Nie ma się czym chwalić

Fot. Trafnie.eu

W piątek rozpoczęła się runda wiosenna rozgrywek Ekstraklasy. Rozpoczęła się bez specjalnego rozgłosu, wręcz po cichutku, co można nawet łatwo wytłumaczyć.

Przynajmniej ja tłumaczę to faktem wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Informacje na jego temat tak zdominowały rodzime media w ostatnich tygodniach, że pozostałe w naturalny sposób znalazły się tylko w tle, więc przygotowaniami do rundy rewanżowej e Ekstraklasie nikt się szczególnie nie podniecał.

A czy będzie się czym podniecać na wiosnę? W walce o tytuł teoretycznie nie. Lider, Raków Częstochowa, ma aż 9 punktów przewagi nad drugą Legią Warszawa. Musiałby przegrać trzy z siedemnastu meczów, a Legia wszystkie wygrywać, by tę stratę zniwelować. Ale z pierwszych siedemnastu meczów na jesieni Raków przegrał tylko dwa.

Na wiosnę będzie miał jednego rywala więcej. Jeśli nie przegra sam ze sobą, tylko trzęsienie ziemi może mu odebrać tytuł. A ponieważ Polska leży poza strefą sejsmiczną, musiałby zaliczyć totalną wywrotkę, by dokonać niemożliwego i nie zostać mistrzem.

Cel jest jasny i oczywisty. Wicemistrzostwo nie będzie w Częstochowie odbierane jako sukces, jak jeszcze w ubiegłym sezonie. W obecnym zostanie odebrane jako porażka i to wielka, biorąc pod uwagę formę i dorobek drużyny jesienią. Nikt nie spróbuje znaleźć dla niej okoliczności łagodzących, jeśli taki czarny scenariusz spróbowałby się ziścić.

Już pierwsze wiosenne mecze powinny pokazać, czy to ciągle ten sam Raków, do bólu efektywny, czy jednak nastąpiło jakieś niespodziewane tąpnięcie. Nawet chciałbym, choć drużynie z Częstochowy niczego złego nie życzę, by trener Marek Papszun musiał się zmierzyć z jakimiś poważniejszymi problemami na wiosnę. Jako jeszcze niedawny kandydat na selekcjonera, który szczerze przyznał, że jest już na to poważne wyzwanie gotowy, miałby szansę na zdobycie bezcennych doświadczeń mogących zaprocentować w przyszłości, czyli pokazać jak sobie radzi z zarządzaniem kryzysem w drużynie.

Jeśli nie będzie musiał tego robić, jego plecy obejrzy co najmniej dwóch wielkich przegranych. To oczywiście Legia i Lech Poznań. Dla obu klubów walka o mistrzostwo w każdym sezonie jest niemal obowiązkiem. Choć w przypadku Legii, po niewiarygodnych turbulencjach w poprzednim, nadęcie w kolejnym wydawało się nieco mniejsze, za to uzyskiwane wyniki zdecydowanie lepsze. Nie tak dobre jednak, by poważnie zagrozić Rakowowi. Z kolei Lech może szukać pocieszenia w fazie pucharowej Ligi Konferencji Europy, bo udział w niej zapewniło mu wyjście z grupy jesienią. Nie wiem tylko, co w jego przypadku należałoby uznać za sukces? Już wyeliminowanie w najbliższej rundzie norweskiego Bodø/Glimt czy jednak coś więcej?

Znacznie ciekawiej zapowiada się walka o utrzymanie. Nawet połowa drużyn może być zagrożona degradacją, dlatego typowanie kto zajmie ostatnie trzy miejsca oznaczające spadek, wydaje się nacechowane sporą dozą ryzyka. Niektórzy jednak nie boją się go podjąć. Dlatego znalazłem już trójką spadkowiczów (za: sport.tvp.pl): Radomiaka Radom, Miedź Legnica i Koronę Kielce. Typowanie niezwykle śmiałe, bo choć dwie ostatnie drużyny zajmowały po rundzie jesiennej miejsca spadkowe, o tyle pierwsza z nich była dziesiąta, mając siedem punktów przewagi nad strefą spadkową! Ewentualną degradację Radomiaka uzasadniono tak:

„Radomiacao, Obcokrajowiak, klub wesołego cudzoziemca – tak złośliwi nazywają Radomiaka, zbudowanego przez mołdawskiego dyrektora sportowego, który oparł kadrę aż na 16 obcokrajowcach. Są wątpliwości czy ta metoda się opłaci i czy nowi zawodnicy godnie zastąpią tych, którzy odeszli, lub będą pauzować z powodu kontuzji. (...) Radomiak jesienią punktował lepiej niż wskazywał na to ich styl gry, więc przed Mariuszem Lewandowskim trudne zadanie wywalczenia utrzymania, nawet jeśli Radomiak dziś plasuje się w środku stawki”.

Trudne na pewno, zobaczymy czy aż tak trudne jak wynikałoby z przedstawionej prognozy. Na razie dwie drużyny wytypowane do spadku spotkały się w inaugurującym rundę wiosenną meczu w Legnicy, gdzie Miedź bezbramkowo zremisowała z Radomiakiem. W drugim piątkowym meczu w Mielcu Stal uzyskała taki sam wynik z Lechem.

Po inauguracji ligi za bardzo nie ma się więc czym chwalić. Czy piłkarze mieli za długą przerwę, ze względu na nietypowy termin finałów mistrzostw świata i wcześniej zakończoną rundę jesienną, czy za szybko zbudzili się z zimowego snu?

▬ ▬ ● ▬