Jakie pokolenie, taki wynik

Fot. Trafnie.eu

Atmosfera po meczu z Węgrami robi się coraz gęstsza. Już tak bardzo, że Robert Lewandowski zdecydował się nawet wydać specjalne oświadczenie!

Komentarzy wciąż mnóstwo, więc chyba niektórzy postanowili przebić konkurencję wymyślając różne cuda. Dzięki temu można się przekonać, że wyobraźnie nie zna granic. Bo nawet jeśli ktoś nie przepada za selekcjonerem Paulo Sousą powinien zachować granice zdrowego rozsądku. A wydaje się, że taką wyraźnie przekroczył były reprezentant, a dziś ekspert telewizyjny, Artur Wichniarek (za: se.pl):

„Po przeanalizowaniu tego meczu na chłodno, to zastanawiam się, czy to nie był sabotaż, albo celowe działanie Paulo Sousy, żeby Polska zagrała z Portugalią na wyjeździe w półfinale baraży”.

Genialne! Wypowiedź Wichniarka podsunęła mi pewien pomysł. Jeśli wybiera się piłkarzy, trenerów, drużyny... (itp., itd.) roku, dlaczego nie wybrać też piłkarskiego absurdu? Postanowiłem jako drugi po nim w konkursie wystartować i informuję, że Sousa, albo ktoś z jego „szajki”, przy obiedzie w dzień meczu z Węgrami dodawali do zupy piłkarzy środek usypiający, ale w niewielkiej ilości, by mogli wyjść na boisko. Właśnie w ten sposób postanowił pomóc reprezentacji Portugalii, by trafiła na Polaków w losowaniu. Chyba nawet lepsze od wywodu Wichniarka, nieprawdaż?

Do geniuszy produkujących podobne informacje serdeczna prośba – podajcie od razu pary barażowe. Skoro już wiecie, że Portugalia wylosuje Polskę, zdradźcie też zestaw pięciu pozostałych par, żebyśmy nie musieli czekać na nie jeszcze ponad tydzień.
Dostało się nie tylko Sousie. Ponieważ w mediach zaczęły się pojawiać informacje sugerujące, że to Robert Lewandowski wymógł na nim, by dostać wolne w ostatnim meczu eliminacyjnym z Węgrami, kapitan reprezentacji wydał specjalne oświadczenie, a w nim między innymi takie stwierdzenie:

„O moich występach z trenerem Sousą rozmawialiśmy jeszcze przed zgrupowaniem. Sygnalizowałem, że grając tak dużo spotkań i znając swój organizm mogę nie być w optymalnej dyspozycji w obu meczach. Trener słusznie nie chciał zlekceważyć meczu z Andorą. Wspólnie ustaliliśmy, że zagram w tym spotkaniu, a w przypadku wygranej w meczu z Węgrami szansę dostaną inni zawodnicy. Decyzja na końcu zawsze należy do trenera, ale potwierdzam, że była ona ze mną uzgodniona”.

I jeszcze taka uwaga na koniec:

„Nigdy nie odmówiłem gry w reprezentacji i tak długo jak zdrowie na to pozwoli, nigdy tego nie zrobię, a gra na Stadionie Narodowym przed naszą publicznością zawsze będzie dla mnie wielkim świętem i powodem do dumy”.

Rozumiem, że trener musi się liczyć ze zdaniem swojej największej gwiazdy, ale czy po tych wyjaśnieniach zmieniłem zdanie o Sousie wyrażone w poprzednim tekście? Ani trochę! Żeby w ogóle dyskutować o tym, czy ktoś ma grać w najbliższym meczu, czy nie, musi być w kadrze na to przyzwolenie. I Sousa je dał swoimi pomysłami na eksperymenty w składzie. Nie chodzi tylko o Lewandowskiego, ale i pozostałych doświadczonych zawodników (Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński), z których zrezygnował, co było wyjątkowo nieodpowiedzialne czy wręcz głupie. Priorytetem powinna być walka w ostatnim meczu o prawo gry w barażach na własnym stadionie, co lekkomyślnie zostało utracone.

Polska piłka ma za słaby potencjał, by reprezentacja prezentowała ten sam poziom po przetrąceniu jej doświadczonego kręgosłupa, na co zdecydował się niestety jej trener. Tak przy okazji ośmieszył Jana Tomaszewskiego, który niestety w różnych mediach „robi za eksperta”. I od pewnego czasu opowiada brednie, że mamy teraz „najlepsze pokolenie w historii polskiej piłki”. Skoro takie fantastyczne, powinno sobie nawet bez kilku podstawowych graczy bez problemu poradzić z przeciętnym węgierskim zespołem występującym do tego w mocno osłabionym składzie! A w poniedziałek okazało si, że takie ono najlepsze, jak i wynik na stadionie w Warszawie.

▬ ▬ ● ▬