Nie strasz, nie strasz…

Fot. Trafnie.eu

W mocno subiektywnym podsumowaniu tygodnia o z pozoru błahej sprawie, która ma niestety drugie dno, choć nie wiem czy wszyscy potrafią je dostrzec.

Przed kilkoma dniami zobaczyłem krótki filmik pokazujący jak argentyński obrońca Nicolas Tagliafico opowiada o meczu z Polską na ostatnich mistrzostwach świata. Przypomnę, że jego drużyna ograła reprezentację prowadzoną wtedy jeszcze przez Czesława Michniewicza 2:0, co wspomniany zawodnik opisał tak (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Kiedy zdobyliśmy drugiego golu, około 60. minuty jeden z Polaków powiedział do mnie, na ile potrafił po hiszpańsku: nie atakujcie więcej, proszę! Kolejny gol mógłby ich wyeliminować”.

Czekałem aż odezwie się któryś z naszych zuchów hasający wtedy po murawie stadionu 974 w Katarze i jakoś ją skomentuje. Liczba polskich piłkarzy uczestniczących w meczu z Argentyną była przecież mocno ograniczona i nie tak trudno chyba wytypować tego, który mówił „na ile potrafił po hiszpańsku”. No ale cóż, cisza… Nikt nie poczuł się wywołany do tablicy, nikt głosu nie zabrał, przynajmniej na żadne takie komentarze nie trafiłem.

Zapomniałem więc o sprawie, ale przypomniał mi były prezes PZPN Zbigniew Boniek, bez którego dzień byłby niechybnie stracony, gdyby nie pojawił się w mediach. Przy okazji drobna uwaga – można go śmiało zgłosić do Księgi Rekordów Guinnessa. Bez sprawdzania, ale i bez większego ryzyka zawyrokuję, że żaden piłkarski oficjel (brzydkie słowo, ale jeszcze bardziej nie podoba mi się inne - „działacz”) nigdy nie wykazywał się tak wielką aktywnością medialną, głównie z własnej woli podczas pełnienia określonych funkcji. Bo jest przecież wiceprezydentem UEFA i honorowym prezesem PZPN.

Otóż wiceprezydent/prezes Boniek zaczął straszyć za pośrednictwem mediów (za: sport.pl):

„Nie chciałbym o tym rozmawiać. To jest niebezpieczne. To nie jest bajka. To rzecz bardzo poważna. Bo jeśli FIFA zdecyduje się zająć tym tematem, to może wezwać piłkarza. To nie jest dialog, to jest nawoływanie do czegoś, co zmienia wynik i sytuację na boisku”.

Skontaktowałem się ze znajomym dziennikarzem z Argentyny. Sądząc już po pierwszej reakcji Sergio był zaskoczony tematem. Obiecał „zrobić dochodzenie”. Gdy skontaktowałem się z nim ponownie, wielkich efektów dochodzenia nie było. Przyznał tylko:

„To nie jest żaden temat w Argentynie”.

W sobotę znalazłem jednak informację o karach nałożonych przez FIFA za różne przewinienia podczas ostatnich mistrzostw świata, w tym w jednym z meczów Polaków. Pomyślałem, że Boniek miał rację, ale… Okazało się, że chodziło o mecz z Meksykiem i karę nałożoną na federację piłkarską tego kraju za obraźliwe przyśpiewki jego kibiców.

Przypomniało mi się, gdy jako dzieciak ganiałem za piłką koło domu, że wtedy wśród moich rówieśników popularne było powiedzenie: „Nie strasz, nie strasz, bo się…” Nie dokończę, bo to niezbyt cenzuralne. Mógłbym zakończyć najwyżej tak tekst, ponieważ nie bardzo chce mi się wierzyć w karę dla Polski za opisane wydarzenia w meczu z Argentyną, ale zamiast tego zacytuję jeszcze Bońka:

„Nie można takich rzeczy robić na takim poziomie. Nie można prosić przeciwnika o to, żeby nie strzelał goli, bo to może nam dać upragniony awans. (...) To źle świadczy o mentalu, o moralności”.

Pewnie, że źle świadczy! Oto efekt nadymania się ponad miarę od wielu kat. Bo wielu moich rodaków ciągle wierzy w wielką siłę swojej reprezentacji, choć nie wiem za bardzo na jakiej podstawie. Aż przychodzi taki mecz jak ten z Argentyną, w którym boisko okrutnie weryfikuje oczekiwania dopisując jeszcze ponurą puentę.

▬ ▬ ● ▬