Blatter i amerykańska duma

Fot. Trafnie.eu

W piątek odbędą się wybory prezydenta FIFA. Jeszcze w styczniu, gdy zgłaszano kandydatury, nie miałem najmniejszych wątpliwości, kto może je wygrać. A teraz?

Podobno największym błędem jest przecenianie wad wroga, poza niedocenianiem zalet przyjaciela. Ta mądra przestroga idealnie pasuje do oceny Seppa Blattera, prezydenta FIFA, rządzącego nią od 1998 roku. Znajomy, obyty w świecie futbolu, który miał okazję trochę bliżej go poznać, powiedział, że zrobił na nim wrażenie „bardzo bystrego faceta”. I choć spotkanie miało nieoficjalny charakter cały czas się mocno pilnował. Ta charakterystyka idealnie pasuje do opisu długich rządów Szwajcara jako szefa światowego futbolu. 

Ciągle czytam i słyszę wyłącznie o jego wadach i grzechach. Niestety wrogowie nie potrafią dostrzec zalet, które też niewątpliwie posiada. Dzięki nim tak zręcznie utrzymuje się u władzy. Gdyby w styczniu zapytano mnie czy wygra kolejne wybory, postawiłbym na niego wszystkie pieniądze i jeszcze się zapożyczył. Dobrze jednak, że nie mam skłonności do hazardu, do którego od lat namawia prezes Boniek. Po środowych aresztowaniach w Zurychu moja skłonność do stawiania na Blattera nieco zmalała. Wszystkich oszczędności już bym w niego nie zainwestował. Choć nadal pozostaje głównym kandydatem do zwycięstwa. Jednak jordański książę Ali bin Al-Hussein mozolnie zbiera głosy, by odebrać mu władzę. 

Wybory prezydenta FIFA stały się już sprawą polityczną. Amerykańscy prokuratorzy nie przez przypadek aresztowali kilku wysokich rangą przedstawicieli tej organizacji akurat w momencie, gdy szykuje się ona do wyborów. Po pierwsze, sprawa śmierdziała mocno od przyznania Rosji i Katarowi prawa organizacji dwóch najbliższych finałów mistrzostw świata. Po drugie, przy tym wyborze została podrażniona duma i interesy (nie tylko piłkarskie) Stanów Zjednoczonych. Gdyby jedne ze zbliżających się mistrzostw odbyły się za Atlantykiem, pewnie nikt by nikogo nie aresztował. 

Nie chce mi się wierzyć, że wśród kolejnych zatrzymanych będzie sam Blatter. To za duży gracz, by dał się złapać na tak prymitywną przynętę. Legalnie rozdaje pieniądze przelewając je na konta federacji, oficjalnie na rozwój piłki nożnej, dzięki czemu zdobywa niezbędne poparcie. Choć oczywiście niczego wykluczyć się nie da. Amerykańscy prokuratorzy już nie takie grube ryby posyłali za kratki. 

Nie da się też wykluczyć zwycięstwa Ali bin Al-Husseina. Jednak faworytem pozostaje Blatter. Wszelkie apele, by ustąpił są śmieszne i niedorzeczne. Wynikają z egocentryzmu tych, którzy je formułują. Tak jak szefów największych europejskich federacji niewiele obchodzi los ich odpowiedników na przykład w Afryce czy Ameryce Środkowej, tak tamci, mają w nosie postulaty namawiające do uzdrawiania światowej piłki. Blatter gwarantuje im konkretne pieniądze, z których da się przeżyć przez kolejną jego kadencję. Głupotą więc byłoby ryzykować i wybierać kogoś, kto mógłby zrobić rewolucję w tym względzie. 

Na wielkie zmiany w FIFA na razie więc nie liczę. Lepiej być realistą, niż się przeliczyć. 

▬ ▬ ● ▬