko zostanie wprowadzone w życie, po pięciu-sześciu latach będziemy mieli szansę zrównać się z najlepszymi w Europie i na świecie. To jedyna szansa na to, by polska piłka nożna wróciła do poziomu z lat 70. Wtedy w PZPN będzie można zapalić światło.
Andrzej Niemczyk, trener siatkarski

Występy polskich klubów w europejskich pucharach są dziełem przypadku i szczęścia w eliminacjach. Kilkunastoletnia nieobecność w Lidze Mistrzów potwierdza, że aby dogonić Europę potrzebna jest konsekwentna i efektywna polityka transferowa. Z jednej strony konieczne są zdecydowanie większe inwestycje w przemyślane transfery z zagranicy, z drugiej konsekwentne promowanie i wprowadzanie do pierwszych składów młodych piłkarzy. Nie łudźmy się, że zawodnicy którzy od kilku, a czasem kilkunastu lat, grają w polskiej Ekstraklasie i do tej pory niewiele osiągnęli na boiskach europejskich, będą w stanie wprowadzić klub do Ligi Mistrzów.
Jan Letkiewicz – Partner Zarządzający, Audyt, Grant Thornton

Kwoty wydawane przez polskie kluby na zagranicznych zawodników w większości przypadków stanowią przykład marnotrawienia pieniędzy. Kluby często kupują za granicą przeciętnych zawodników, którzy się nie wyróżniają i mają problem z utrzymaniem się w pierwszym składzie drużyny. Bardzo rzadko zdarzają się transfery zagranicznych piłkarzy takich jak Ljuboja, którzy stanowią o sile drużyny a ich występy poprawiają frekwencję na stadionie.
Szymon Wróblewski – Dyrektor Zespołu Doradztwa dla Branży Sport, Grant Thornton

W Ekstraklasie występuje pewien paradoks - z jednej strony kluby podpisując krótkie kontrakty z zawodnikami pozbywają się niejako możliwości zarobienia na nich, z drugiej strony traktują to narzędzie jako mobilizowanie do dobrej gry w trakcie sezonu. Bardzo często daje się zauważyć zwyżkę formy u zawodnika w momencie gdy jego kontrakt się kończy i jej gwałtowne obniżenie tuż po przedłużeniu kontraktu na kolejnych kilka lat. Czołowe kluby aspirujące do gry w europejskich pucharach powinny stawiać na zawodników o zdecydowanie innej mentalności.
Paweł Zaczyński – Menedżer, Audyt, Grant Thornton

Można nie lubić Bednarza i się z nim nie zgadzać. Jako osoba prywatna jestem gotowy zaakceptować fakt, że ktoś mnie lży i obraża, bo wtedy to jest prywatna sprawa Jacka Bednarza i tej osoby. Jacek Bednarz jest prezesem Wisły Kraków SA i reprezentuje spółkę, a ta nie pozwoli na to, żeby najważniejszy organ w spółce był w ten sposób traktowany przez ludzi, którzy nie zasługują nawet na to, żeby nazwać ich pseudokibicami. Nie ma dla nich miejsca na tym stadionie. Dopóki ja tu będę, a oświadczam, że się nigdzie nie wybieram i mam głęboko w d..., co będzie napisane na jakimkolwiek murze w tym mieście, czy gdziekolwiek, bo o tym, czy stąd odejdę, nie będą decydowali oni tylko ja i ewentualnie organy, które mnie powołały, a - o ile mi wiadomo - chcą, bym nadal tym klubem zarządzał.
Jacek Bednarz, prezes Wisły Kraków SA

Nie jestem ani szarą ani innego koloru eminencją. Jestem człowiekiem współpracującym z Lechią, pomogłem jej znaleźć inwestorów. Ale przecież współpracuję również z Legią, co bardzo sobie cenię.

Lechia nie jest zabawką, to też biznes. Trzeba promować piłkarzy, jeśli jest dobra okazja – sprzedać i szukać godnych następców. A sam awans do pucharów to jeszcze mało. Awansować do nich i dobrze się zaprezentować, to już coś. A na razie jest tak, że z zagranicznych zawodników nie zejdzie jeszcze wakacyjna opalenizna, nie wszyscy zdążą wrócić z wakacji, a polskich drużyn już nie ma w grze. Przykre.

