Czego zabrakło? Wiadomo…

Fot. Trafnie.eu

Zawarte w tytule pytanie należy do moich ulubionych. Gdy dotyczy występu drużyny w jakimś meczu, nawet nie muszę go oglądać, by na nie odpowiedzieć.

Jest zadawane wręcz seryjnie po środowym występie Rakowa Częstochowa w rewanżowym spotkaniu czwartej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. W Kopenhadze zremisował z FC København 1:1. A ponieważ wcześniej przegrał w Sosnowcu 0:1, więc do wymarzonej fazy grupowej prestiżowych rozgrywek nie awansował. Na pewno miał za rywala drużynę pozostającą w jego zasięgu. Było blisko, nawet, bardzo, ale…

Trener drużyny z Częstochowy Dawid Szwarga zapytany o główną przyczynę niepowodzenia w ostatniej rundzie wskazał na „bramki, których Raków nie traci”. Niestety użył niewłaściwego czasu teraźniejszego. Przy obu straconych w meczach z FC København ma coś na sumieniu bramkarz Vladan Kovačević. W przypadku tej pierwszej przed tygodniem starałem się jeszcze znaleźć dla niego okoliczności łagodzące. W przypadku tej drugiej na stadionie Parken w Kopenhadze brakuje mi już argumentów.

Kovačevicia strzałem z 33 metrów, jak wyliczyli telewizyjni analitycy, zaskoczył obrońca gospodarzy Denis Vavro. Czysto trafił w piłkę odbitą po koźle, więc ta leciała z dużą szybkością i mimo sporej odległości wpadła do siatki. Bramkarz Rakowa nie był na pewno idealnie ustawiony, spodziewając się raczej dośrodkowania zamiast strzału. Paradoksalnie zawinił człowiek, który we wcześniejszych pucharowych meczach w tym sezonie ratował drużynę w wielu sytuacjach.

To działo się nieco ponad półgodziny od rozpoczęcia meczu. Raków miał więc jeszcze godzinę na odrobienie strat, czyli zdobycie dwóch bramek, by doprowadzić do dogrywki. Zdobył jedną pięć minut przed końcem po strzale Łukasza Zwolińskiego. Próbował następne, gdy także w doliczonych sześciu minutach nie wychodził z połowy gospodarzy. Jednak się nie udało.

W pomeczowych komentarzach wyłapałem dwa hasła stanowiące odpowiedź na pytanie „czego zabrakło”? Miało zabraknąć szczęścia i odwagi. Ja zawsze na to pytanie mam jedną oczywistą odpowiedź – zabrakło umiejętności! W piłce lepiej na nich polegać niż na szczęściu, bo z tym różnie bywa i podobno zawsze sprzyja lepszym.

Trener FC København kazał cofnąć się swoim zawodnikom mniej więcej na środkową linię i pozwolić rywalom rozgrywać piłkę. Taktyka, biorąc pod uwagę wynik rywalizacji, okazała się skuteczna. Choć Raków miał przewagę w rozegraniu piłki, nie potrafił stworzyć wielu klarownych sytuacji. Zabrakło większej kreatywności. Może na przykład kontuzjowanego Iviego Lopesa i jego niekonwencjonalnych zagrań w bezpośrednim pobliżu pola karnego? Może…

Nie sądzę, by zabrakło odwagi, żeby mocniej zaatakować gospodarzy. Każdy piłkarz ma tyle odwagi, na ile pozwalają mu umiejętności. Nikt nie porwie się na finezyjny drybling czy pojedynek biegowy jeśli nie posiada odpowiedniego wyszkolenia technicznego czy szybkości. Raków nacisnął na gospodarzy dopiero wtedy, gdy ci po straconej bramce przysiedli mentalnie i nie czuli się już tak pewnie, bo przecież w piłce wszystko najpierw rozgrywa się w głowach.

Gdyby wcześniej zdobył wyrównującą bramkę? Gdyby miał więcej zawodników o większych umiejętnościach stworzyłby z pewnością więcej sytuacji i zdobył więcej bramek. Gdyby…

To, co teraz napiszę, będzie brutalne, ale szczere. Raków nie pasuje do tego towarzystwa w Lidze Mistrzów. FC København awansował do fazy grupowej po raz szósty. To dokładnie dwa razy więcej niż dotychczasowy dorobek wszystkich polskich klubów! Raków nie ma nawet stadionu, który UEFA mogłaby dopuścić do rozgrywania na nim ważniejszych pucharowych meczów, dlatego musi grać w Sosnowcu. Jak na potencjał klubu osiągnął w tym roku wręcz kosmiczne wyniki. Trzeba mu życzyć podobnych w fazie grupowej Ligi Europy, w której na jesieni zagra.

▬ ▬ ● ▬