Odloty i powroty

Fot. Trafnie.eu

Letni sezon transferowy w pełni. Nie odczuwam specjalnego szaleństwa z tym związanego w Ekstraklasie. Ale przy kilku przypadkach warto się zatrzymać.

Do FC Nantes odfrunął właśnie Mariusz Stępiński. Mam nadzieję, że tym razem z dobrym skutkiem. W wieku 21 lat posiada już całkiem spore doświadczenie związane z zagranicznymi transferami. Po raz pierwszy postanowił zmierzyć się z lepszą ligą przed trzema laty. Tak opowiadał wtedy świeżo po przenosinach z Widzewa do 1.FC Nürnberg „Przeglądowi Sportowemu”:

„Niemcy to inny świat. Niczym nie trzeba się przejmować. Nie ma się co martwić, że czegoś zabraknie, że coś nie zostanie dopięte. Tutaj mam niemal wszystko podane na tacy. Mam się skupić tylko na treningu. Trener bramkarzy Adam Matysek śmieje się, że co to za życie. »Płacą na czas, wszystko ci naszykują, zawiozą. Trzeba tylko trenować«.”

Okazało się niestety, że samo trenowanie nie wystarczy. Trzeba jeszcze przebić się do meczowego składu. Stępińskiemu się to nie udało przez cały sezon. Gdy w kolejnym zaczęło dla niego brakować miejsca nawet w drużynie rezerw niemieckiego klubu, zdołał na szczęście złapać koło ratunkowe rzucone z Polski. W Ekstraklasie było znacznie łatwiej utrzymać się na powierzchni, dlatego mógł się odbudować w Wiśle, by potem zdobywał bramki dla Ruchu.

Czy potrafi się uczyć na błędach? Czy tym razem wybrał właściwy klub? Przekonamy się raczej szybciej niż później. Tak jak szybko przekonał się w Anglii Bartosz Kapustka, że jeśli Premier League stanowi piłkarski raj, liczba miejsc w nim jest mocno ograniczona. Już wrócił do Polski, choć na razie tylko na chwilę, ponieważ dostał powołanie na zgrupowanie reprezentacji.

W ostatnim meczu Leicester City nie było go nawet na ławie. Marzenia o debiucie w angielskiej ekstraklasie wydają się w tej chwili opowieścią z innej bajki. Sam zainteresowany tak widzi swoją obecną sytuację (za: wp.pl):

„Na razie muszę pokazywać się w drugiej drużynie i na treningach. Późno dołączyłem do zespołu. Mocno trenuję. Wszystko zależy ode mnie. Jeżeli będę dobrze wyglądał, to niewiele czasu upłynie i będę postacią ważną w tej drużynie”.

Oby rzeczywiście tak było. A żeby było, warto zacytować jeszcze ten fragment z adnotacją – DO ZAPAMIĘTANIA:

„Każdy walczy o to, żeby grać. Nikt tam na nikogo nie chucha i dmucha”.

Zachód Europy na pewno nie jest łatwym miejscem do zarabiania na życie. Można tam szybko zatęsknić za Ekstraklasą. Znów kolejni zawodnicy po zagranicznych wojażach, raczej nie rzucających na kolana, postanowili wrócić do Polski. Czytam właśnie, że Eduards Visnakovs jest bliski podpisania kontraktu z Ruchem. Łotyszowi znudziła się Belgia. Czytam też, że Cracovia się wzmacnia i bierze Piotra Malarczyka. Ten zdążył już rozwiązać kontrakt z drugoligowym angielskim Ipswich Town.

Oba przypadki potwierdzają tezę, że nigdzie nie będzie im tak dobrze, jak w Ekstraklasie. Żeby się jednak o tym przekonać, najpierw trzeba spróbować szczęścia daleko od niej. Wtedy po powrocie może się wydać prawie tak atrakcyjna, jak te najlepsze europejskie ligi.

▬ ▬ ● ▬