Kandydat na winowajcę

Fot. Trafnie.eu

Najlepszy polski piłkarz oburzył się opinią na swój temat. Nawet mu się nie dziwię, choć widzę, że nie wie jak ten mechanizm naprawdę działa.

„To irytujące. Słyszę, że mam »kryzys«, a od 10 dni nie strzeliłem bramki (…). Lubimy w Polsce czepiać się rzeczy błahych. Ja podchodzę do tego tak, że mam to w »czterech literach«” - oto słowa Roberta Lewandowskiego (za: wp.pl).

Jak można najkrócej skomentować wypowiedź największej polskiej gwiazdy? Że ma racje i jej nie… ma. To tylko pozorna sprzeczność. Aby zrozumieć dlaczego, potrzebna jest krótka rozprawka.

Żyjemy w czasach kultury obrazkowej. Coraz mniej do czytania, coraz więcej do oglądania. To wymusza pewien kanon przekazu informacji. Musi być zwięzła i jednoznaczna. W związku z tym najmniejsze zapotrzebowanie jest na… prawdę. Prawdziwą prawdę, jakby powiedział Kazimierz Greń. Zamiast niej króluje prawda czarno-biała, czyli albo czarna, albo biała.

Tak od zawsze widziały świat tabloidy. Formułowały prawdy oczywiste, nie znoszące sprzeciwu, ani żadnych wątpliwości. Jeśli chwalić, to bez ograniczeń. Jeśli krytykować, to na całego, nawet wbrew logice.

Współczesne media, w których dominującą rolę odgrywa internet, tabloidyzują się na potęgę. I nie dotyczy to tylko tych polskich, jak uważa Lewandowski. Gdy podstawą egzystencji stała się liczba kliknięć, właśnie czarno-białe prawdy są najprostszym sposobem przyciągania uwagi czytelników.

Czyli Lewandowski ma oczywiście rację, gdy oburza się czytając bzdury na swój temat. Jeszcze nie urodził się taki napastnik, który strzelałby bramki w każdym meczu. Ale po co o tym pisać? Lepiej najpierw zrobić z niego Boga, by za chwilę walnąć z boku bez ostrzeżenia. W ten sposób można stworzyć dwie informacje, zamiast jednej.

Rozumiem irytację Lewandowskiego. Ja za dobrze wiem jak ten mechanizm działa, żeby się irytować, bo musiałbym się irytować niemal bez przerwy. Najwyżej starałem się obśmiać największe bzdury, między innymi i te związane z napastnikiem Bayernu. I wtedy, gdy próbowano go sadzać w reprezentacji na ławie, i wtedy, gdy nazywano „bezzębnym”.

Teraz czekam na dwa najbliższe mecze reprezentacji. Lewandowski też. Mechanizm jest ten sam. Ma być sześć punktów, to oczywiste. W pierwszym meczu z Kazachstanem była przecież tylko „mała awaria”. Artur Boruc mówi nieśmiało, że Duńczycy nie są tacy słabi, że może być ciężko. Jakoś nikt jednak nie podejmuje na poważnie tego wątku, bo zaciemniałby prosty przekaz. Nie trafiłem więc nigdzie na poważną analizę, która brałaby pod uwagę możliwość remisu w sobotę na Narodowym.

Jeśli Polska wygra z Danią i Armenią znów pewnie się dowiem, że Portugalia przez przypadek została mistrzem Europy, bo wiadomo kto jest najlepszy. Jeśli rywale będą dobrze zorganizowani w obronie, jeśli nie pozwolą sobie strzelić bramek, mam już kandydata na głównego winowajcę...

▬ ▬ ● ▬