Kto za kim (nie) tęskni?

Fot. Trafnie.eu

Jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich lat nie zagra przez trzy tygodnie z powodu kontuzji. Odnoszę wrażenie, że mało kogo to już jednak interesuje.

Jakub Błaszczykowski znów jest kontuzjowany. Nie bardzo mi się chce wierzyć, że ma pecha. Chyba raczej jest zawodnikiem (niestety) kontuzjogennym. To zła informacja z kilku powodów. Dotyczy przecież jednego z dwóch najlepszy polskich piłkarzy w ostatnich latach. Dopóki nie zerwał więzadeł w kolanie na początku ubiegłego roku.

Pamiętam że była to wiadomość dnia w sportowych serwisach. I to z tragicznym wydźwiękiem. Później Błaszczykowski wrócił do treningów po długiej rehabilitacji i niestety naderwał mięsień. Wyleczył się, zaczął grać w Bundeslidze, ale w ostatniej kolejce ligowej znów nabawił się kontuzji. Z powodu problemów z mięśniem przywodziciela będzie miał trzytygodniową przerwę. Pod znakiem zapytania staje więc jego występ w finale Pucharu Niemiec z Wolfsburgiem pod koniec maja.

Informacje o problemach Błaszczykowskiego pojawiły się oczywiście w polskich mediach, tak jak pojawiają się podobne na temat każdego innego grajka, który jest trochę znany. Mówiąc inaczej – nie zauważyłem, by ktoś się specjalnie zmartwił z tego powodu. Podtekstów jest więcej. Błaszczykowski odniósł kontuzję w ligowym meczu Borussii z Hoffenheim w starciu z Eugenem Polanskim. Czyli z byłym, choć teoretycznie ciągle potencjalnym, reprezentantem Polski. A kto w wyniku tego starcia zszedł z boiska? Były, choć teoretycznie ciągle potencjalny, reprezentant Polski.

Obaj wypadli z kadry z różnych powodów, ale nie czysto piłkarskich. Błaszczykowski na mecz z Gruzją nie zostanie pewnie powołany. Skoro oficjalnie nie był gotowy na Irlandię, to jak po kolejnej kontuzji ma być gotowy na Gruzję? Czyli prawdopodobnie nie dowiemy się w czerwcu czy jeszcze zagra w reprezentacji, jak zapewniał Nawałka, czy już nie zagra dopóki będzie Nawałka, jak twierdzą inni.

Natomiast jest niemal pewne, że w środę na Camp Nou zagra Robert Lewandowski. Jego kontuzja, w odróżnieniu od tej Błaszczykowskiego, wzbudza nieustanne emocje i zainteresowanie od tygodnia. Śledząc informacje pojawiające się na ten temat nie mam wątpliwości, że szefowie Bayernu wyślą jutro Polaka na boisko na mecz z Barceloną.

Choć oczywiście według oficjalnej wersji ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. To ja twierdzę, że już dawno zapadła. Po co w takim razie robili mu w ekspresowym tempie maskę chroniącą twarz? Tylko czy rzeczywiście chroniącą? Nawet boję się myśleć co się może stać, gdy jeden z zawodników w walce o górną piłkę przypadkowo, lub „przypadkowo”, użyje łokcia.

Agent Polaka, Cezary Kucharski, twierdzi, że będzie mu odradzał grę. Nie sądzę, żeby miał dużą siłę przebicia, jeśli w klubie postanowili wypchnąć go na boisko. A że rwie się do gry, zawsze znajdą jakieś uzasadnienie swojej decyzji. Ze względów ambicjonalnych Pep Guardiola chyba bardziej boi się porażki w półfinale z Barceloną, niż w finale Ligi Mistrzów. Tylko żeby największym przegranym tych gierek nie okazał się Lewandowski.

▬ ▬ ● ▬