Naprawdę takie mocne?

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o dwóch meczach zakończonych wynikiem 5:1. Po jednym nadmiernego optymizmu nie widać, po drugim…

W obu wystąpiły polskie reprezentacja. W pierwszym ta seniorów wygrała z Estonią w półfinale baraży o awans do mistrzostw Europy w Niemczech. W komentarzach po meczu szału nie widzę, ale już totalne deprecjonowanie wyniku należy uznać za pewne przegięcie w drugą stronę. Były prezes PZPN, a dziś wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek tak ten mecz skomentował (za: polsatsport.pl):
„Graliśmy z rywalem na poziomie naszej trzeciej ligi. Ja uważam, że każda polska drużyna z Ekstraklasy czy Fortuna 1. Ligi wygrałaby z Estonią”.

Brawo, jakby powiedział sam Boniek, za wiarę w siłę polskiej ligowej piłki. Tylko, że ja regularnie chodzę na mecze obu wspomnianych lig i aż takiej wiary w nie nie mam. Dlatego wydaje mi się, że w optymistycznej teorii brak logiki. Bo w obu ligach grała cała armia estońskich reprezentacyjnych najemników (Artur Pikk, Märten Kuusk, Ken Kallaste, Joonas Tamm, Matvei Igonen, Rauno Sappinen, Sergei Zenjov, Konstantin Vassiljev), z których część nie mogła wystąpić przeciwko Polsce z powodu kontuzji. Jakim więc cudem te ligi takie mocne, skoro zatrudniani są w nich tak słabi piłkarze?

Dzień po meczu z Estonią w Warszawie odbył się drugi zakończony takim samym wynikiem w Białymstoku. Reprezentacja Polski do lat 20 podejmowała rówieśników z Anglii. Można zdobyć się na ironiczne stwierdzenie, że przebieg gry odzwierciedlał tradycyjną polską gościnność. Nadzieje rodzimego futbolu zostały rozjechane przez Anglików przegrywając 1:5, prezentując się naprawdę niewiele lepiej na tle rywali niż Estończycy dzień wcześniej.

Bardziej dołującą refleksją po porażce była świadomość różnicy umiejętności zawodników obu drużyn. Niestety polscy młodzi futbolowi adepci prezentowali się na tle rywali bardzo przeciętnie, co skłoniło mnie do kolejnej refleksji. Otóż wystarczy, że któryś kilka razy prosto kopnie piłkę w jednej z lig tak chwalonych przez byłego prezesa PZPN, a już w mediach zaczyna się opowiadanie bajek o jego potencjale, podsycanym często przez agenta piłkarza, opowiadającego jeszcze większe bajki o zainteresowaniu nim „połowy Europy”. Aż przychodzi taki mecz jak z Anglią, czyli zawodnikami mający już doświadczenie nawet w grze w Premier League, gdy następuje brutalne weryfikacja.

Nie dziwcie się więc, że ci uważani za najbardziej utalentowanych (Szymon Żurkowski, Michał Karbownik, Kacper Kozłowski, Michał Skóraś…), po przenosinach do zagranicznych klubów, czyli silniejszych lig, przepadają nawet na lata.

▬ ▬ ● ▬