Markowy produkt, właściwie dwa

Fot. Trafnie.eu

W środę została wyłoniona dwójka finalistów Pucharu Polski. Naprawdę było się czym emocjonować. Dla wtajemniczonych nie zabrakło też pewnego podtekstu.

Oba półfinały, zgodnie z regulaminem rozgrywany był tylko jeden mecz, zakończyły się zwycięstwem gospodarzy 2:1, co może dowodzić, że własny stadion stanowił dla nich niewątpliwy atut. W przypadku Wisły Kraków, grającej w drugiej lidze zwanej pierwszą, przydzielenie roli gospodarza odbyło się z urzędu, bo we wspomnianych rozgrywkach drużyna z niższej klas zawsze występuje na własnym stadionie. I zapewniła sobie grę w finale dzięki wygranej z Piastem Gliwice. W drugim półfinale gospodarzem została Pogoń Szczecin, dzięki szczęściu w losowaniu przydzielającemu jej taką rolę w konfrontacji z Jagiellonią Białystok. To tyło starcie wagi ciężkiej, bo obie drużyny walczą ciągle w lidze o mistrzostwo Polski.

Oba mecze dowodzą jakiej rangi nabrały w ostatnich latach rozgrywki Pucharu Polski. Stał się prawdziwym markowym produktem rodzimego futbolu. Pełne trybuny i ogromne emocje od pierwszej do ostatniej minuty, bez żadnej przenośni. Wisła zdobyła prowadzenie już w pierwszej minucie, a Jagiellonia starała się jeszcze wyrównać w ostatniej doliczonego czasu dogrywki. Marzenie, by „zagrać w maju na Narodowym” działało na wyobraźnię zawodników nie tylko w tej rundzie, ale też wcześniejszych. Bo występ w finałowym meczu stanowi prawdziwe wydarzenie.

Nie mam wątpliwości, że podniesienie rangi wspomnianych rozgrywek i ustalenie dla finałowego meczu stałej daty, 2 maja w Dzień Flagi, to największy sukces Zbigniewa Bońka na prezesowskim stołku w PZPN. Prawdziwy sukces, w odróżnieniu od kilku wydumanych i mocno nagłaśnianych przez ministerstwo propagandy niezwykle aktywnie działające w związku za jego dwóch w nim kadencji.

Można by więc czekać teraz z podnieceniem na finał, zastanawiać się jak drugoligowa Wisła wypadnie na tle teoretycznie zacznie silniejszej Pogoni, ale… Bo to niestety nie jedyny markowy produkt polskiej piłki. Drugim, z którego znana jest w świecie, są problemy z kibicami, którzy nieustannie przysparzają problemów na meczach w ojczyźnie i poza jej granicami. Dało się to zauważyć także na jednym ze środowych półfinałów. W Krakowie zabrakło sympatyków Piasta. To efekt bojkotu kibiców Wisły, ponieważ (za: gazetakrakowska.pl)

„Wszystko związane jest wydarzeniami, które miały miejsce 5 sierpnia [2023 roku], gdy kibole Zagłębia Sosnowiec i BKS-u Bielsko-Biała napadali na turniej, zorganizowany przez kibiców Unii Tarnów, a na którym gościli fani Wisły. Doszło do starcia. I zginął wtedy od odpalonej rakietnicy mieszkaniec Bielska-Białej, choć do dzisiaj nie wiadomo w stu procentach czy ktoś w niego strzelił czy nie odpalił jej sam. Fakty były jednak takie, że dzień później na meczu z Ruchem Chorzów kibice Legii Warszawa wezwali do bojkotu Wisły kibiców innych klubów, a ci wywierają presję na swoje władze i fani „Białej Gwiazdy” nie są wpuszczani na kolejne mecze pod najróżniejszymi pretekstami”.

Na krakowskim stadionie zawisł w środę transparent: „Wiele ekip za sprzęt chwyta. Każdy z was to hipokryta”. Miał stanowić, jak zrozumiałem, rodzaj odpowiedzi na bojkot. A ten z pewnością w jakieś formie znajdzie odzwierciedlenie w finałowym meczu pucharu 2 maja. Zawsze jest nie tylko pokazem piłkarskich umiejętności, ale też kibicowskiej rywalizacji na trybunach (oprawy, race, bojkoty). I tym razem nie będzie inaczej. Taki niestety urok polskiej piłki...

▬ ▬ ● ▬