Kto ma kogo gdzie całować?

Fot. Trafnie.eu

Polska znalazła się w trzecim koszyku przed losowaniem eliminacji EURO 2016. Reszty dowiemy się za miesiąc. A całej prawdy dopiero za półtora roku.

Po słabych wynikach reprezentacji w ostatnich miesiącach, wydawało się, że wyląduje w czwartym koszyku. Sprawdziły się jednak przecieki medialne i UEFA, po zastosowaniu innego przeliczania punktów rankingowych z eliminacji do mistrzostw świata,  ostatecznie ulokowała Polskę o półkę wyżej, czyli w trzecim.

Co to oznacza? Na razie chwilową poprawę samopoczucia. Nie jest tak źle, skoro Islandia, listopadowy barażowicz eliminacji do finałów w Brazylii, wylądowała dopiero w piątym (przedostatnim) koszyku. A może wręcz przeciwnie - właśnie jest tak źle, bo teraz można na nią trafić. Na Islandię, a nie na przykład (z tego samego koszyka) Litwę.

Choć to wszystko papierowe dywagacje. Tak samo jak zysk Polski z awansu do wyższego koszyka. Już wiadomo, ze dzięki temu drużyna Nawałki na pewno nie zagra choćby z Rumunią. Może za to trafić na Estonię z czwartego koszyka, z którą by się oczywiście nie spotkała, gdyby sama została do niego przydzielona. Rumunia wydaje się zdecydowanie trudniejszym rywalem niż Estonia, ale… Przypomina mi się mecz w Tallinnie w sierpniu 2012 roku, pierwszy za kadencji Fornalika. I może tym niezbyt optymistycznym akcentem lepiej na razie zakończyć temat szans Polaków w eliminacjach EURO 2016. Szczęście w losowaniu 23 lutego w Nicei mile widziane. Wręcz NIEODZOWNE!  

Reszta wyjaśni się dopiero w październiku 2015 roku, gdy zakończą się mecze grupowe. Bo dopiero wtedy nastąpi ostateczne zderzenie teorii z praktyką, gdy okaże się, którzy rywale naprawdę byli mocni. Oby Polacy okazali się takimi dla innych…

Miesiąc przed losowaniem martwi mnie co innego. Konkretnie - kto będzie reprezentował Polskę podczas tej ceremonii. Niestety niejaki Jan Tomaszewski. To ostatnia osoba, która się do tego nadaje. Czyli UEFA musi być organizacją niewiarygodnie miłosierną, skoro zaprosiła go w uznaniu dawnych zasług podczas piłkarskiej kariery (na pewno nie można mu ich odmówić!), zapominając o jego późniejszej tfu-rczości, jak sam to zwykł nazywać.

UEFA stawia przecież na „SZACUNEK” (angielski - RESPECT) i takim sama obdarzyła Tomaszewskiego. Szkoda tylko, że on nie ma szacunku dla nikogo i zdążył już obrazić kogo się tylko dało. Tych, których się nie dało, zresztą też…    

Tomaszewski wyznał „Piłce Nożnej”, że wzruszył się, gdy dostał zaproszenie na uroczystość. Koń by się uśmiał, kobyła pewnie też. Mnie nie do śmiechu, bo mam dobrą pamięć. Na pewno lepszą od Jana T., u którego objawy jej utraty stanowią coraz poważniejszy problem. Naprawdę mało śmieszny.

No to króciutki przegląd tfu-rczości „Antoniego Macierewicza polskiego sportu” (jak go nazwał nowy minister sportu) na konkretny temat.

W styczniu 2009 roku na swoim blogu nazwał szefów FIFA i UEFA „ojcami chrzestnymi” oraz „capo di tutti capi”!

Przy okazji losowania będzie miał fantastyczną okazję, by przepytać odpowiednie osoby na okoliczność swoich wypocin dla Wiadomośći24 z grudnia 2006 roku:

„Natomiast w kwietniu 2007, kiedy UEFA, zgodnie z oczekiwaniami i przewidywaniami, przyzna organizację ME-2012 Włochom, urzędujący w dalszym ciągu prezes Michał L. z rozbrajającą szczerością oświadczy: no cóż, tę przegraną można było przewidzieć, bo Włosi szybko uporali się z korupcją, ale ja gwarantuję, jeśli w dalszym ciągu będę skopanym szefem, to wygramy tę prestiżową rywalizację w... 2028, albo 2048 roku, kiedy sukcesje po mnie obejmie mój syn, wnuk, lub prawnuk”.

To był rzeczywiście skandal, że nie przyznała zgodnie „z oczekiwaniami i przewidywaniami” Włochom, tylko Polsce i Ukrainie!!!

Tomaszewski może teraz zapytać prezydenta UEFA o to, co go tak bolało w styczniu 2007 roku:  

„Nigdy nie słyszałem, by Michael Platini publicznie powiedział, że jest bardzo dobrym przyjacielem Zbigniewa Bońka”.

Mam nadzieję, że poseł PiS nie zaprotestuje przeciwko obecności w Nicei (bardzo prawdopodobnej) Zbigniewa Bońka, tak jak we wspomnianym roku:

Co do sugestii kilku dziennikarzy, by w składzie delegacji na rozmowy z Platinim był Zbigniew B., to uważam że byłby to gol samobójczy. Po pierwsze Zbigniew B. był w latach 1999 - 2004 prominentnym działaczem PZPN-u, który nic nie zrobił z korupcyjną patologią, uwikłany jest w dwa prokuratorskie śledztwa (lewa licencja dla Widzewa i podejrzenie o działanie na szkodę własnej firmy przy podpisywaniu umowy ze Sport-Five i wielu kontraktów reklamowo-telewizyjnych) oraz w szantaż związany z uzyskaniem zgody reprezentantów na reklamę Coca Coli podczas finałów MŚ w Korei”.

Ciekawy jestem strasznie, czy Tomaszewski powie w Nicei to, co palnął w lipcu 2012 roku w rozmowie z natemat.pl o ewentualnym wprowadzeniu do PZPN kuratora:

„UEFA może nas w d... pocałować”.

Biorąc pod uwagę, że jest stały w poglądach jak chorągiewka, raczej wątpię…

  ▬ ▬ ● ▬