Król i król życia

Fot. Trafnie.eu

W pierwszy dzień listopada tradycyjnie wspominamy tych, którzy odeszli. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy było wśród nich wielu znanych piłkarzy.

Zaledwie przed kilkoma dniami zmarł Sir Bobby Charlton. Już sam fakt, że otrzymał tytuł szlachecki, najlepiej świadczy o jego sportowych dokonaniach. Był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych angielskich piłkarzy. W 1966 roku odgrywał jedną z kluczowych ról w angielskiej reprezentacji, która zdobyła tytuł mistrza świata pokonując Niemców 4:2, po dogrywce, w finale na Wembley.

Ale był też ikoną Manchesteru United i dwa lata później jako kapitan poprowadził go do zdobycia Pucharu Mistrzów. Znów w finale na Wembley, znów po dogrywce, 4:1 z Benfiką Lizbona. To był pierwszy triumf angielskiego klubu w prestiżowych rozgrywkach.

W marcu odszedł Just Fontaine, absolutny rekordzista. W finałach mistrzostw świata w 1958 roku zdobył dla Francji 13 bramek, trafiając do siatki rywali w każdym z sześciu meczów, dzięki czemu zajęła w mistrzostwach trzecie miejsce. Nie wierzę, by ten rekord został kiedykolwiek pobity.

Jeszcze pod sam koniec grudnia ubiegłego roku z Brazylii nadeszła przykra wiadomość o śmierci najsłynniejszego piłkarza. Edson Arantes do Nascimento, czyli Pelé, od kilku lat toczył nierówną walkę z nowotworem, tak jak wcześniej obrońcy toczyli na boisku nierówną walkę z nim. Był piłkarskim geniuszem zwanym „królem futbolu”. I jak prawdziwy król przyjmowanym przez największych władców na całym świecie, którzy nie bacząc na swój urząd z rozkoszą wcielali się w tylko w drugoplanową rolę podczas spotkań z nim.

Ale pozostał skromnym człowiekiem, co mogę poświadczyć, bo miałem okazję i przyjemność go poznać. Było to wiele lat temu podczas mistrzostw Europy w Anglii, co przed rokiem opisałem. Po spotkaniu pozostał mi autograf z dedykacją, stanowiący dziś bezcenną pamiątkę.

Zaledwie kilka dni przed Pelé odszedł Andrzej Iwan, kolejny piłkarz, z którym wiążą się moje osobiste wspomnienia. Miał 63 lata. Odszedł za szybko, tak jak żył za szybko. Szybko debiutował w seniorskiej piłce w barwach Wisły Kraków, szybko w reprezentacji Polski, by równie szybko mierzyć się z różnymi pozaboiskowymi problemami. Tak jak Pelé był królem futbolu, tak on był królem życia. Dlatego jego wielki piłkarski potencjał nie został nigdy do końca spożytkowany, by stanowić fundament równie wielkiej kariery.

Był niezwykle barwną postacią, dlatego kibice Wisły go uwielbiali. Dla mediów pozostawał bezcennym rozmówcą, bo szczerym do bólu, o czym miałem okazję się przekonać jako młody dziennikarz, gdy zrobiłem z nim wywiad. Zamiast opowiadać dyrdymały, jak wielu innych zawodników w tamtych czasach, mówił o swoim życiu bez obłudnej wewnętrznej cenzury. Gdy ostatni raz rozmawialiśmy przed dwoma laty, sam zachęcał do formułowania trudnych pytań: „Śmiało, śmiało…” Szkoda, że już nie będzie okazji ich zadać.

▬ ▬ ● ▬