Brutalna weryfikacja

Fot. Sbonsi/shutterstock.com

Oskarżenie Manchesteru City o ponad sto naruszeń obowiązującego prawa wzbudza w Anglii coraz więcej emocji. Właściwie wyrok już zapadł.

Według Sky Sports część klubów tak zwanej „wielkiej szóstki” Premier League (Arsenal, Chelsea, Liverpool, Manchester United i Tottenham Hotspur) najmocniej naciska, by nałożyć na Manchester City najsurowszą karę relegowania z ligi, jeśli zarzuty zostaną mu udowodnione. Nie są za to zwolennikami odbierania zdobytych w ostatnich latach tytułów.

Byłbym mocno zdziwiony, gdyby domniemane zarzuty nie zostały udowodnione. Jeśli miejscowe media twierdzą, że Premier League wypowiedziała swojemu mistrzowi wojnę, to przecież nie po to, by ją przegrać. Szefowie rządzący najbogatszą piłkarską ligą świata nie są samobójcami. Muszą mieć mocne argumenty. Powalająca jest też liczba zarzutów – ponad sto. Trudno uwierzyć, by wszystkie okazały się niesłuszne.

Trudno mi też uwierzyć, by rola jaką odgrywa w tej chwili menedżer oskarżanego klubu mogła kandydować do Oskara. Pep Guardiola miał stwierdzić w maju (za: mirror.co.uk):

„Dlaczego broniłem klubu i związanych z nim ludzi? Dlatego, że pracuję z nimi. Jeśli są o coś oskarżani, proszę ich: „Powiedzcie mi o tym”. Wyjaśniają i wierzę im”.

I miał im powiedzieć jeszcze:

„Jeśli mnie okłamujecie, następnego dnia mnie tu nie będzie”.

Tylko pogratulować moralnego kręgosłupa i współczuć braku spostrzegawczości. Guardiola jako piłkarz najdłużej był związany z Barceloną. Jako trener też, zanim zaczął pracować w Manchesterze. Oba kluby mają gigantyczne problemy z księgowaniem przychodów i rozchodów. Barcelona tonie w długach, Manchesterowi City grozi nawet relegowanie z Premier League. A Guardiola niczym łatwowierne dziecko przez tyle lat spokojnie sobie pracował, niczego nie zauważał i niczego się nie domyślał. Naprawdę jestem pod wrażeniem! Prawie święty. Brakuje tylko aureoli nad głową.

W jego deklarację wierzę tak, jak w skuteczność zasad finansowego fair play. Afera z Manchesterem City, a przecież chwilę wcześniej także z Juventusem Turyn (za podobne uchybienia finansowe grożą mu podobne kary w Serie A), dowodzi, że miałem rację, gdy już w 2016 roku roku pisałem:

„Nie mam wątpliwości, że pomysłodawcom przyświecały najlepsze intencje. Młodzieży potrzebne są pozytywne wzory, to pewne. Idea fair play jest chwalebna, to oczywiste. Tyle, że teorię trzeba jeszcze skonfrontować z praktyką”.

I właśnie jesteśmy świadkami tej brutalnej weryfikacji. Wszystko dzieje się przecież w branży, w której cwaniactwo stanowi zdecydowaną zaletę, nie wadę. Każdy kombinuje jak może, na boisku i poza nim. Nie wierzę, by afera z Manchesterem City cokolwiek zmieniła. Bo musiałaby się zmienić mentalność ludzi, co niemożliwe. Kto kombinował, będzie kombinował dalej, tylko jeszcze bardziej starannie spróbuje różne operacje tuszować. Kreatywna księgowość nie zginie na pewno.

▬ ▬ ● ▬