Kto jest „polskim Mourinho”?

Fot. Trafnie.eu

Najważniejszy mecz w polskiej piłce w ostatnich dniach toczy się poza boiskiem. To akurat żadna niespodzianka. Tak jak i osoba głównego w nim rozgrywającego.

Michał Probierz, bo o nim mowa, znów błysnął podczas konferencji prasowej. Trener w czasie meczu może być zapamiętany głównie ze względu na ekspresyjne zachowanie. Jeśli ma coś do powiedzenia, właśnie konferencje prasowe stanowią scenę, na której zaproponować może występ jednego aktora.

Kilka występów Probierza przeszło do historii, że wspomnę tylko o dwóch, które najbardziej zapadły mi w pamięci. W 2015 roku, jeszcze w barwach Jagiellonii Białystok, po meczu z Legią w Warszawie, uważał że jego drużyna została skrzywdzona przez sędziego, więc stwierdził:

„Whisky, przyjadę do domu i sobie pier... Chyba to zostało”.

Rok wcześniej na konferencji prasowej po meczu zaczął mówić po niemiecku, by w ten swoisty sposób wyrazić dezaprobatę, że zapanowała moda na zagranicznych trenerów. Choć później wyjaśniał, że nic przeciwko nim nie ma, nie podobało mu się tylko traktowanie ich z „nabożnym podejściem”.

Chciałem napisać o występach Probierza na „pomeczowych konferencjach”, ale to nie do końca prawda. Potrafi przecież świetnie wykorzystać także i te przed meczem, choć w wykonaniu innych aktorów potrafią być nudne do bólu. Właśnie zaprezentował pełnię swych możliwości przed ostatnim ligowym starciem Cracovii z Lechem Poznań.

Drużyna prowadzona przez Probierza wygrała, ale niewielu mówi o jej zwycięstwie, za to namiętnie komentowany jest poprzedzający je występ krakowskiego trenera. Na konferencji poprzedzającej mecz stwierdził:

„Ja tak po ostatnim tygodniu to trochę zniesmaczony jestem tą całą otoczką dotyczącą naszej ligi”.

Wyciągnął laptopa, w którym miał przygotowane fragmenty sytuacji bramkowych z najlepszych europejskich lig, do czego dołożył komentarz:

„Gwiazdy największego formatu też nie wykorzystują wielu sytuacji”.

Zaprezentował te zmarnowane oczywiście. Intencja była taka, by wziąć w obronę zawodników grających w polskiej lidze. Dołożył jeszcze swoje w niedzielnym programie stacji Canal+ Sport krytykując ją za pokazywanie kompilacji z kiksami zawodników polskiej ligi. Odpowiedział mu na Twitterze dziennikarz Rafał Wolski:

„Jedna prośba do @MKSCracoviaSSA Nie wnikamy w pracę klubu. Było by miło, gdyby nikt nie próbował wpływać na treść naszych programów. Jesteśmy od tego, żeby mówić, jak jest. Nie wybierać tylko tego, co »piękne«. Nie mówiąc już, będąc eleganckim i dyskretnym, o pewnych sprawach...”

Kto ma rację? A jakie to ma znaczenie? Probierz osiągnął inny cel. Jeszcze niedawno czytałem (słyszałem) komentarze po meczach Cracovii niezbyt pochlebne mimo dobrych rezultatów. Narzekano na nieco toporny styl. Czy teraz ktoś narzeka?

Niczym wytrawny inżynier dusz Probierz wziął na siebie presję dając swoim piłkarzom więcej luzu. A to z pewnością się przyda, bo pewnie presja będzie rosła, jeśli Cracovia, zdobywając kolejne punkty, zachowa szansę nawet na mistrzostwo.

Niedościgłym mistrzem kreowania piłkarskiej rzeczywistości pozostaje oczywiście Jose Mourinho. Ale Probierz kolejnymi występami udowadnia, że spośród polskich trenerów jest mu najbliżej do Portugalczyka, choć nazywany bywał „polskim Guardiolą”. Moim zdaniem, nie zagłębiając się w trenerski potencjał, bardziej pasuje do niego pseudonim „polski Mourinho”, którym ochrzczono kiedyś Czesława Michniewicza. Czy oba nie na wyrost, już sami oceńcie...

▬ ▬ ● ▬