Trener Probierz nie nadaje się do budowania dużych klubów. Zaznaczam, to moja osobista opinia. Do tworzenia czegoś większego trzeba mieć umiejętności, a on ich po prostu nie ma. Powtarzał wiele razy o budowie, ale w takim tempie to życia by nam zabrakło na dokończenie procesu.
Mariusz Piekarski, agent piłkarski

Nie, bo jak polski trener coś powie, to zawsze jest problem. Jak polski trener powie, że trzeba szkolić, to słyszy się: "co on opowiada", trzeba niemieckiego. Dziś czytałem wywiad jednego z menedżerów, który mówi, że nie trzeba szkolić w Polsce. To zamknijmy wszystkie szkółki i kupujmy piłkarzy z zagranicy. To jest największy problem w polskiej piłce i europejskie puchary to pokazały. Ja trzy lata temu powiedziałem, żeby pokazać wszystkie bazy, gdzie trenuje młodzież. Nikt tego nie zrobi, bo nikomu to nie pasuje.

Właściciele klubów zatrudniają kogo chcą. Śmieszy mnie tylko to nabożne podejście do tego, co zagraniczne. Przyjeżdża jakiś skaut z zagranicy, a u nas podejmuje się go jak wielkiego pana. Loża VIP i te sprawy. Jeżeli trener z zagranicy powie coś banalnego, ale w obcym języku, rozlega się zachwyt. Szanujmy się trochę! Dostaje mi się za mówienie, że polska piłka jest na dnie. Nie brakuje mi odwagi, by to powiedzieć. Przykładem jest szkolenie. Trenerzy w ekstraklasie nie dostają gotowych piłkarzy do gry, tylko muszą szkolić. Struktury wychowania fizycznego u nas właściwie nie istnieją.

Ja wiem jedno - w polskiej piłce na dzisiaj jest dramat i o tym nikt nie mówi, bo to wszystkim pasuje. A o tym trzeba powiedzieć. Tych 15-16-latków, tak jak tutaj, trzeba szkolić, bo na poziomie ekstraklasy ich już nie nauczymy. Najlepiej jest jednak nadawać na polskiego trenera, bo tak jest najłatwiej.
Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok

Na wielu płaszczyznach nie zgadzam się z Michałem Probierzem, lecz w sprawie trenerów zagranicznych pracujących w Polsce, podzielam jego zdanie. Podobał mi się jego występ na konferencji prasowej po meczu z Lechią Gdańsk, na której mówił w języku niemieckim. W ten sposób zakpił z ludzi, którzy zachwycają się obcokrajowcami. Oni przecież mówią to samo, lecz dla niektórych słowa wypowiedziane w innym języku brzmią bardziej magicznie. Patrzy się na nich z uwielbieniem w oczach, tylko nie wiem dlaczego? Który z nich awansował z polskim zespołem do Ligi Mistrzów, czy osiągnął jakiś dobry wynik w europejskich pucharach? Nie przypominam sobie. Takie sukcesy osiągali za to Polacy.
Tomasz Hajto, trener

Sam byłem zaskoczony, że po kontuzji Marco trener wskaże na mnie jako nowego kapitana. W szatni są piłkarze, którzy grają w tym klubie od wielu lat, a szkoleniowiec wybrał właśnie mnie. Pół roku po pojawieniu się w Śląsku. Nigdy nie byłem kapitanem. Ostatni raz pełniłem tę funkcję jako dzieciak w Sesimbrze. Ale to duży honor i wywiążę się z obowiązków najlepiej, jak tylko potrafię.
Flavio Paixao, zawodnik Śląska Wrocław

Nie sądzę, by dziś istniało jakiekolwiek zagrożenie, iż Górnik nie dokończy sezonu. Nie po to budujemy stadion, by nie miał na nim kto grać...
Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza

