Deklaracja i setka

Fot. Christian Bertrand

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia jeszcze o wyborze nowego selekcjonera reprezentacji Polski i wyczynach tego, który miał wylądować na ławie.

Właściwie powinienem napisać o wyborze dwóch selekcjonerów, ponieważ w tym samym czasie swojego wybrali też Niemcy. Zwolnionego Hansiego Flicka zastąpił Julian Nagelsmann. Objął stanowisko w wieku zaledwie 36 lat, stając się drugim najmłodszym trenerem reprezentacji w swoim kraju.

Dla mnie istotniejsze było jednak co innego. Nagelsmann jest dopiero dwunastym selekcjonerem w historii DFB – niemieckiego związku piłkarskiego. Powołany w tym samym czasie Michał Probierz to siedemdziesiąty trener polskiej reprezentacji wybrany przez PZPN! Różnica kosmiczna, tak jak porównanie sukcesów osiąganych przez reprezentacje obu związków. Jak widać od częstego zmieniania trenerów osiągnięć raczej nie przybędzie, choć ciągle odnoszę wrażenie, że mieszkam w kraju, w którym większość myśli dokładnie odwrotnie.

Jedna z pierwszych deklaracji Michała Probierza w nowej roli dotyczyła Roberta Lewandowskiego, który ma ostatnio w ojczyźnie mocno pod górkę. Najłagodniejszą karą nad jaką zastanawiały się media, było odebranie mu kapitańskiej opaski. Potem szły żądania posadzenia na ławie. Najbardziej radykalni chcieli (chcą), by nie powoływać go więcej do reprezentacji! Z uwielbianego idola stał się teraz niechcianym dodatkiem do drużyny nie rozpieszczającej wynikami. Niechęć do gwiazdy stała się tak wielka, że nowy selekcjoner musiał się do tego oficjalnie odnieść mówiąc (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Żaden trener na świecie, jeżeli zostałby zapytany, czy chce u siebie Roberta Lewandowskiego, nie powie, że go nie chce. Polskiej piłki nie stać na zrezygnowanie z Roberta Lewandowskiego”.

Czyli jest już jasne, że na najbliższym zgrupowaniu Lewandowski znów się pojawi. To nie była jedyna zła wiadomość dla jego oponentów w kończącym się tygodniu. Najpierw zdobył bramkę dla Barcelony w meczu pierwszej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów z Royal Antwerp. Bramkę wyjątkową, bo setną w europejskich pucharach! Najwięcej strzelał w Lidze Mistrzów (92), ustępując pod tym względem tylko dwóm piłkarzom – Lionelowi Messi (129) i Cristiano Ronaldo (140).

I na deser w sobotę dorzucił dwie bramki w końcówce meczu z Celtą Vigo w La Liga. Podkreślenie, że w końcówce o tyle istotne, że Barcelona przegrywała 0:2 dziesięć minut przed końcem, ale zdołała jeszcze wygrać, strzelając trzy gole, z czego dwa pierwsze zdobył Lewandowski właśnie.

Już czytam o jego „cudownych golach”, choć nie wiem, co było w nich cudownego. Skutecznie wykończył akcje, jak robił to wielokrotnie, bo po prostu potrafi. Każdy może zresztą sam sprawdzić oglądając bramki w internecie, by wyrobić sobie zdanie. Czyli sinusoida ocen występów Lewandowskiego zdecydowanie odbiła w drugą stronę. Na jak długo?

▬ ▬ ● ▬