Dwadzieścia siedem minut do wieczności

Fot. trafnie.eu

W Pradze odbył się super mecz o Superpuchar Europy. Bayern zremisował 2:2 z Chelsea, pokonując ją w karnych 5:4, by po raz pierwszy zdobyć wspomniane trofeum.

Jeśli ktoś nie był usatysfakcjonowany tym, co zobaczył w piątek na stadionie Slavii w Pradze, powinien zająć się inną dyscypliną sportu. Niesamowity spektakl zafundowali kibicom piłkarze z Monachium i Londynu. Moim zdaniem mecz o Superpuchar był z pięć razy ciekawszym i z dziesięć razy bardziej emocjonującym niż ostatni finał Ligi Mistrzów. 

Jeśli tak ma wyglądać oficjalny początek sezonu w klubowej piłce w Europie, z założenia jest nim przecież pojedynek o Superpuchar, aż boję się pomyśleć jak będzie wyglądał koniec. Jakiś niewyobrażalny, kosmiczny poziom…

Bayern zdobył wyrównującą bramkę dosłownie w ostatniej sekundzie doliczonego czasu w dogrywce. A później wygrał serię rzutów karnych. Wcześniej była czerwona kartka dla Ramiresa z Chelsea, a mimo to londyńczycy objęli prowadzenie w dogrywce. Wszystko w zawrotnym tempie, tak w pierwszej minucie, jak i w ostatniej.

Do tego efekty specjalne! Kilka przebojowych akcji Francka Ribery’ego, wybranego dzień wcześniej przez UEFA najlepszym piłkarzem ubiegłego sezonu. Kilka fenomenalnych interwencji Petra Cecha - aż żal, że w ojczyźnie nie udało mu się zdobyć pucharu. I jeszcze bramkarz Bayernu, Manuel Neuer, zadebiutował w roli, nawet nie ostatniego stopera, ale (chyba?) defensywnego pomocnika. Głową wybijał piłkę na środku połowy rywali!!! Czego chcieć więcej od meczu, nawet o wielką stawkę?  

Jose Mourinho, trener Chelsea, chciał zwycięstwa, czyli tego co zawsze. Gdy pojawił się na konferencji prasowej, od początku szukał winnego porażki. Inżynier dusz zaczął tak:

„Mam swoje zdanie i często związane z tym problemy. Ale nic na to nie poradzę, że zawsze mam swoje zdanie”.

Na tak przygotowanym gruncie wygłosił odważną teorię:

„Dziś lepsza drużyna przegrała”.

Z rozbrajającą szczerością dodał: „Bayern nie zasłużył na zdobycie wyrównującej bramki przez Javiego Martineza w ostatniej minucie”.

I oczywiście miał pretensje do sędziego, że wyrzucił z boiska Ramireza.

„Gdy Hazard zdobył w dogrywce prowadzenie, pozostało jeszcze 27 minut do końca meczu. Jeśli grasz w dziesięciu na jedenastu, to wieczność” - wyznał.   

Mówiąc wprost Mourinho nie może przeżyć, że tak frajersko przegrał. Pod koniec drugiej połowy dogrywki wprowadził na boisko Johna Terry’ego, by bronić prowadzenia. Chelsea, nawet grając trzema stoperami, nie ustrzegła się błędu w polu karnym, tracąc w konsekwencji bramkę…

Po Jose w sali konferencyjnej pojawił się Pep Guardiola. Zaczął od zadedykowania zwycięstwa swojemu poprzednikowi na trenerskim stołku w Bayernie, Juppowi Heynckesowi. Czyli zaczął z klasą.   

Na sugestię Mourinho odpowiedział przekonująco:

„Oczywiście może mieć swoje zdanie. Bardzo go szanuję, ale zwyciężyła drużyna lepsza. Dziś graliśmy naprawdę świetnie. Stwarzaliśmy sobie wiele sytuacji bramkowych, co najlepiej o tym świadczy. W końcu udało się jedną wykorzystać”.  

Jaki więc płynie wniosek z meczu o Superpuchar? W pojedynku Mourinho – Guardiola bez większych zmian. Obaj ambitni, a dwa zupełnie różne charaktery. Ktoś musi przegrać, szczególnie gdy ich drużyny spotkają się w jakimś pucharze. A wcześniej czy później znów spotkają się na pewno. I na pewno znów między nimi zaiskrzy…

▬ ▬ ● ▬