Kac po huraganie optymizmu

Fot. Trafnie.eu

Trener jednej z czołowych drużyn jest mocno krytykowany. Można nawet powiedzieć, że to krytyka wręcz miażdżąca, choć warto znać jej podwójne dno.

Tym trenerem jest Mariusz Rumak, a jego Lech Poznań po udanym początku wiosennej części rozgrywek zaczął mocno dołować. Szczególnie bolesna była klęska 0:4 z Rakowem w Częstochowie. Nie będzie najmniejszej przesady w stwierdzeniu, że wręcz szokująca, bo raczej nikt się jej nie spodziewał. Oczywiście porażkę z aktualnym jeszcze mistrzem Polski zawsze należy brać pod uwagę, ale na pewno nie w takich rozmiarach i w takim stylu. Równie bolesne było odpadniecie w ćwierćfinale z rozgrywek Pucharu Polski po porażce z Pogonią Szczecin 0:1 na własnym stadionie.

I po Rumaku strasznie przejechał się Manuel Arboleda, były kolumbijski obrońca poznańskiego klubu (za: sport.tvp.pl):

„Nie rozumiem tego. Lech jest wielkim klubem i to niemożliwe, że ponownie wziął tego trenera. Co Rumak wcześniej wygrał? Nic. Trzymam kciuki za to, że Lech zdobędzie mistrzostwo Polski. To mój klub, moje miasto, mój kraj. Polska zawsze będzie w moim sercu. Dalej jestem kibicem Lecha i waszej reprezentacji. Nie mogę zrozumieć tego, co robi Lech. Rumak może być dobrym trenerem, nie mówię, że nie, ale nie jest dobrym człowiekiem. Piłkarze mu nie zaufają. Przypominam sobie pracę ze Smudą i Michniewiczem. To ludzie, dla których walczyłem do końca. Oni potrafili zaufać piłkarzom. Zieliński mówił, "Maniek biegaj na lewo" i ja to robiłem. Byłem w stanie zrobić dla nich wszystko, bo wiedziałem, że mają rację. Patrzyłem na nich i wiedziałem, że nie kłamią. Rumak nie jest trenerem, za którego drużyna będzie walczyć”.

Opinia wręcz miażdżąca, a Arbolefda jeszcze go dobił dwoma stwierdzeniami:

„On nie potrafi rozmawiać z zawodnikami i nie jest w stanie zbudować dobrych relacji z drużyną”.

I:

„Nawet nie chce spojrzeć prosto w oczy zawodnikom”.

Nasuwa się logiczne pytanie – czy taka niezwykle krytyczna opinia jest słuszna? Zamiast na nie odpowiadać wprost, lepiej przypomnieć wydarzenia sprzed dziesięciu lat i wypowiedź Arboledy (za: sport.tvp.pl):

„Od momentu, kiedy Rumak został trenerem, zaczęły się moje problemy. Już nazajutrz powiedział, że mogę szukać klubu. Nigdy mi nie zaufał. Nasze relacje pogarszały się z dnia na dzień, z minuty na sekundę. Zrobił ze mnie zapchajdziurę, do gry posyłając tylko wtedy, gdy nie miał kogo wystawić. Nigdy we mnie nie wierzył. Kilka razy pytałem go czym na to zasłużyłem. Nie dostałem odpowiedzi”.

Można więc powiedzieć, że Arboleda czekał na odpowiedni moment aż dziesięć lat (!), ale się doczekał, by zadać cios byłemu trenerowi uważając, że właśnie przez niego musiał wtedy odejść z klubu. Można nawet powiedzieć, że w ramach rewanżu rozpętał teraz huragan krytyki. I pozostając przy tym porównaniu stwierdzić, że podobny huragan, tyle że optymizmu, rozpętał przed rundą rewanżową Rumak. Gdy zastąpił na trenerskim stołku w Lechu Holendra Johna van den Broma, bez zbędnych hamulców puścił wodzę fantazji, mówiąc na przykład (za: lechpoznan.pl):

„Myślę, że podczas tego półrocza będziemy mogli pomylić się tylko dwa razy”.

I obiecywał (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Zniszczymy wszystkich, zobaczycie!”

Nic dziwnego, że w mediach zaczęły pojawiać się tytuły (za: kkslech.com):

„Mariusz Rumak mknie po dublet”.

Zgodnie z dziennikarską zasadą, że papier i ekran komputera wszystko przyjmie. Za to boisko wszystko brutalnie weryfikuje. Dlatego trudno mi zgodzić się ze stwierdzeniami pojawiającymi się ostatnio, że Lech jest w kryzysie. To raczej kac po huraganie optymizmu rozpętanym przez jego trenera, a brutalnie zweryfikowanym przez boiskowe wydarzenia.

▬ ▬ ● ▬