O co ta awantura?

Reprezentacja Polski jeszcze nie rozpoczęła przygotowań do meczów z San Marino i Albanią, a już okazało się, że brakuje w niej jednego zawodnika.

Doprecyzuję – okazało się w sobotni wieczór i dniach kolejnych. Wcześniej jakoś nie zauważyłem, by ktoś specjalnie dopominał się o powołanie Jakuba Kamińskiego, bo o nim mowa. Natomiast właśnie w sobotni wieczór Lech rozbił w Poznaniu Śląsk Wrocław aż 4:0, a wspomniany zawodnik zdobył w tym meczu dwie bramki, dodał do tego asystę i się zaczęło...

Włączyłem telewizor i dowiedziałem się, że jeden z redaktorów wręcz nie wyobraża sobie reprezentacji bez Kamińskiego. Zawsze bawią mnie tego typu deklaracje, bo mnie starcza wyobraźni, by stworzyć w głowie skład drużyny nie tylko bez tego zawodnika.

Zabawne jest co innego. Gdy we wrześniu Paulo Sousa ogłaszał kadrę na zbliżające się październikowe mecze, pojawiły się komentarze, że za dużo jest w niej zawodników, którzy albo nie grają w ogóle w klubach, albo zaliczali w tym sezonie symboliczne występy (Przemysław Płacheta, Kamil Jóźwiak, Krzysztof Piątek czy Arkadiusz Reca). Ale dopiero po sobotnim meczu Lecha jako przeciwwagę tych decyzji zaczęto podnosić brak w kadrze Kamińskiego, o którego jeszcze parę dni wcześniej pies z kulawą nogą się nie upominał.

I nawet łatwo stwierdzić dlaczego. Dotychczas zagrał w reprezentacji tylko raz, debiutując we wrześniowym meczu z San Marino. Nie zebrał po nim zbyt dobrych recenzji (za: wp.pl):

„Jego występ do duże rozczarowanie. Nie mógł sobie wymarzyć lepszych warunków do debiutu niż mecz ze złożoną z samych amatorów, najsłabszą drużyną w Europie. A jednak zawiódł. Nie potrafił sprzedać swoich umiejętności. Wygrać pojedynku, stworzyć okazji bramkowej. Ale pocieszające jest to, że... gorzej być nie może”.

Trudno więc decyzją Sousy być zaskoczonym. I praktycznie nikt nie był aż do soboty, gdy nagle się okazało, że nie stać polskiej piłki na pomijanie takich zawodników przy powołaniach.

Domaganie się powołania Kamińskiego stanowi świetny przykład hasłowości we współczesnych mediach. Czyli rzucenia tematu bez jego zgłębienia. Bo zastanawiające jest, dlaczego obecność w kadrze tego zawodnika miałaby być taka ważna? Z San Marino już zagrał przed miesiącem, nie wypadł za mocno, więc trudno oczekiwać, by stanowiło to dla niego wyzwanie. Natomiast jego występ w kolejnym meczu z Albanią byłby mało prawdopodobny. Jakie więc praktyczne znaczenie miałoby jego powołanie, wokół którego jest tyle szumu, cała awantura? Na pewno nie zbawiłby reprezentacji Polski w dwóch najbliższych spotkaniach.

Kamiński to sympatyczny i rozsądny chłopak. Ma dopiero dziewiętnaście lat i na razie jest dopiero kandydatem na prawdziwego reprezentanta. Po wygranej ze Śląskiem stwierdził, że „co mecz musi udowadniać taką dyspozycję”. Dobrze, że ma tego świadomość. Niech udowodni w wielu kolejnych meczach, a Sousa będzie miał pełnowartościowego zawodnika gotowego do gry w kadrze. I wtedy nie powinien się już „spalić”, jak w swoim debiucie z San Marino.

▬ ▬ ● ▬