Między Malediwami i Katarem

Fot. Trafnie.eu

Po wysokiej porażce polskiej reprezentacji w Brukseli sypnęło komentarzami, co zrozumiałe. Niezrozumiały natomiast jest zanik pamięci w ich formułowaniu.

Dla każdego coś (nie)miłego - niech to będzie motto tych wszystkich opinii po przegranej aż 1:6 z Belgią. Jedni wyrażali się w sposób stonowany wspominając, że rywale pokazali naszym gdzie jest ich miejsce w światowej piłce i trzeba tę bolesną lekcję przyjąć z pokorą. I dla dla kontrastu opinia, którą znalazłem w komentarzach pod jednym z tekstów na wspomniany temat (pisownia oryginalna):

„A nie dało by się odwołać meczu z Holendrami żeby orły poleciały z żonami i najbliższą rodziną na Malediwy żeby zregenerowali siły i odpoczęli psychicznie po porażce”.

Czyli szydera w najczystszej formie. Brakuje tylko cen samochodów jakimi jeżdżą reprezentanci i torebek, które noszą ich żony. Czyli, w domyśle, że swoją grą na takie wynagrodzenie nie zasługują.

Mnie zawsze w podobnych momentach, czyli gdy zaczyna się nawalanka bez znieczulenia, najbardziej irytuje krótka pamięć. Bo już czytam rozważania, czy zwalniać Michniewicza. A czy to nie ten sam trener, który awansował do finałów mistrzostw świata i jeszcze niedawno z tego powodu był noszony na rękach?

Przypomnę, że gdy pojawił się na konferencji prasowej po meczu ze Szwecją, który dał ten awans, przywitały go brawa. Nigdy żadnemu trenerowi na żadnej konferencji braw nie biłem i bić nie będę, bo nie po to na nie chodzę. Może wśród tych zwalniających Michniewicza są też ci, którzy tak entuzjastycznie przywitali go w Chorzowie świeżo po awansie?

Inny przykład – Piotr Zieliński. Czytam, że nie mamy pomocy. Czyli nie mamy zawodników w tej formacji potrafiących przytrzymać i rozegrać piłkę. Wnioski oczywiście po środowym meczu. To chyba byłem na innym, bo akurat Zieliński starał się rozgrywać piłkę i nie widziałem, by choć raz próbował się w panice jej pozbywać.

A czy to nie ten sam Zieliński wychwalany pod niebiosa za mecz z Walią? Pamiętam te pochwały sprzed zaledwie kilku dni i wniosek, że wreszcie mamy zawodnika grającego na miarę wielkiego potencjału na jakiego długo czekaliśmy. I właśnie po tych kilku dniach już się do niczego nie nadaje?

Czytam dalej i znajduję miażdżącą opinię o samobójczej taktyce w Brukseli. Ale czy jednym z największych zarzutów dotyczących gry reprezentacji, powtarzających się od lat, nie był ten, że nie da się jej oglądać? Czyli o braku stylu. A z Belgią próbowała właśnie ten styl wypracować rozgrywając piłkę zamiast wyłącznie wybijać ją po autach i tylko się bronić.

Po wysokiej porażce krytyka nie oszczędziła nawet Roberta Lewandowskiego. A czy to nie ten sam piłkarz, który jeszcze niedawno był nachalnie (przynajmniej dla mnie) nazywany przez rodzime media „najlepszym piłkarzem świata”? Zawsze w sposób nie dający nikomu szans, by choć spróbować się tej narracji przeciwstawić.

Niestety po raz kolejny sprawdza się stare dziennikarskie powiedzenie, że papier (i ekran komputera) wszystko przyjmie. Na razie jesteśmy na etapie wysyłania nieudaczników na wczasy na Malediwy. Ale może za moment, po jakimś zwycięstwie czy dwóch, znów zaczną się rozważania czy jedziemy do Kataru po medal?

▬ ▬ ● ▬