Goguś, żenada i zakaz porażek

Fot. Trafnie.eu

Postanowiłem podsumować zakończony niedawno rok wybierając najciekawsze wydarzenia związane z piłką nożną. Zacznę od tych najmniej przyjemnych.

Oczywiście będzie to wybór wybitnie subiektywny, bo inny być nie może. Wśród negatywnych bohaterów roku nie mam żadnego problemu ze wskazaniem tego, który zostawił konkurentów daleko w tyle. Może dlatego, że Cristiano Ronaldo, bo o nim mowa, właśnie znów pojawił się w czołówkach światowych mediów w ostatni dzień starego roku z okazji podpisania kontraktu z saudyjskim klubem Al-Nassr.

Już chciałem napisać o „przejściu z klubu…”, ale zreflektowałem się szybko, że przecież z żadnego nie odchodzi. Z Manchesteru United odszedł już w listopadzie, gdy rozwiązano z nim kontrakt po udzieleniu wywiadu, w którym złamał najważniejszą zasadę swego (wtedy jeszcze) pracodawcy, która brzmi – nikt nie może być ważniejszy od klubu. On jednak postanowił być, więc załatwił sobie wywiad telewizyjny i spłakiwał się w nim jako nieszczęśliwy chłopiec, którego wredny trener odstawił od wyjściowego składu nie bacząc na jego piłkarski geniusz.

Kilka tygodni później odstawił go też trener reprezentacji Portugalii podczas mistrzostw świata w Katarze. W Arabii Saudyjskiej raczej nikt go nie odstawi, przynajmniej na razie. Za duży zaoferowali mu kontrakt, by się nim nie chwalić hasającym za piłką po boisku.
Przeczytałem komentarz, że „pomnik Ronaldo ostatecznie runął”. Czyj pomnik? Rozkapryszonego gogusia? Jeśli ktoś stawiał takie pomniki, ja na pewno nie, może się zdziwił, że coś runęło. I tylko dodam, że nie będę za nim tęsknił. Zresztą nie tylko ja. Powiedzmy wprost – będzie grał w Arabii Saudyjskiej, bo NIKT GO JUŻ W EUROPIE NIE CHCIAŁ!!! Gdyby chciał, był do wzięcia od zaraz.

Do wzięcia od zaraz pozostaje były trener reprezentacji Polski Czesław Michniewicz. To, co działo się wokół niej podczas mistrzostw w Katarze, jest niestety drugim smutnym tematem, którego trudno nie wyróżnić w tym krótkim podsumowaniu. Sukces, czyli wyjście z grupy, który stał się porażką. Potem porażka, z Francją, okrzyknięta sukcesem, bo podobno w „lepszym stylu”. Jakieś bezrefleksyjne majaczenia o konieczności bardziej ofensywnej gry, jakby do tego wystarczyło pstryknąć palcami, bez oglądania się na klasę rywali. I jeszcze nieszczęsna gigantyczna premia nie wiadomo do końca za co, która zaczęła być dzielona, choć jeszcze jej nie było i okazało się w końcu, że nie będzie.

Ciekawe, że trener zrealizował z drużyną wszystkie postawione przed nim cele, ale żaden z piłkarzy się za nim nie wstawił, gdy został pogoniony. W mediach pojawiła się informacja, że Arkadiusz Milik nie chce z nim dalej współpracować, choć przez piłkarza nie potwierdzona. Ja znam nazwiska czterech innych zawodników, którzy podobno mieli zadeklarować to samo. Czy zadeklarowali? Mam nadzieję, że sami wcześniej czy później powiedzą.

Gdy zbierze się to wszystko do kupy, aż żal się nad smutnym tematem pochylać. Chyba pasuje do niego tylko jedno słowo – żenada.

I na koniec o sytuacji, na którą można spojrzeć z przymrużeniem oka, ale moim zdaniem warto spojrzeć całkiem poważnie. We Francji dwieście tysięcy osób (teraz pewnie już więcej) podpisało się pod petycją mającą doprowadzić do powtórzenia finału mistrzostw świata. Dlaczego? Bo był „stronniczo prowadzony przez polskich sędziów”. Był prowadzony akurat dokładnie odwrotnie, czyli wręcz perfekcyjnie, ale nie ma sensu przekonywać kogokolwiek, skoro wie lepiej.

To oczywisty absurd, który można by obśmiać, ale radziłbym jednak spojrzeć na niego w nieco szerszym kontekście. Jest niestety smutnym odzwierciedleniem naszych czasów. Czyli takich, w których każdy może być własnym królem w internecie jeśli jest w stanie spłodzić kilka słów, bo jest wtedy też w stanie uwierzyć, że zawsze ma rację i czuje się ważny.

W takim świecie nie ma miejsca na porażki, więc jeśli taka się przytrafi, jak Francji z Argentyną w Katarze na mistrzostwach świata, to winny jest cały świat, a nie ci, co przegrali i ci, co ich wspierali. Trzeba tylko znaleźć winnego (winnych), a wtedy wszystko staje się prostsze. Tak jak się stało w przypadku sygnatariuszy owej chorej petycji, którzy stracili kontakt z rzeczywistością, albo rzeczywistość straciła kontakt z nimi. Niestety w takim żyjemy świecie i z całą pewnością nie zmieni się na lepsze.

▬ ▬ ● ▬