Pojawiają się informacje, że piłkarze w Górniku nie otrzymują wynagrodzenia od 7 miesięcy i w ogóle sytuacja finansowa klubu jest tragiczna. Dosyć zabawne, że ktoś to w ogóle traktuje jako sensację. Każdy bowiem, kto się w minimalnym stopniu interesuje Górnikiem i się nim martwi, wiedział o tym od dawna. Ot, taka tajemnica poliszynela. Górnik dzisiaj trzyma się już nawet nie na plastrach na ślinie. A dokładniej na ślinie Zbigniewa Waśkiewicza. Gdyby nie zaręczył swoim słowem piłkarzom, że pieniądze otrzymają w lipcu, to mielibyśmy gówno, a nie licencję
Łukasz Mazur, były prezes Górnika Zabrze

Różni ludzie udawali najmądrzejszych na świecie i pisali głupoty. Po wygranym 5:0 meczu z Saint Patrick's nie było ani jednego dziennikarza, który podszedłby do mnie i zapytał: "jak się grało?", "jak było?" albo "czy jesteście zadowoleni?". Gdy jednak przegrywamy, nie możecie się wręcz powstrzymać od komentarzy. My jesteśmy od grania, więc zdajemy sobie sprawę, że będziemy krytykowani, ale niektórzy ludzie powinni naprawdę mniej mówić. Ja tak samo zacząłem ostatnio mniej mówić, bo wiem, że nie jestem w optymalnej formie. My naprawdę najlepiej wiemy, co nam się przyda, wiemy co źle robimy, zdajemy sobie sprawę, kiedy zawalimy jakiś mecz. Proszę o wyrozumiałość. To jest normalne, taka jest piłka nożna i nie zawsze wygrywa faworyt.
Jakub Kosecki, piłkarz Legii Warszawa

To media wytworzyły atmosferę nagonki na drużynę i trenera. Dziennikarze jakby zapomnieli, że każdy klub, nawet Barcelona, ma słabsze momenty. Sztuką jest jak najszybciej wyjść z kryzysu. A nam się to udało. W ciągu kilku tygodni naprawdę nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę. Słabo wystartowaliśmy i zapłaciliśmy za to mocnymi klapsami od mediów. Ale to bardziej nasza wina niż szkoleniowca. Zostawcie go w spokoju.
Miroslav Radović, piłkarz Legii

Obejrzałem ostatnie cztery mecze Legii i jej piłkarze nie grali w żadnym z nich takim tempem, w jakim będą musieli grać z Celtikiem. Jeśli ktoś oglądał mundial, to ja mu od razu powiem: Celtic będzie grał tak szybko, tak agresywnie, tak intensywnie jak grały drużyny na mistrzostwach świata. A w polskiej lidze przecież tego nie ma. Żadnego piłkarza Legii nie widziałbym w Celtiku.

Legia nie ma żadnych szans. Awansować z tej pary może tylko ktoś, kto walczy i angażuje się w cały mecz, a Legia takim zespołem nie jest. Awansuje Celtic.

Oczekujemy cudu, ale przecież po mistrzu Polski nie można się go spodziewać. Obserwując postępy drużyn mistrza Austrii, Bułgarii, Chorwacji czy takiej Sparty Praga, na co my możemy właściwie liczyć? Gdybym uważał Lewczuka i Piecha za wzmocnienia przed Ligą Mistrzów, to musiałbym skończyć zajmować się polską piłką. Jeżeli ktoś nie jest w stanie pomóc swojemu klubowi w utrzymaniu w ekstraklasie, to nie ma o czym mówić. Piech i Lewczuk to są uzupełnienia, a nie wzmocnienia składu.

Berg nie zmienił stylu gry Legii i nie zmieni. Ale tak samo jak ten trener nie wymyśli niczego nowego, tak i piłkarze się nie zmienią – oni muszą grać tak jak grają.
Wojciech Kowalczyk, ekspert Polsat Sport

Cytaty pochodzą z: fakt.pl, przegladsportowy.pl, bizmes.pl, onet.pl, sport.pl, katowickisport.pl, facebook.com, "Super Express",

▬ ▬ ● ▬