Na kim nie muszę się wyżywać

Fot. Christian Bertrand

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o piłkarzu, którego od kilku dni niemal wszyscy oceniają i dają mu dobre rady. No, powiedzmy, że dobre.

Chodzi o Roberta Lewandowskiego. Po czwartkowej wyjazdowej porażce jego Barcelony z Manchesterem United i odpadnięciu z rywalizacji w Lidze Europy, kto tylko może wystawia cenzurki polskiemu napastnikowi. Chodzi nie tylko o ten mecz, ale generalnie o jego decyzję z ubiegłego roku o przenosinach z Bayernu Monachium do Barcelony. Oceny są jednoznaczne – popełnił straszliwy błąd. I przy okazji wiele dobrych rad, że gdyby został w Bayernie, to…

Z fali komentarzy przelewających się przez media można wyciągnąć kilka wniosków. Odnoszę wrażenie, jakby świat Lewandowskiego się właśnie zawalił, skoro nie będzie już w tym sezonie grał w europejskich pucharach. Gdybym nie znał faktów mógłbym pomyśleć, że każdy z Bayernem kończył w finale Ligi Mistrzów.

Wniosek drugi – najłatwiej i najprościej być zawsze mądrym po fakcie. Lewandowskiego ocenił właśnie były reprezentacji Irlandii, obecnie ekspert telewizyjny, Richard Dunne (za: se.pl):

„Jest na pewno bardzo wartościowym piłkarzem, ale prawdopodobnie nie pasuje do stylu gry, który preferuje FC Barcelona. Przeciwko słabszym zespołom w La Liga będzie miał wpływ na grę, ale w meczach z zespołami klasy United jest mu o to trudno”.

To ja zapytam Dunne’a - dlaczego czekał z wygłoszeniem tej opinii tak długo? Dlaczego zdecydował się na to dopiero po meczu z Manchesterem United? Bo wcześniej polski napastnik pasował do Barcelony, a teraz już nie pasuje?

Podobne pytanie do wielu mądrych teraz rodzimych redaktorów, według których Lewandowski „zrobi krok wstecz” przechodząc do Barcelony. Dlaczego nie pisali o tym w lipcu i sierpniu ubiegłego roku? A przypomnę jak wtedy rozhuśtano nastroje:

„W rodzimych mediach euforia. FC Barcelona pokonała 6:0 meksykańską drużynę UNAM Pumas w meczu o Puchar Gampera, a Lewandowski w debiucie na Camp Nou w barwach katalońskiego klubu zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty”.

Wszystkim, którzy twierdzą, że powinien zostać w Monachium, dedykuję tę wypowiedź jego byłego agenta Cezarego Kucharskiego przy okazji transferu do Barcelony (za: se.pl):

„To co się dzieje jest kwestią znużenia Lewandowskiego pobytem w Niemczech, który łącznie trwa dwanaście lat, a osiem w Bayernie. Ma swój wiek, więc uznał, że potrzebuje czegoś nowego, tym bardziej, że zawsze planował grę w Hiszpanii. A, że akurat Barcelona potrzebuje takiego napastnika jak on, a do tego Hiszpania jest fajnym krajem do przeżywania życia piłkarskiego, więc nie dziwię się, że chce się przenieść”.

Uwaga wydaje się słuszna, skoro sam zainteresowany tak opowiedział o swojej decyzji w rozmowie z dziennikiem „La Vanguardia” (za: sport.tvp.pl):

„Jestem w klubie, w którym chcę być, a kiedy czujesz się komfortowo i jesteś szczęśliwy, wszystko jest łatwiejsze. Rozwijamy się. Nie oczekiwałem, że przybędę i od razu wszystko będzie dobrze w pierwszym sezonie. To było dla mnie wielkie wyzwanie. Czasem trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu. Podkreślam, że to proces, który wymaga czasu i cierpliwości”.

Na pewno wyszedł ze strefy komfortu. Wolno mu, może robić, co chce. Na pewno potrzebuje czasu i cierpliwości, by coś znaczącego osiągnąć z Barceloną. Ja nie wierzyłem, że nastąpi już w obecnym sezonie, pisząc we wrześniu przed startem Ligi Mistrzów:

„Zbyt wiele złego działo się w ostatnich latach w tym klubie, by tak szybko wrócił na sam szczyt europejskiego futbolu. Trochę musi to jeszcze potrwać”.

A skoro nie wierzyłem, nie muszę się teraz wyżywać na Barcelonie i Lewandowskim po ich odpadnięciu z europejskich pucharów. Chyb anie którzy za bardzo uwierzyli, więc teraz próbują na skróty znaleźć winnych.

▬ ▬ ● ▬