Jak łatwo można się zapętlić!

Fot. Trafnie.eu

W Zurychu rozdano nagrody dla najlepszych zawodników i trenerów w 2015 roku. Z pewnością trudno uznać wyniki plebiscytu za zaskakujące.

To najbardziej prestiżowy ze wszystkich plebiscytów jakich się ostatnio namnożyło. Przez kilka tygodni, mniej więcej co drugi dzień, dowiadywałem się, że Robert Lewandowski zdobył (zajął, został)... coś tam... w czymś tam... za 2015 rok. Może dlatego najważniejsza nagroda „Złotej Piłki” spowszedniała? Nie zauważyłem w tym roku żadnego napięcia związanego z oczekiwaniem na ogłoszenie wyników.

Plebiscyt od kilku lat organizuje magazyn „France Football” wspólnie z FIFA. Prawo głosu mają w nim kapitanowie i trenerzy wszystkich reprezentacji zrzeszonych w światowej federacji, a także jeden wybrany dziennikarz z ich krajów. Wybierają najlepszego zawodnika i trenera wśród kobiet i mężczyzn. Wyniki są znane już na początku grudnia. Wtedy ogłaszana zostaje jednak tylko trójka finalistów w poszczególnych kategoriach. Dopiero po miesiącu, na uroczystej gali w Zurychu, nagradzani są zwycięzcy.

„Złotą Piłkę” zdobył, zgodnie z oczekiwaniami, Lionel Messi (już po raz piąty!!!!!), wyprzedzając Cristiano Ronaldo i Neymara. Najlepszą zawodniczką została Carli Lloyd. Zdobyła trzy bramki w finale mistrzostw świata, które wygrała ze Stanami Zjednoczonymi. Była więc jeszcze większym pewniakiem niż Messi w męskiej kategorii.

Trudno być też zaskoczonym wyborem najlepszej trenerki - Jill Ellis (zdobyła z Amerykankami mistrzostwo świata) czy trenera - Luisa Enrique, kolekcjonującego trofea z Barceloną. Moim faworytem pozostawał Argentyńczyk Jorge Sampaoli, który z reprezentacją Chile ograł swoich rodaków w finale mistrzostw Ameryki Południowej. Od razu jednak przyznam - nie wierzyłem, że uda mu się wyprzedzić Enrique.

Z polskiego punktu widzenia najciekawsza jest informacja, że czwarte miejsce zajął Robert Lewandowski! Naprawdę niewiele zabrakło, by znalazł się w finałowej trójce. Do końca roku polski napastnik ma proste zadanie – utrzymać poziom z końca poprzedniego. Jeśli się uda, w styczniu 2016 roku może pojawić się w Zurychu jako jeden z trzech finalistów.

Przy okazji zwróciłem uwagę kto głosował na Lewandowskiego. Otóż wielu przedstawicieli egzotycznych piłkarsko krajów, takich jak: Antigua, Montserrat, Tahiti, Malediwy, Vanuatu, Samoa Amerykańskie, Nowa Kaledonia, Bermudy, Bangladesz, Curacao… (mógłbym wymienić jeszcze kilkanaście nazw).

Co w tym złego? Absolutnie nic. Na tym polega właśnie urok tego plebiscytu, że głosy oddają przedstawiciele wszystkich krajów, czyli, bez żadnej przesady, całego świata! Jednemu osobnikowi przed miesiącem bardzo to jednak przeszkadzało.

Mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski był w grudniu oburzony, że w finałowej trójce nie znalazł się Lewandowski. I podał bardzo ciekawy argument. Otóż głosujący przedstawiciele egzotycznych piłkarsko krajów mają małą wiedzę na temat wartości nominowanych zawodników. Zawyrokował więc (za: polsatsport.pl):

"Najlepsi piłkarze grają w Europie, tu są najlepsze kluby, więc Europa powinna mieć priorytet przy dokonywaniu wyboru najlepszego zawodnika".

Oto panie Tomaszewski przykład, jak łatwo można się zapętlić, gdy wygaduje się głupoty!

▬ ▬ ● ▬