Kto gdzie (nie) zagra?

Fot. trafnie.eu

Łukasz Skorupski będzie występował w Romie. Czy rzeczywiście będzie? To się okaże. Biorąc pod uwagę, że musi walczyć o miejsce w bramce, szanse nie są zbyt wielkie. 

Na razie jest tylko w kadrze rzymskiego klubu. „W jakiej roli Włosi widzą naszego bramkarza? Szczerze to nie wiem, i nie chce się na ten temat wypowiadać” – mówi były piłkarz Romy Zbigniew Boniek.

Pan prezes wspina się na coraz wyższe poziomy dyplomacji. Choć jednak tym razem nie do końca. W innym zdaniu zdradza bowiem, czego teoretycznie powiedzieć nie chciał: „Są też zainteresowani golkiperem Napoli, Morganem De Sanctisem, który ma odejść ze swojego zespołu. Atutem De Sanctisa jest doświadczenie. Ma 36 i doskonale zna rozgrywki Serie A. Skorupski to inwestycja w przyszłość”.

Czyli mówiąc otwarcie – najprawdopodobniej czeka go ława. Roma zapłaciła za polskiego bramkarza półtora miliona euro. Niewiele, bo piłkarz w tym klubie zarabia średnio 2,73 miliona euro rocznie!  

Informacja o transferze Skorupskiego ukazała się kilka godzin później niż inna, dotycząca Bartosza Salamona. W styczniu miał grać w Milanie. Przypomnę co wtedy napisałem: Trafiłem na tekst, który krzyczał w tytule z wykrzyknikiem, że zagra w jednym klubie z Balotellim. Na razie to jest w kadrze Milanu, tak jak i on. Czy zagra i kiedy, to się okaże”.

Niestety się okazało, że może zagra, ale już w innym zespole. Właśnie zostało oficjalnie potwierdzone jego przejście do Sampdorii. Na razie jest w klubowej kadrze klubu z Genui. Czy zadebiutuje wreszcie w Serie A? W barwach Milanu mu się niestety nie udało.

Tak samo jak Wojciechowi Pawłowskiemu w Udinese. W odróżnieniu od Salamona czekał na swoją szansę nie pół, ale cały sezon. Teraz będzie w kadrze jednego z klubów drugoligowych. Nawet nie wie jeszcze którego, ale już się cieszy, że zostanie wypożyczony. Dlaczego? Bo wreszcie zacznie regularnie grać. Mam nadzieję, że zacznie…

Czyli nic się nie zmieniło. W kraju, w którym piłkarska mizeria zapuściła już głębokie korzenie, transfer do bardziej znanego zespołu z czołowej ligi europejskiej jest postrzegany jako sukces. Nikt się nie zastanawia nad konsekwencjami. Polski klub sprzedający zawodnika dostaje gotówkę. Piłkarz najczęściej deklaruje, że „to jego życiowa szansa” i „da z siebie wszystko” (jedno z moich ulubionych stwierdzeń). A jeszcze przy okazji w tym ciepełku ogrzeje się agent, który przehandlował grajka, udzielając wywiadów i robiąc prawie za gwiazdę.

I tylko przed następnym meczem reprezentacji znów zacznie się dyskusja – czy jest sens powoływać tych, którzy nie grają regularnie w klubach? Ale na krótko, najwyżej do następnego transferu, będącego dla kogoś „życiową szansą”…

         ▬ ▬ ● ▬