Niech spoczywają w pokoju

Fot. Trafnie.eu

W pierwszy dzień listopada wspominamy tych, którzy odeszli. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy było wśród nich wielu znanych ludzi ze świata piłki.

Wymienić wszystkich nie sposób, ale chciałbym wspomnieć chociaż tych, których śmierć z różnych powodów szczególnie odcisnęła się w mojej pamięci. Tę krótką listę otwiera Diego Maradona, który stał się legendą już za życia. Jedni go ubóstwiali, drudzy nienawidzili. Od dłuższego czasu igrał ze śmiercią i w końcu musiał tę walkę przegrać. Zmarł na atak serca w listopadzie ubiegłego roku.

To, co działo się później, stanowiło właściwie kolejny odcinek serialu dotyczącego zbyt szybko zakończonego życia. Zaczęło się pojawiać mnóstwo informacji, o charakterze sensacyjnym czy wręcz skandalicznym. Najpierw oskarżenia prawnika gwiazdy, że karetka pogotowia przyjechała do Maradony za późno, następnie odpowiedź prokuratury na zarzuty. A potem był pogrzeb… (za: se.pl):

„»Boski Diego« został pochowany na skromnym cmentarzu u boku swoich rodziców. Na skromnej uroczystości pojawili się najbliżsi i część osób z najwyższych pozycji w kraju. Nie zabrakło m.in. prezydenta kraju Alberto Fernandeza. Argentyńczyk został jednak bardzo szeroko skrytykowany za swoje zachowanie. Niektórzy bowiem zamiast wspominać i żałować nad ciałem Maradony, urządzili sobie prywatną szopkę. Fani nie zostawili na nim suchej nitki. I trudno się dziwić. To po prostu wielki skandal!”

Niestety nie dało się wypowiedzieć zwyczajowego: „Spoczywaj w pokoju”. Za wielka i zbyt niejednoznaczna postać...

Francuski trener Gerard Houllier, który w wieku 73 lat odszedł w grudniu ubiegłego roku, był w porównaniu z Maradoną wzorem dobrych manier i cnót wszelakich. To on w 2001 roku kupił do Liverpoolu Jerzego Dudka. Stanąłem z nim oko w oko, dosłownie, podczas mistrzostw świata w 2010 roku w Republice Południowej Afryki. 

Akredytowani dziennikarze mieli tam straszne problemy z wejściem na mecze, szczególnie te zapowiadające się najbardziej atrakcyjnie. Tak było zawsze gdy grała na przykład Brazylia. Pogodziłem się już z faktem, że nie obejrzę jej starcia z Chile w Johannesburgu. Poszedłem do jednej z wolontariuszek, poprosić o pomoc w zamówienie taksówki. Ze względów bezpieczeństwa stanowiły zalecany sposób poruszania się po mieście, szczególnie po zmroku.

Powiedziałem jej, że jestem wściekły, bo nie mogę oglądać meczu na żywo, a nie chcę na monitorze w biurze prasowym, wolę wrócić do hotelu. Wtedy zapytała: „A chcesz bilet”? Osłupiałem. Mecz zaczął się z pięć minut wcześniej, o bilecie już nie myślałem. Złapałem go jak czek na milion złotych i pognałem na trybuny.

Kolejna wolontariuszka zaczęła prowadzić mnie na właściwe miejsce. „To w tym rzędzie” – wskazała. Tylko, że wszystkie były zajęte. Jeszcze raz dokładnie sprawdziła i wreszcie wskazała: „Ten siedzi na twoim miejscu”. Po chwili ktoś odwrócił głowę i spojrzał na mniej przeszywającym wzrokiem nie akceptującym żadnego sprzeciwu. Nie miałem wątpliwości, to był Gerard Houllier!

Zawzięcie kreślił na kartce ustawienia taktyczne obu drużyn. Wolontariuszka raczej nie wiedziała kim jest. Wyjaśniła mi za to, że siedzi on na miejscach, na które i ja jakimś cudem dostałem bilet, przeznaczonych dla obserwatorów FIFA. Jednocześnie twardo stwierdziła: „Powiedz mu, że to twoje miejsce”. Spojrzałem jeszcze raz na Houlliera, wyobraziłem sobie, że zaraz może zabić mnie wzrokiem i odpowiedziałem: „Sama mu powiedz”. Ale wyraźnie nie miała na to ochoty. Postanowiła poszukać mi innego miejsca, co się niebawem udało, a ja mam teraz przynajmniej co i kogo wspominać…

I na koniec jeszcze polski wątek, czyli wielki piłkarz i niezwykle barwna postać. Przed rokiem w wieku 71 lat zmarł Adam Musiał, podstawowy zawodnik „złotej drużyny” Kazimierza Górskiego podczas mistrzostw świata w 1974 roku. Trafnie sportretował go w swojej biografii „A ty będziesz piłkarzem” (wydanej przez Arskom Sport Brokers) Władysław Żmuda:
„Adaś Musiał to kolorowy ptak, boiskowy wojownik, trochę nawet zakapior, a do tego ważna postać w szatni. Potrafił zmobilizować i krzyknąć, jak było trzeba. Ale i zaśpiewać, gdy nadarzyła się okazja. Na pewno jedna z najbarwniejszych postaci w drużynie”.

Na pewno. Niech spoczywa w pokoju. Jak wszyscy, którzy odeszli (nie tylko) podczas ostatnich dwunastu miesięcy.

▬ ▬ ● ▬