Kogut z poczuciem humoru?

Zobaczyłem w internecie zabawny filmik. Im bardziej się z niego śmiałem, tym smutniejsze nachodziły mnie refleksje.

Konferencja prasowa po meczu Celtiku Glasgow. Menedżer Neil Lennon odpowiada na pytania dziennikarzy. Jest w doskonałym humorze po zwycięstwie 4:1 nad Heart of Midlothian. Nagle dzwoni telefon. Ale ten iPhone robi właśnie za dyktafon i leży przed nim na stole, by nagrywać wypowiedzi podczas konferencji. Lennon go podnosi, zaczyna rozmawiać, ale osoba po drugiej stronie szybko się rozłącza, wystraszona, że usłyszała nieznany głos. Menedżer Celtiku świetnie się jednak bawi i pyta czyje jest to cacko? Zgłasza się niejaki Michael Grant z dziennika „Herald”. Okazuje się, że to jego żona była na linii…

Nie trzeba długo czekać, by telefon znów zadzwonił. Cała sala ma niezły ubaw. Lennon znów bierze iPhone’a, ale zanim się zgłosi, pyta dziennikarza: „Jak ona ma na imię”? Ten odpowiada, że Sharon. I menedżer przystępuje do akcji. Zgłasza się i mówi: „Sharon, przestań przeszkadzać mi w konferencji prasowej, proszę”. Rozmowa natychmiast się kończy, a po minie Lennona widać, że Sharon dała mu nieźle popalić. Cała sala rechocze ze śmiechu.

Patrzę na to i myślę, że Lennon to naprawdę niezły jajarz. Ma dystans do świata. Niestety, chyba nie w porę, przypomniała mi się jedna scenka z marca 2011 roku. Tuż po meczu Pucharu Szkocji Celtiku z Rangersami przy linii bocznej spotykają się dwaj menedżerowie. I zamiast się zwyczajowo wyściskać, zaczyna się regularna bójka. Na szczęście udaje się odciągnąć na bok agresywnego koguta, który rwał się do bitki. Kim był ten niegodziwiec? Nasz jajarz Lennon we własnej osobie!

Jak to możliwe? Wtedy musiał się mierzyć jeszcze z Rangersami w lidze. Teraz najwięksi rywale zostali karnie spuszczeni z ekstraklasy. Celtic w walce o mistrzostwo może tylko przegrać sam ze sobą. A że to trudne, więc pewnie Lennonowi wyostrzył się humor. Zamiast tłuc się z asystentem menedżera Rangersów Allym McCoistem musi się teraz mierzyć tylko z pytaniami dziennikarzy i niespodziewanymi telefonami od jednej z ich żon. Gdy sobie przypomniałem tę scenę z derbów Glasgow, konferencja prasowa od razu wydała mi się mało śmieszna.

Próbowałem pogrzebać w pamięci, by znaleźć równie zabawną scenkę z ostatnich lat związaną z polską piłką. Bezkonkurencyjną w tej rywalizacji okazała się wypowiedź Zbigniewa Bońka o Kazimierzu Greniu dla Polsatu. Przyszły prezes PZPN próbuje być poważny, mówi o nim jako o kandydacie na dyrektora sportowego reprezentacji, mówi z ironią, aż… nie wytrzymuje. Zaczyna się śmiać i nie jest w stanie się opanować. Koniec rozmowy, widać tylko płaczącego ze śmiechu Bońka.

Tu niestety refleksja też nie będzie zabawna. Okazuje się, że w piłce, jak w polityce, nie ma rzeczy niemożliwych. Minęły trzy lata i prawą ręką nowego prezesa PZPN został ten, z którego wtedy śmiał się do łez.

▬ ▬ ● ▬