Kompromitacja bis

Fot. Trafnie.eu

W mocno subiektywnym podsumowaniu tygodnia o dwóch wydarzeniach, które w ostatnich dniach najbardziej zwróciły moją uwagę. Bohaterem jednego był...

W Maroku odbyły się klubowe mistrzostwa świata. W finale Real Madryt wygrał 5:3 z drużyną z Arabii Saudyjskiej, Al-Hilal. Dla pokonanych to i tak nieziemskie osiągnięcie, bowiem w półfinale imprezy wygrali 3:1 ze sławnym brazylijskim Flamengo. Z finałowego turnieju zapamiętam jednak przede wszystkim zupełnie co innego – mecz o trzecie miejsce, a dokładniej perypetie jemu towarzyszące.

FIFA znów udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Znów, bo na trzy miesiące przed mistrzostwami świata w Katarze zmieniła datę inauguracyjnego meczu wyznaczając ją dzień wcześniej. To była dla mnie kompromitacja, czego dałem wtedy upust pisząc:

„Przecież od wielu tygodni kibice oraz dziennikarze rezerwują przeloty i zakwaterowanie związane z finałami. Jeśli na przykład ktoś z Ekwadoru zarezerwował już lot do Kataru i zapłacił za bilet, by przylecieć tam 20 listopada i obejrzeć mecz swojej reprezentacji dzień później, co ma teraz zrobić? Może się okazać, że wylądują w momencie, gdy będzie już ten mecz trwał. Zmienić termin rezerwacji? Oczywiście, ale jeśli wykupił opcję uniemożliwiającą taką operację, co wtedy? Kto zapłaci za poniesione dodatkowe koszty, czyli wykup nowego biletu do Kataru, który tani nie jest?”

Nikt się jednak tym nie przejął, wręcz przeciwnie. FIFA przebiła samą siebie fundując kompromitację bis. Na dwa dni przed meczem o trzecie miejsce, pomiędzy Flamengo a egipskim Al-Ahly, zmieniła jego lokalizację, przenosząc z Rabatu do oddalonego o 250 kilometrów Tangeru!!! To naprawdę nie żart.

Jestem sobie w stanie wyobrazić wściekłość kibiców, którzy przylecieli na mistrzostwa do Maroka. Według planu mecz o trzecie miejsce, tak jak i finał, miał się odbyć w Rabacie w sobotę. Niektórzy planowali więc obejrzeć oba. Po skandalicznej decyzji FIFA musieli wybierać. O co z rezerwacją hoteli, przelotów? W plebiscycie na piłkarską głupotę roku decyzja FIFA na razie nie ma konkurencji.

Pozostawanie poza konkurencją dla rywali to odwieczne marzenie jednego z moich ulubionych ulubieńców, Cristiano Ronaldo. Jestem święcie przekonany, że cały czas wierzy, że jest najlepszy na świecie i nigdy od niego lepszego nie było. Po przenosinach do Arabii Saudyjskiej i kilku takich sobie występach, w kolejnym wygranym 4:0 przez jego Al-Nassr z drużyną Al-Wehda, zdobył wszystkie bramki. Przy okazji przekroczył granicę 500 trafień w meczach ligowych.

Z pewnością trzeba mu pogratulować, bo nie jest tak łatwo tyle nastrzelać w jednym meczu, bez względu na klasę rywala, a jeszcze trudniej przekroczyć wspomnianą granicę. I pewnie skończyło by się na gratulacjach, ale…

Przy tej okazji w mediach od razu pojawiło się zestawienie dowodzące, że Ronaldo jest lepszy od Messiego (za: sport.pl):

„Cztery bramki w żargonie piłkarskim określa się mianem »pokera«. Tych też Ronaldo ma więcej ustrzelonych od Leo Messiego. Ostatni »poker« był dziewiątym w karierze legendy Realu Madryt. (…) To o trzy więcej niż Leo Messi”.

Daję głowę, że PR-owcy Ronaldo pomogli w dostarczeniu mediom odpowiednich informacji na wspomniany temat. Muszą dbać o jego interesy. Wspominałem w grudniu o perfumach „CR7” firmowanych przez Ronaldo, promowanych w sklepach w Katarze podczas rozgrywanych tam mistrzostw świata. Teraz kopie piłkę w sąsiedniej Arabii Saudyjskiej, więc warto wykorzystać każdą okazję, by zdobyć kolejnych klientów.

Dlatego podpowiem Portugalczykowi, mającemu wyraźny kompleks Argentyńczyka, oraz pracującej dla niego ekipie, jak się ponownie wypromować. Niech sprawdzą w jakich kolorach butów obaj zdobywali bramki. Jestem pewny, że niektórych przypadkach (kolorach) będą mogli znów ogłosić triumf Ronaldo nad genialnym rywalem. 

▬ ▬ ● ▬