2025-05-03
Kto jest z kogo dumny?
W Warszawie odbył się finał Pucharu Polski. Tegoroczny był zapowiadany jako naprawdę wyjątkowy. I te oczekiwania na pewno spełnił, nawet na kilku…
To już tradycja w polskiej piłce, zapoczątkowana w 2014 roku, że 2 maja, w Dniu Flagi na Stadionie Narodowym w Warszawie odbywa się finał krajowego pucharu (tylko z dwuletnią koronawirusową przerwą). Impreza dzięki poważnemu traktowaniu przez ponad dziesięć lat nabrała należnej sobie rangi. Finał stał się prawdziwym wydarzeniem, na które się czeka. W tym roku te oczekiwania zostały jeszcze mocno „podkręcone” w mediach. To miał być wyjątkowy mecz dla obu drużyn. Pogoń Szczecin chciała odpokutować porażkę sprzed roku w finale z Wisłą Kraków. Legia Warszawa próbowała ratować sezon, odkąd walka o mistrzostwo stała się tylko mrzonką, a triumf w finale potencjalną jedyną realną gwarancją gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.
I z całą pewnością mecz był wyjątkowy, także dla niezaangażowanych emocjonalnie w jego przebieg kibiców. Obejrzeli naprawdę emocjonujące widowisko, które stało się świetną reklamą Pucharu Polski. Padło w nim aż siedem bramek. Pierwsza po niecałych pięciu minutach, ostatnia w piątej minucie doliczonego czasu gry. Legia szybko wyszła na prowadzenie, ale Pogoń jeszcze przed przerwą wyrównała. Legia potrzebowała kilkunastu sekund (!) drugiej połowy, by znów prowadzić. Podwyższyła jeszcze prowadzenie i gdy wydawało się, że wszystko zostało już w meczu „pozamiatane”, Pogoń zdobyła kontaktowego gola. Ale Legia znów wyszła na prowadzenie dwoma bramkami, które Pogoń zniwelowała do jednej. Gdy ledwie zdołano wznowić grę, sędzia Szymon Marciniak mecz zakończył. Na wyrównanie jego wyniku Pogoni nie starczyło już czasu. A to jeszcze nie wszystkie emocje, bo był także rzut karny w pierwszej połowie dla Legii przy jej prowadzeniu 1:0, którego nie wykorzystał Marc Gual…
Ostatecznie Legia wygrała 4:3 w jednym z najbardziej emocjonujących finałów Pucharu Polski w jego historii, a chyba najbardziej emocjonującym i pasjonującym odkąd odbywa się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Szczęśliwi, którzy mogli go obejrzeć na żywo, do których się zaliczam. Na następny finał, 2 maja 2026 roku, na pewno będę czekał z niecierpliwością. Ale nie tylko z powodu emocji czysto piłkarskich.
Piątkowy mecz dostarczył także mnóstwo wrażeń w innym wymiarze, nawet w dwóch. Finał krajowego pucharu to przecież od lat także swoista rywalizacja kibiców na trybunach. Przygotowują się do tego równie starannie jak ich piłkarze do rozpracowania rywali. Trybuny rywalizowały na atrakcyjne meczowe oprawy i doping. I jedno, i drugie było naprawdę godne uwagi. Doping niesamowity przez cały mecz z obu stron. Warto podkreślić, że nie słabł, gdy drużyny traciły bramki, tylko nawet się wzmagał, by pomóc piłkarzom na boisku.
I oczywiście były też race, bo bez tego mecz by się raczej nie odbył. Speaker może straszyć paragrafami i karami za zabronione używanie pirotechniki, ale to trafia przecież do grup pod tym względem niereformowalnych. Zawsze przed finałem wiadomo, że race będą jako część meczowej oprawy i tym razem też były.
W piątek nawet pomeczowe konferencje prasowe trzymały odpowiedni poziom, więc naprawdę trudno się było na nich nudzić. Był oczywiście obowiązkowy wjazd z szampanami piłkarzy zwycięskiego zespołu na konferencję prasową, co jest tradycją po finałach (patrz galeria zdjęć pod tekstem). Co do zachowania i wypowiedzi mocno oblanego trunkiem trenera Legii Gonçalo Feio miewałem nie raz i nie dwa wiele wątpliwości. Ale tym razem muszę go pochwalić, bo zaczął konferencję od chwalenia rywali, prosząc dziennikarzy, by też to robili, skoro naprawdę w jego oczach na te pochwały zasłużyli swoją grą. Trener Pogoni Robert Kolendowicz zapytany, co powiedział po meczu Kamilowi Grosickiemu, nie był w stanie od razu odpowiedzieć. Dopiero po chwili mocno łamiącym się ze wzruszenia głosem przyznał, że najbardziej mu go żal, bo widzi ile na co dzień robi dla drużyny. Nie tylko na boisku i to bez żadnego rozgłosu w mediach.
Grosicki, który mocno przeżył porażkę przed rokiem z Wisłą, sam potem powiedział dziennikarzom w strefie udzielania wywiadów, że ubiegłoroczny finał był w wykonaniu Pogoni kompromitacją, a po tegorocznym jest z drużyny dumny. I że ta Pogoń, z nim czy już bez niego, kiedyś wreszcie pierwsze swoje trofeum zdobędzie.
Drużyna ze Szczecina piąty raz grała w finale Pucharu Polski i piąty raz przegrała go jedną bramką. Legia zdobyła trofeum po raz 21. śrubując jeszcze bardziej swój krajowy rekord pod tym względem.
▬ ▬ ● ▬