Poczet bohaterów (nie)oczywistych

Fot. Trafnie.eu

To już ostatnie podsumowanie ubiegłego roku. Tym razem także o tych, którzy z całą pewnością zasłużyli na uznanie, choć nie zawsze w pełni... dopieszczonych.

Pomyślałem, że to trochę karkołomne zadanie, bo ile można chwalić i pisać znów o bohaterach mistrzostw świata, o których pisali i których chwalili już niemal wszyscy? No ale jak po zakończonych całkiem niedawno finałach w podsumowaniu nie wspomnieć o Lionelu Messim? Prawdziwy piłkarski geniusz, który w Katarze wreszcie dostał to, o czym marzył, a na co przez cały turniej uczciwie zapracował.

Grzechem byłoby nie wymienić też trenera Walida Regragui i jego drużyny. Maroko, prawdziwa rewelacja, po raz pierwszy zameldowało się w najlepszej czwórce mistrzostw świata. Każdy ich mecz to były niesamowite emocje.

No i jeszcze polski wątek, czyli Wojciech Szczęsny. Wspaniała gra i dwa obronione karne. Cieszę się, że wreszcie zaliczył tak wspaniały dla siebie turniej, bo kilka poprzednich na pewno takimi nie były, za to on bywał po nich niemiłosiernie poniewierany w ojczyźnie.

Chyba tyle wystarczy na temat bohaterów oczywistych zakończonego niedawno roku. Żeby nie zanudzać zbyt obszernym rozpisywaniem się o nich, postanowiłem wybrać kolejnych, którzy też byli chwaleni, choć w moim odczuciu nie na tyle, na ile zasłużyli.

Bo nie mam wątpliwości, że trener reprezentacji Argentyny Lionel Scaloni nie wyszedł z cienia swojego imiennika Messiego. A po finale znacznie więcej mówiono też o bramkarzu Emiliano Martinezie, niż o nim. Scaloni nawet nie próbował pchać się na siłę do pierwszego szeregu, bo byłoby to zadanie zupełnie karkołomne. Trudno jednak nie dostrzec jego wielkich zasług w zdobyciu tytułu. Najpierw musiał wytrzymać ciśnienie po nominacji na selekcjonera, gdy już nieżyjący Diego Maradona wręcz wyśmiał jego wybór. Jak Scaloni mógł się bronić, gdy sam futbolowy Bóg, choć beznadziejny trener, wygłaszał takie opinie?

Potem argentyński selekcjoner zaliczył falstart w Katarze po sensacyjnej porażce w inauguracyjnym meczu z Arabią Saudyjską. Ale potrafił pozbierać towarzystwo do kupy i po dwóch kolejnych meczach wyjść z grupy z pierwszego miejsca, co wcale nie było łatwe, ale gwarantowało, że Argentyna w 1/8 finału nie trafi od razu na Francję. Trafiła dopiero w ostatnim dniu turnieju odzyskując po porywającym spotkaniu tytułu mistrza świata po 36 latach. Scaloni Messiemu popularnością i sławą nigdy nie dorówna, ale już przeszedł do historii, nie tylko w swoim kraju.

I jeszcze muszę wspomnieć o Kamilu Gliku. Jak by nie było piłkarzu drugoligowy, bo reprezentującym barwy Benevento we włoskiej Serie B. Ile to było dyskusji na jego temat przed mistrzostwami. Gdy po meczu z Argentyną czy z Francją, już dokładnie nie pamiętam, przyszedł do Mixed Zone, zapytano go jak odbiera te wcześniejsze komentarze, że jest za stary, za wolny i generalnie do reprezentacji się już nie nadaje. Uśmiechnął się tylko i odpowiedział, że już się do nich przyzwyczaił.

Na pewno w Katarze bezbłędny nie był, ale trudno tego wymagać od obrońcy grającego na Messiego, Mbappe czy Girouda, bo to zadanie wręcz niewykonalne. Na pewno jednak nie zawiódł. Był dla mnie jednym z jaśniejszych punktów polskiej drużyny. Jak zwykle waleczny do bólu, nie tylko nie odstawiał nogi w żadnej akcji, ale też nie cofał głowy. Po jednym z powietrznych starć długo musiał dochodzić do siebie.

Po meczu z Francją Glik został zapytany, czy to były jego ostatnie mistrzostwa, czy zamierza zakończyć reprezentacyjną karierę. Odpowiedział, że decyzji jeszcze nie podjął. I dobrze, bo biorąc pod uwagę dyspozycję kilku jego młodszych kolegów w kadrze, na pewno jeszcze by się jej przydał.

▬ ▬ ● ▬