Igrzyska obłudy

We wtorek i środę odbyły się mecze pierwszej rundy ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Naprawdę ciekawe, nawet pasjonujące. Dlaczego więc więcej mówi się o…

W czterech meczach zdobyto aż osiemnaście bramek! Niektóre nieziemskiej urody. Tym razem żadnej nie strzelił Robert Lewandowski, ale trafiali za to jego koledzy z Barcelony, która pokonała na wyjeździe Paris Saint-Germain 3:2. Jeśli utrzymają w rewanżu korzystny wynik, w półfinale trafią na Atletico lub Borussię Dortmund. W środowym meczu w Madrycie gospodarze wygrali 2:1.

Ale jeszcze ciekawiej było dzień wcześniej w hiszpańskiej stolicy, gdzie Real zremisował z Manchesterem City 3:3. Mecz reklamowano jako przedwczesny finał prestiżowych rozgrywek. Na pewno takim nie był, to znaczy był zbyt… atrakcyjny. Gdyby obie drużyny rzeczywiście spotkały się w finale, sądzę, że gra nie byłaby tak otwarta, bo ranga spotkania, bez perspektywy rewanżu, swoje by zrobiła.

A w Madrycie oglądaliśmy świetny spektakl, szybkie tempo, nagłe zwroty akcji, przepiękne bramki. Polecam do obejrzenia w internecie szczególnie trafienie ustalające wynik meczu w wykonaniu Frederico Valverde. Uderzenie piłki prostym podbiciem bezpośrednio z powietrza, do tego niezwykle precyzyjne, bo posyłające ją do siatki tuż przy słupku. Liga Mistrzów w najlepszym wydaniu.

W drugim wtorkowym meczu w Londynie widowisko może już nie na takim poziomie, ale bez przesady, grzechem byłoby narzekać. Arsenal zremisował 2:2 z Bayernem Monachium. Tylko zremisował, bo jego obrońcy popełniali wręcz seryjnie błędy dając rywalom pole do popisu. W tym gronie niestety wyróżniał się nasz Jakub Kiwior, zdjęty z boiska przez menedżera Arsenalu Mikela Artetę już w przerwie.

Ale zamiast emocjonować się boiskowymi wydarzeniami pomeczowe komentarze w mediach zdominowały dwie sytuacje. Podobno oszukane zostały przez sędziego, wskutek błędnej oceny przez niego boiskowych wydarzeń, obie drużyny. Najpierw Bayern, po dość niecodziennej sytuacji. Bramkarz David Raya wykonywał aut bramkowy i zagrał piłkę, wzdłuż linii pola bramkowego, do Gabriela. Ten ją złapał myśląc, że sam ma wznowić grę. Wtedy piłkarze Bayernu zaczęli się domagać odgwizdania zagrania ręką, czyli w konsekwencji... (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Dla mnie to rzut karny. Sędzia gwiżdże, bramkarz zagrywa piłkę do obrońcy, a ten ponownie bierze piłkę w ręce, aby otworzyć grę. Nigdy wcześniej tego nie widziałem. Zwróciliśmy na to uwagę sędziemu. Powiedział, że jesteśmy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i nie będzie gwizdał za taki dziecięcy błąd. Dla mnie to nie jest błąd dziecka, to ma decydujące znaczenie dla meczu — ocenia Joshua Kimmich na antenie Amazon Prime”.

Oczywiście pierwsza sprawa to interpretacja sytuacji. Czy Gabriel dopuścił się złamania przepisów, czy kopnięcie piłki przez bramkarza należało potraktować jako jej podanie do partnera z drużyny, by ten sam wznowił grę? Decyzję podjął sędzia, choć zdania na ten temat są podzielone.

Ciekawsze jest dla mnie co innego. Wspomniana sytuacja, jeśli wierzyć tłumaczeniom arbitra Glenna Nyberga, stanowi nie pierwszy, i z pewnością nie ostatni, przykład alternatywnej interpretacji przepisów we współczesnej piłce. Bo przecież te powinny być takie same w lidze juniorów i w finale mistrzostw świata. A wystarczy, że zawodnik zdobywający bramkę moment wcześniej dotknie piłki ręką, nawet przypadkowo, ta nie zostaje uznana. Ale gdy bliźniacza sytuacja dotyczy zawodnika drużyny broniącej w polu karnym, natychmiast pojawiają się różne interpretacje o przypadkowym odbiciu najpierw od innej części ciała, itp., itd., i karny dyktowany nie jest.

Dosłownie w ostatniej akcji meczu Arsenalu z Bayernem miała miejsce inna sytuacja też nazywana „kontrowersyjną”, głównie przez tych sympatyzujących z drużyną z północnego Londynu. W komentarza pojawiły się stwierdzenia, że to „rabunek” czy „karny na sto pięćdziesiąt procent”!

Napastnik Arsenalu Bukayo Saka wpadł na bramkarza Manuela Neuera sprytnie zahaczając stopą o jego nogę i wykonując następnie efektowną wywrotkę. Gdy chwilę później sędzia zakończył mecz, ktoś z ekipy gospodarzy zagrodził zawodnikowi drogę do sędziego zmierzającego już do tunelu, bo ciągle bezczelnie pyskował, nie mogąc się pogodzić, że karnego za swój wyczyn jednak nie dostał.

Patrząc na wydarzenia z meczu w Londynie nie potrzebuję już niczego interpretować, by dojść do oczywistego wniosku, że współczesna piłka to wielkie – patrz tytuł.

▬ ▬ ● ▬