Będzie się działo? Pewnie będzie

Fot. Trafnie.eu

Już wiadomo kto zagra w grupie mistrzowskiej Ekstraklasy. Czyli problem sam się rozwiązał znacznie szybciej niż się wydawało? No, niby tak, ale…

Po ostatniej końskiej dawce informacji regulaminowych, nie mam najmniejszego zamiaru serwować znów tego samego. Wspomnę tylko, że Lechia Gdańsk wycofała skargę do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl dotyczącą odebranego jej punktu za zaniedbania licencyjne. PZPN mógł oznajmić w oficjalnym komunikacie:

„Po konsultacji z ekspertami UEFA oraz respektując ich zalecenia skierowane do związku oraz klubu, Polski Związek Piłki Nożnej oraz Lechia Gdańsk doszły do przekonania, iż dalsze prowadzenie sporu przed Trybunałem Arbitrażowym przy PKOL jest niecelowe”.

Dlatego ostatecznie w grupie mistrzowskiej zagra Ruch Chorzów, a w spadkowej Podbeskidzie Bielsko-Biała. Kto chce poznać szczegóły – co, jak i dlaczego - zachęcam do lektury poprzedniego tekstu. Naiwnością byłoby sądzić, że sprawa raz na zawsze się zakończyła. Teoretycznie tak, ale z pewnością powróci z podwójną siła w najbliższych miesiącach.

Zanim Lechia zdecydowała się na ten ruch, który był w konsekwencji bardzo korzystny dla Ruchu, pojawiło się w mediach kilka drobiazgów nie pozostawiających wątpliwości, że najpierw najbardziej narozrabiał PZPN. Dostarczył Lechii uzasadnienie decyzji o odebraniu punktu dopiero po 47 dniach! Dlatego trybunał podejmował decyzje przed samym końcem rozgrywek...

Do tego, według kolportowanej w mediach wersji, związek miał nie zostać poinformowany przez trybunał o rozpatrywaniu przez niego sprawy Lechii. Zbigniew Ćwiąkalski, przewodniczący trybunału, nie pozostawił jednak wątpliwości w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, że postanowienie zostało dostarczone drogą mailową do asystentki prezesa PZPN.

Jakie to wszystko ma znaczenie? Ano takie, że Zbigniew Boniek lubił mówić, że kierowana przez niego instytucja „jest wreszcie normalnie postrzegana przez społeczeństwo”. Zresztą nie tylko on wyrażał taki pogląd. W ubiegłym roku Andrzej Iwan też nie mógł się nachwalić dawnego kolegi z boiska, wygłaszając tezę:

„W PZPN wreszcie jest normalnie”.

Ostatnie dni pokazały, że wręcz odwrotnie. Przeciwnicy miłościwie panującego prezesa związku zacierają ręce. Przed październikowymi wyborami przybywa im mocnych argumentów. Nie mam wątpliwości, że w odpowiedniej chwili przypomną o zamieszaniu związanym z Lechią i odebranym punktem.

Według posiadanej przeze mnie wiedzy w tej chwili do walki z Bońkiem o fotel prezesa szykuje się trzech kontrkandydatów. Nie pora jeszcze pytać o nazwiska. Wszyscy wiedzą, że zbyt wczesne ich ujawnienie mogłoby okazać się czynem samobójczym. Dlatego na razie idą w zaparte, nikt nie chce wystawiać się na strzał i jawnie konfrontować z prezesem i PZPN przez kilka miesięcy pozostających do wyborów. Ale podobno w październiku (może nawet już wcześniej) ma być bardzo ciekawie.

▬ ▬ ● ▬