Mówmy więcej o…

Fot. Trafnie.eu

W środku zimowego okna transferowego dobre informacje o dwóch polskich zawodnikach. Gdy jednak przeanalizować je dogłębnie, już takie dobre nie są.

To na razie tylko dywagacje, a nie potwierdzone informacje o zmianach klubu, ale całkiem prawdopodobne, że dwaj Polacy na wiosnę będą reprezentowali nowe barwy. Szymon Żurkowski jest bliski przejścia z Fiorentiny do Spezii, o czym media wspominają już od kilku tygodni, więc to żadna niespodzianka. Natomiast Kamil Piątkowski może zostać wypożyczony z austriackiego Red Bull Salzburg do holenderskiego Feyenoordu Rotterdam.

Obie opcje powinny cieszyć, bo w przypadku obu piłkarzy nie za mocno wyglądał bilans ligowych występów. Dla nich transfer nie oznacza awansu w karierze, ale wyłącznie próbę jej ratowania, czyli bardziej prawdopodobnej regularnej gry.

Przeczytałem nawet, że Piątkowski ma od razu wskoczyć do podstawowego składu Feyenoordu w miejsce poważnie kontuzjowanego Gernota Traunera. Wskoczyć to można, ale najwyżej na jeden mecz. Potem trzeba miejsce w składzie utrzymać, więc lepiej nie kolportować bajek, że idzie do Rotterdamu jako ewentualny pewniak do gry.

Większą szansę na grę w Spezii niż w Fiorentinie ma z pewnością Żurkowski. Oczywiście trafi do słabszego klubu Serie A, ale będzie mógł w tej silnej lidze pozostać. Po prostu wcześniej trafił do klubu ze zbyt wysokiej dla siebie półki.

Bez względu na to, czy obaj w styczniu zmienią barwy, analizując ich perypetie można już wyciągnąć wspólny wniosek, niestety niezbyt budujący. Otóż jeszcze niedawno byli wymieniani w gronie najzdolniejszych polskich zawodników młodego pokolenia. Gdy opuszczali ojczyznę ich transfery komentowano z niemałym podnieceniem. Ruszali do lepszego piłkarsko świata, by pokazać w nim co potrafią, jednak boisko szybko i brutalnie zweryfikowało oczekiwania.

Żurkowski nie miał szans na regularną grę w Fiorentinie, co dla bardziej trzeźwo patrzących na jego możliwości nie stanowiło aż takiego zaskoczenia. Ze znacznie większym rozczarowaniem należy przyjąć bilans Piątkowskiego. Przechodził przecież do klubu stanowiącego dla zdolnych piłkarzy wzorcową wręcz trampolinę do gry w znacznie mocniejszej lidze niż austriacka. Okazało się, że dla niego zbyt mocnego, co trzeba przyjąć z bolesną pokorą.

Ale gdy przeanalizować kariery innych najzdolniejszych polskich zawodników ostatnich lat, losy większości są do siebie bardzo podobne. Niemal wszyscy, którzy mieli stanowić o przyszłości polskiej piłki (może tylko poza Jakubem Moderem), utknęli na krócej lub dłużej na jakieś bocznicy.

Krystian Bilik, który jeszcze jako nastolatek miał podbijać Premier League, pozostanie w tym sezonie piłkarzem drugoligowego Birmingham City. I jest to bardzo optymistyczna wiadomość! Derby County chciało go bowiem zabrać z wypożyczenia, czyli na wiosnę musiałby grać w trzeciej lidze angielskiej. Nawet biorąc poprawkę na kontuzje, które go nękały, trudno uznać rozwój kariery Bielika, dziś już 25-letniego (!), za zadowalający, skoro po ośmiu latach pobytu w Anglii nadal może tylko pomarzyć o debiucie w Premier League.

Michał Karbownik to następny z tych najzdolniejszych. Gdyby wierzyć jego agentowi, biło się o niego kiedyś pół Europy. Wylądował w angielskim średniaku – Brighton & Hove Albion, który i tak okazał się za mocny. Dziś, zaliczając po drodze pobyt w greckim Olympiakosie Pireus, który okazał się porażką, próbuje się odbudować w drugiej lidze niemieckiej w barwach Fortuny Düsseldorf.

I na koniec Kacper Kozłowski, uważany za największy chyba talent ostatnich lat. Kolejny, dla którego Brighton & Hove Albion, po transferze z Pogoni Szczecin, był zbyt wysoką półką. Dlatego od razu wypożyczono go do belgijskiego Royale Union Saint-Gilloise Bruksela, a w tym sezonie do holenderskiego Vitesse Arnhem. Najlepszym komentarzem do jego formy był brak powołania do kadry na mistrzostwa świata w Katarze i nie zauważyłem, by z tego powodu ktoś w ojczyźnie się o niego upominał.

Biorąc to wszystko pod uwagę apeluję – zamiast kolejny tydzień dyskutować o trenerze reprezentacji, którego ciągle nie ma, mówmy więcej o jego potencjalnych zawodnikach. Bo gdy już będzie i będzie chciał zacząć wprowadzać, co wydaje się nieuchronne, zmianę pokoleniową w kadrze, może się okazać, że nie bardzo ma kogo wprowadzać.

▬ ▬ ● ▬